W takim przypadku jak ten można śmiało mówić o medycznym cudzie. 38-letnia kobieta, będąc w zagrożonej ciąży, przebywała na oddziale patologii ciąży w Rudzie Śląskiej. Kiedy zasłabła i jej stan zdrowia zaczął się pogarszać, przeprowadzono testy na COVID-19. Okazało się, że jest zarażona.

Reklama

Najpierw cesarskie cięcie, potem przeszczep płuc

Ciężarna czuła się coraz gorzej. Respirator i tzw. sztuczne płuco, czyli system ECMO, nie przynosiły rezultatów. Konieczne było więc cesarskie cięcie w 30. tygodniu ciąży. „Lekarz podał mi telefon, żebym zadzwoniła do domu, pożegnać się, bo nie widzi szans na przeżycie. Zapłakana, zadzwoniłam do męża, powiedziałam mu, że go kocham, że kocham synka, żeby wiedzieli, że mogę tego nie przejść” – mówiła pani Izabela w reportażu „Dzień Dobry TVN”.

Noworodek trafił na oddział intensywnej terapii, a jego mama do Śląskiego Centrum Chorób Serca. Przez ponad osiemdziesiąt dni nie mogła zobaczyć swojej rodziny i dziecka. Czekała na przeszczep płuc. Jak podkreślał w rozmowie z „Dzień Dobry TVN” dr Maciej Urlik, pani Izabela była pierwszą pacjentką, u której przeprowadzono tego typu operację w tak krótkim odstępie od cesarskiego cięcia.

Wszystko skończyło się szczęśliwie. „To była nasza najcięższa pacjentka pod kątem tego, jak bardzo COVID zniszczył jej płuca. Ale wierzyliśmy, że jak do tej pory dała radę, to dołożymy wszelkich starań, aby ta siła i wola walki zwyciężyła” – podkreślała w reportażu Magdalena Latos, lekarka z Oddziału Transplantacji Płuc Śląskiego Centrum Chorób Serca

Zobacz też:

Zobacz także
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama