Z Chin płyną niepokojące wieści w związku z koronawirusem. W ostatnich dniach pojawiły się tam nowe zachorowania. Zamknięto już dziesięć dzielnic Pekinu, w których wykryto 36 przypadków zarażenia COVID-19. Czy świat opanuje za chwilę druga fala epidemii? W Polsce wciąż borykamy się z pierwszą, w dodatku zdaniem ekspertów łagodzenie obostrzeń i zbyt lekceważące podejście Polaków do zasad ostrożności może spowodować, że za chwilę koronawirus „znów wystrzeli”.

Reklama

Odradzanie się koronawirusa w Chinach

„Ryzyko rozprzestrzeniania się epidemii jest bardzo wysokie, dlatego musimy podjąć zdecydowane działania” – poinformował rzecznik władz Pekinu, Xu Hejiang. Miasto zdecydowało się zamknąć 10 dzielnic, w których odnotowano nowe przypadki zarażenia COVID-19. W jednej wprowadzono nawet stan epidemii.

W Pekinie znajduje się największy w Azji targ żywności – Xinfadi, na którym sprzedawanych jest tysiące ton warzyw, owoców i mięs każdego dnia. To właśnie tam ryzyko zarażenia się koronawirusem jest największe, dlatego sam targ i dzielnice znajdujące się w jego pobliżu zostały zamknięte. Miasto zdecydowało się podjąć szereg natychmiastowych działań, aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa. Między innymi zaczęto przeprowadzać masowo testy na obecność COVID-19 i wszczęto poszukiwania osób, które mogły w ostatnim czasie odwiedzać targ lub mieć kontakt z osobami, które to robiły.

Dotychczasowe doświadczenia z koronawirusem pokazują, że rzeczywiście, aby pokonać wirusa, należy działać szybko i na wielu frontach.

W Polsce początkowo wprowadzono szereg obostrzeń, które jednak w ostatnich tygodniach zostały znacznie poluzowane. Zdaje się, że Polacy w dużej mierze zapomnieli już o zagrożeniu – w miniony długi weekend masowo ruszyli na wypoczynek. W miejscowościach nadmorskich panował ścisk, a o przestrzeganiu zasad bezpieczeństwa raczej nie było mowy. To wszystko, zdaniem specjalisty od chorób zakaźnych, profesora Krzysztofa Simona, powoduje, że koronawirus w Polsce może za chwilę „wystrzelić”.

Zobacz także

Wciąż obserwowany jest wzrost zachorowań, w dodatku liczba wykonywanych testów budzi poważne zastrzeżenia. Prof. Simon uważa, że w rzeczywistości jest w Polsce nawet 5 razy więcej chorych na COVID-19 niż podają oficjalne statystyki Ministerstwa Zdrowia. „Sądzę, opierając się na danych klinicznych z Chin i Włoch, że zakażonych jest przynajmniej pięć razy więcej, bo objawy kliniczne ma co piąty zakażony” – przyznał lekarz w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Przestrzeganie ograniczeń wciąż jest konieczne

To bardzo ważne, by Polacy zrozumieli w końcu, że jedyną drogą do pokonania wirusa jest stosowanie się do zasad bezpieczeństwa. „Nie ma lepszej metody w walce z epidemią, jak utrzymywanie dystansu, mycie rąk i noszenie masek w pomieszczeniach zamkniętych czy na zatłoczonych ulicach. Tak musi być, bo mamy epidemię” – podkreślił profesor.

Źródło: radiozet.pl, o2.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama