„Straciłem zaufanie do szpitala” – mówi ojciec. Lekarze pomylili infekcję wirusową z groźnymi zmianami w mózgu 9-latka
Gdy 9-letni chłopiec zaczął skarżyć się na nieustępujący ból głowy, ojciec zabrał go do szpitala. Tam, po długim oczekiwaniu na badanie, u dziecka stwierdzono infekcję wirusową i odesłano do domu. 24-godziny później chłopiec wymagał pilnej interwencji chirurgicznej.
- Maria Nielsen
John Birkett, tata 9-letniego Rivera-Petera Birkett-Jossa, początkowo nie niepokoił się bólem głowy syna. Kiedy jednak ból zaczął narastać, postanowił zabrać dziecko do szpitala Grimsby A&E at Diana Princess of Wales, bo czuł, że nie jest to zwykły ból głowy. Lekarze jednak kompletnie zbagatelizowali dolegliwości, nie przebadali dokładnie dziecka i z podejrzeniem infekcji wirusowej wypisali do domu.
Ktoś się w końcu zainteresował dzieckiem
24 godziny później mały River-Peter nadal skarżył się na silny ból głowy. W końcu zaczął się „przelewać przez ręce”. John Birkett natychmiast ponownie zabrał dziecko do szpitala. Tam usłyszał, że ma ustawić się z dzieckiem na końcu kolejki, a czas oczekiwania na wizytę może wynieść nawet 2 godziny. Na szczęście jeden z lekarzy wkrótce zainteresował się stanem chłopca.
Dziecko zostało w trybie pilnym odesłane do innej placówki ze zleceniem jak najszybszego wykonania badania obrazowego głowy.
To nie wirus, ale wodogłowie
Nad ranem kolejnego dnia mały River-Peter trafił na stół chirurgiczny, gdyż tomografia komputerowa wykazała, że w jego mózgu gromadzi się duża ilość płynu. Dziecku wstawiono zastawki, które pozwalają odprowadzić nadmiar płynu mózgowo-rdzeniowego, co redukuje ciśnienie wewnątrz czaszki i zapobiega bólom głowy.
Ojciec chłopca o tym, co się zdarzyło, mówi tak: „Moje zaufanie do szpitala zostało unicestwione po tym, jak podczas pierwszej wizyty zbagatelizowano tam objawy syna. Jestem natomiast niezmiernie wdzięczny osobom, które pomogły zdiagnozować problem syna i wykonali zabieg, który uratował mu zdrowie, a może nawet życie”.
Źródło: mirror.co.uk
Piszemy też o: