Dramat rozegrał się w bajecznej scenerii Bali. Polka mieszka w Indonezji od 3 lat i tam poznała uroczego Australijczyka, tam też urodził się mały Andrzejek. Niestety jeszcze przed porodem kobieta zdała sobie sprawę, że nie stworzą rodziny, mimo to postanowiła spróbować. Przemoc zaczęła się, gdy ta była w 7 miesiącu ciąży.

Reklama

Piekło w raju

W internecie Alistair Larmour przedstawia się jako nauczyciel medytacji i przewodnik duchowy, którego życie ukształtowała "bitwa ze schizofrenią i alkoholizmem". Na swojej stronie internetowej przyznaje, że nie poddawał się leczeniu, gdyż... nie wierzył lekarzom. Gdy pani Agnieszka Krzysztofowicz była w 7 miesiącu ciąży wpadł w szał po raz pierwszy, kobieta nadal jednak miała nadzieję na stworzenie szczęśliwego domu dla swojego dziecka, z czasem jednak robiło się coraz gorzej. Ojciec praktycznie nie zajmował się dzieckiem, dochodziło do awantur, przemocy i zaniedbania dziecka, gdy było pod jego opieką. Mężczyzna miał także odmawiać płacenia na utrzymanie dziecka. Kobieta zaczęła poważnie rozważać powrót z dzieckiem do Polski, nie zdążyła...

Mężczyzna zabrał paszport i domagał się możliwości spotkań z dzieckiem. Po kolejnych kłótniach, podczas których mężczyzna zachowywał się agresywnie, matka zdecydowała się złożyć sprawę o ograniczenie praw rodzicielskich. Toczy się ona przed sądem w Warszawie. Kilka dni temu ojciec Andrzejka pojawił się razem z innym mężczyzną w domu pani Agnieszki, zaatakował kobietę, a także jej współlokatorkę. Mężczyźni porwali chłopca, informuje kumparan.com. Kobieta obawia się, że zostanie on wywieziony z kraju. Miejscowa policja nie uznaje zdarzenia za porwanie, bo sprawcą jest ojciec dziecka. Kobietę wspiera polska ambasada.

- Cały czas jestem w szoku, bo zabrano mi moje 15-miesięczne dziecko. Nie wiem co się z nim dzieje. Nie mogę spać – mówi Agnieszka Krzysztofowicz i dodaje, że kontaktowała się z mediami indonezyjskimi i australijskimi oraz korzysta z mediów społecznościowych, w nadziei, że to pomoże jej odzyskać synka.

Zapraszamy do wypełnienia ankiety dla czytelniczek mamotoja.pl! Kliknij w grafikę:

Zobacz także
mamotoja.pl

Natomiast kilka godzin temu Alistair Larmour umieścił na swoim Facebookowym profilu filmik w którym tłumaczy, że chłopiec jest cały i zdrowy, a także bardzo szczęśliwy z ojcem. Mężczyzna twierdzi, że to matka dziecka utrudniała mu kontakty z synkiem i przeprasza, że ludzie zostali zaangażowani w ich rodzinny konflikt. Mężczyzna ze łzami w oczach tłumaczy, że cała sprawa została rozdmuchana przez media.

Porwani przez własnych rodziców

Niestety nie jest to odosobniony przypadek. Według Międzynarodowej Organizacji Pracy rocznie jest porywanych około 1,2 mln dzieci. Według Parlamentu Europejskiego, jedna czwarta przypadków porwań to efekt działań członka rodziny, tzw. porywania rodzicielskie. Uprowadzenie dziecka przez rodzica niekoniecznie musi być związane z zamachem na wolność dziecka, czy działaniem wbrew jego woli. Uprowadzone dziecko może nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że jest porwane, przecież znajduje się pod opieką kochanego rodzica. Specjaliści zauważają, że uprowadzenia rodzicielskie są zjawiskiem dość nowym i wiążą się zmianą obyczajowości, większa ilość nieformalnych związków, rozwodów, a także zmiana mentalności ojców, którzy bardziej niż w kiedyś są zaangażowani w wychowanie dzieci.

Źródło: wp.pl, Facebook

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama