Reklama

Personel żłobka Little Dreams Nursery w Aberdeen chyba zapomniał, że jego zadaniem jest troska o małych podopiecznych. Na początku listopada doszło do bardzo poważnego wypadku, w którym ucierpiał 10-miesieczny Blake Nilssen. Obsługa zostawiła wiadro ze żrącym środkiem chemicznym w zasięgu rączek małych dzieci.

Reklama

Wezwali rodziców zamiast pogotowia

Raczkujący maluch, chcąc wstać, podpiera się na wszystkim, co napotka na swojej drodze – i tak było w tym przypadku. Chłopiec wspiął się na wiadrze, niestety w jego środku znajdował się wrzątek z wybielaczem. Maluch przeważył wiadro i wylał na siebie całą jego zawartość. Jednak to nie koniec rażących zaniedbań personelu. Pracownicy zadzwonili do rodziców, informując, że w wiadrze była tylko woda. Gdy ci pojawili się w żłobku po godzinie, maluch był rozebrany do pieluszki, owinięty ręcznikami papierowymi i folią spożywczą, i krzyczał wniebogłosy. Okazało się, że dziecko było całe pokryte pęcherzami – dopiero wtedy rodzice dowiedzieli się, co jest przyczyną takiego stanu dziecka.

– Otworzyliśmy drzwi i usłyszeliśmy najstraszniejsze krzyki. To było przerażające. Zdaliśmy sobie sprawę, że to krzyk naszego małego synka. Nie ma słów, aby opisać strach, który czuliśmy w tym momencie – mówi Ellie Johnson, mama chłopca. – Krzyczał, jego skóra była cała czerwona i wokół unosił się przytłaczający zapach wybielacza. Wtedy powiedzieli nam, że w wiadrze był detergent – dodaje.

Poparzenie drugiego stopnia

Rodzice niezwłocznie zabrali niemowlaka do szpitala, niestety po drodze maluszek stracił przytomność z bólu. Medycy przez ponad 90 minut udzielali dziecku pomocy. Orzekli, że chłopiec ma rozległe poparzenia drugiego stopnia. Można niwelować skutki wypadku, ale blizny zostaną już na zawsze. Rodzice są przekonani, że obrażenia byłyby mniejsze, gdyby pierwsza pomoc została udzielona prawidłowo.

Brytyjski Inspektorat Opieki wszczął dochodzenie w celu wyjaśnienia tego zaniedbania. Personel nie przedstawił jednej wersji wydarzeń. Urzędnicy nie mają wątpliwości, że dodatkowym zaniedbaniem (oprócz zostawienia chemii przy dzieciach) jest fakt, że dziecku nie została natychmiast udzielona pomoc.

„Bezczynność personelu mogła spowodować pogorszenie stanu zdrowia Blake’a. Personel powinien był natychmiast skontaktować się ze służbami ratunkowymi. Byli w stanie udzielić właściwej porady podczas oczekiwania na karetkę, która zminimalizowałaby ból i dyskomfort, których musiał doświadczać Blake” – podano w oświadczeniu. Rodzice złożyli pozew przeciw placówce. Obawiają się, że zdarzenie może odbić się na psychice dziecka. Przyznali także, że przed nimi olbrzymie wyzwanie, by zaufać komukolwiek, kto będzie miał się w przyszłości zająć ich synkiem.

Pierwsza pomoc w przypadku poparzenia chemicznego

Substancje czyszczące bardzo często są żrące, dlatego powinny być przechowywane poza zasięgiem dziecka, najlepiej pod kluczem, lub wysoko. Środki mogą zawierać kwasy, zasady lub inne drażniące substancje organiczne. W przypadku poparzenia należy wezwać pomoc.

Pamiętaj, że dzwoniąc pod numer alarmowy 112, możesz uzyskać wskazówki, jak postępować. Pierwsza pomoc przy poparzeniu chemicznym polega na usunięciu substancji, np. zdjęciu polanego ubranka, następnie oparzoną powierzchnię należy polewać strumieniem wody przez kilka, a nawet kilkanaście minut.

Źródło: The Sun

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama