Przedszkolne mody okiem psychologa
Skąd się bierze w dzieciach zbiorowe uwielbienie dla jakiejś postaci z kreskówki albo właśnie tej, a nie innej zabawki? Pozwolić, by dziecko ulegało modzie? Pytamy psychologa dziecięcego.
Nasza suczka ma męskie imię: Scooby Doo. Nazwał ją tak mój syn, wówczas 5-latek, bo podobnie jak większość kolegów z przedszkola oszalał na punkcie psa-detektywa. Gdybyśmy mieli już wtedy mieli więcej zwierząt (teraz mamy), nosiłyby pewnie imiona Zack (jeden z Power Regnersów), Ben 10, a może nawet R2 -T2 (robot ze Star Wars)...
Polecamy także: Dziewczynki kochają różowy? Sprawdzamy
Skąd się biorą przedszkolne mody?
Dlaczego nagle pojawia się zbiorowe uwielbienie dla jakiejś postaci z kreskówki czy filmu albo właśnie tej, a nie innej zabawki? Dlaczego nagle wszystkie dziewczynki marzą o Barbie-Syrence, różowej spódniczce albo Pet shopach, wszyscy chłopcy chcą bawić się bakuganami i właśnie taką a nie inną wyścigówką?
– To zupełnie normalne – tłumaczy Beata Płażewska, psycholog dziecięcy. - W końcu my, dorośli, także ulegamy (w mniejszym lub większym stopniu) różnym modom: przeważnie nie nosimy spodni-dzwonów i kwiatów we włosach, łączymy salon z kuchnią (albo nie mielibyśmy nic przeciwko), oglądamy "Grę o tron". Nawet jeśli w jakiś sposób wyróżniamy się otoczenia i tak szukamy „swoich” (ludzi, którzy tak jak my nie jadają mięsa, noszą dredy albo wynoszą telewizor na śmietnik itd), bo nawet dorosłemu człowiekowi niełatwo być outsiderem. Dziecku tym bardziej.
My, Spidermaniacy
Przedszkolaki podążają za modą wyjątkowo ochoczo, bo właśnie uświadomiły sobie, że są istotami społecznymi.
– Roczny czy nawet 2-letni brzdąc zajmuje się przede wszystkim sobą. Dziecko, które trafia do przedszkola, zaczyna interesować się tym, co dotyczy innych dzieci i chce w tym uczestniczyć. Chce wejść w grupę, odnaleźć się w niej – wyjaśnia psycholog.
Gadżety to ułatwiają, bo są punktem zaczepienia: można od nich zacząć rozmowę („Ooo, masz Spidermana, pokaż! A mój jest taki”), a potem się razem bawić. Są tym, co identyfikuje grupę (”To my, chłopaki, które lubią Bena 10/dziewczynki, które kochają Barbie). Zresztą kiedyś było tak samo, tyle że nie było jeszcze aż tylu gadżetów.
Ślepe podążanie za modą to tylko etap
Niektórzy rodzice boją się, że dziecko, które „w to wchodzi”, wyrośnie na ślepo podążającego za modą konformistę. Są i tacy, którzy pragną, by lubiło to, co oni (np. nie oglądało TV, żyło zupełnie inaczej niż inni itd.).
- Kilkulatek nie chce się różnić od kolegów, ale to nie znaczy, że tak będzie zawsze. Po prostu jest na takim etapie rozwoju – uspokaja psycholog. - Dopiero po przejściu treningu pod hasłem „Jak żyć w społeczeństwie” i zorientowaniu się, co lubi, a czego nie, może stać się (lub nie) indywidualistą albo pokochać (lub nie) nieprzeciętny styl życia.
Dzieci zresztą nie są zresztą aż tak bezkrytyczne jak się nam wydaje.
– Spośród wielu możliwości wybierają to, co im się rzeczywiście podoba: nawet jeśli chłopiec trafiając do grupy dziewczynek, pobawi się z nimi konikami Pony, niekoniecznie się nimi zachwyci. Zachwyci się, jeśli wpiszą się w jego zainteresowania – mówi Płażewska.
Bo Ola już to ma!
A więc co robić, gdy dziecko prosi o to, co „ma już Ola, Weronika i Julka”? Ulegać czy nie?
– Chce nosić różowe ciuszki, choć nam niespecjalnie się to podoba? Niech nosi, bo w zasadzie czemu nie? Spośród wszystkich zabawek pragnie akurat Spidermana? Po co w takim razie kupować mu na urodziny coś zupełnie innego? – mówi Beata Płażewska.
Pani psycholog podkreśla jednak, że nie można się dać zwariować.
- Dziecko nie musi mieć wszystkiego już, teraz, natychmiast. Nie musi też dostać całej serii gadżetów (włącznie z najdroższymi), związanych z ulubieńcem. Może np. dostać tylko jedną rzecz, a na inne, jeśli mu zależy, zbierać pieniądze do skarbonki.
A jeśli nie możemy albo po prostu nie chcemy spełnić jego prośby?
– W obu przypadkach warto porozmawiać z dzieckiem. W pierwszym możemy powiedzieć na przykład „Rozumiem, że bardzo chcesz mieć to czy to. Ja też bardzo chciałabym kupić sobie te śliczne buty z wystawy, ale one też są za drogie”. W drugim – wyjaśnić, dlaczego się nie zgadzamy („Uważam, że takie zabawki są niebezpieczne” itd.) - radzi Beata Płażewska.
Taka odmowa także jest dla malucha ważną lekcją: dzięki niej dowiaduje się, że nie zawsze można mieć wszystko, czego się pragnie i nie zawsze warto robić to samo, co grupa. Można też namówić dziecko na zabranie do przedszkola innej zabawki, np. kart, którymi można się wymieniać. Może zapoczątkuje nową przedszkolną modę?
Przeczytaj także: Mamo, kup mi trupa! - czyli o modnych zabawkach dla dzieci