Środa

Wczoraj zrobiłem różowe siku. Podobało mi się to nawet, ale mama się zdenerwowała. Ona ciężko znosi tego typu niespodzianki. Zadzwoniła do pani doktor i teraz czeka mnie oddanie moczu do badania.

Reklama

Czwartek

Rano zbudziłem mamę, żeby coś zjeść. Myślałem, że będzie zaspana jak zawsze, tymczasem wygląda na to, że ona tylko na to czekała. Zerwała się z łóżka, by przykleić do mojego siusiaczka jakąś torebkę. Nasiusiałem do niej od razu, licząc, że jeszcze pośpimy. Ale nie.
Pojechaliśmy do przychodni na pobieranie krwi. BRR! Na szczęście z palca.
Krzyczałem, jak umiem najgłośniej, czym wszystkim zaimponowałem, zwłaszcza pewnej dziewczynce.
No cóż, płuca (i możliwości wokalne) mam po tatusiu - sierżancie.

Piątek

Wyniki badania moczu są dobre. Ale teraz dla odmiany swędzą mnie dziąsła.
Najbardziej pomaga gryzienie rączki, ale rodzice zaraz mi ją wyjmują i wtykają smoczek. Kiedy nie patrzą, wracam do rączki. Trzeba działać szybko, więc robię to coraz sprawniej: jednym ruchem podważam smoczek i wkładam rączkę. Niestety, oni zaraz to zauważają i zabawa zaczyna się od nowa.
Trochę nie rozumiem, co im tak zależy, w końcu to chyba moja buzia i wszystko im jedno, co w niej trzymam? Ale podobno od smoczka łatwiej im będzie mnie w przyszłości oduczyć - bo po prostu mi go zabiorą. A rączkę trudniej zabrać, bo zawsze będę miał ją pod ręką. Nie poddaję się.

Środa

Tata podnosi mnie wysoko i mówi "ziuuu". Albo "panie pilocie, dziura w samolocie". Dziurę samolot ma chyba w buzi, bo zawsze się wtedy spektakularnie ślinię i opluwam tatę. Ale on nic sobie z tego nie robi. Mama nie daje już rady tak mnie podnosić. Nic dziwnego – ważę już ponad 5 kg!

Sobota

Babcia, złamała się po relacji ze żłobka. Będzie się mną zajmować. Juhuu!

Zobacz także
Reklama

Polecamy: Blog Jureczka - wielkie sprzątanie

Reklama
Reklama
Reklama