Dzieci mieszkały z ciocią, ojcem Aleksandrem i babcią, Lidią Szirjajewą. Po wstępnym zbadaniu sprawy wiadomo było, że zgon nastąpił w wyniku zatrucia nieznaną substancją. Winą obarczono specyfik przeciwko owadom, który rozpylono w domu kilka dni przed śmiercią dzieci i ich cioci.

Reklama

Z całej szóstki przeżyła tylko babcia i ojciec dzieci. Sąsiedzi i rodzina zgodnie twierdzili, że musiał być to tragiczny zbieg okoliczności. Nikt nie podejrzewał ocalałych o udział w sprawie.

Babcia w żałobie

Według mieszkańców wsi matka dzieci nie miała z nimi kontaktu. Wszystkie obowiązki rodzicielskie spadły na Aleksandra i jego matkę, Lidię. Dwa miesiące przed tragiczną śmiercią dzieci ich dziadek, mąż Lidii, doznał poważnego urazu głowy, w wyniku czego zmarł. Lidia popadła z ciężką depresję. Według śledczych i świadków babcia dzieci po ich śmierci wyglądała na załamaną. Nikt o nic jej nie podejrzewał – pomimo tego, że była jedną z dwóch osób, które przeżyły.

Zabójcza zupa mleczna

Policja i prokuratura zbadała sprawę. Badania toksykologiczne wykazały, że dzieci zmarły w wyniku zatrucia nieznaną substancją. Nie był to oprysk na owady. Niespodziewanie do poczwórnego zabójstwa przyznała się Lidia, babcia. „Do smaku dodałam sól, ostudziłam. Podczas gdy wszyscy byli rozkojarzeni, wyszłam na zewnątrz i przyniosłam worek trucizny. Wiedziałam, że mój mąż ma truciznę w schowku swojego samochodu. Dodałam do zupy i wymieszałam. Następnie tą zupą nakarmiłam wnuki i córkę” – powiedziała śledczym. Podobno podczas przesłuchania nie uroniła łzy.

Źródło: RadioZET.pl/KP.ru

Zobacz także

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama