W czasie poprzednich fal koronawirusa zaobserwowano znaczny spadek zachorowań na infekcje sezonowe. Teraz gdy czwarta fala COVID przybiera na sile, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W nieporównywalnej niż wcześniej skali występują przypadki zakażeń wirusem RSV, który należy do wirusów sezonowych. Zwykle atakował późną jesienią, szczyt zachorowań przypadał na styczeń-luty i zachorowania kończyły się wiosną. Tym razem jest inaczej.

Reklama

Oddziały już się zapełniają

Prawdopodobnie wskutek poluzowania obostrzeń wirus RSV uderzył ze zdwojoną siłą. Mnóstwo infekcji pojawiło się w żłobkach i przedszkolach, a to właśnie dla najmłodszych dzieci RSV jest najbardziej niebezpieczny. W Polsce oddziały szpitalne zapełniają się dziećmi z RSV, a w innych krajach oddziały intensywnej terapii i SOR-y są już na granicy wydolności z powodu ciężkich przypadków RSV u dzieci.

Wirus RSV u starszych powoduje katar i kaszel, ale u najmłodszych dzieci w późniejszej fazie choroby pojawia się duszący kaszel. Takie dziecko często wymaga tlenoterapii i płynoterapii w szpitalu.

A do tego może dojść PIMS

Jeśli czwarta fala koronawirusa nabierze rozpędu, z mniej więcej miesięcznym opóźnieniem mogą zacząć się pojawiać przypadki PIMS u dzieci. To powikłanie COVID, które obserwuje się wyłącznie u dzieci. Jest to wieloukładowy zespół zapalny, które może stanowić zagrożenie dla życia. Co będzie, gdy epidemia RSV nałoży się na wzrost przypadków PIMS?

Na szczęście wygląda na to, że wariant Delta koronawirusa w mniejszym stopniu wywołuje PIMS niż poprzednie warianty koronawirusa. Dotąd w Polsce z powodu PIMS hospitalizowano ok. 500 dzieci w ciągu pierwszych trzech fal koronawirusa. Na świecie notuje się też spadek śmiertelności z powodu PIMS – początkowo wynosiła on 2 proc., teraz oscyluje w okolicy 1 procenta. Jest więc szansa, że miejsc na oddziałach dla dzieci nie zabraknie. O ile wirus RSV nie zaatakuje jeszcze mocniej.

Zobacz także

Źródło: PAP

Sprawdź też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama