Reklama

Reklama

„To wariacka książka” – usłyszała Pani, odbierając tegoroczną Nagrodę Literacką m.st. Warszawy. Jury przyznało ją Pani za napisanie przewodnik dla dzieci „Gdzie jest wydra? Czyli śledztwo w Wilanowie”, przyznam, że bardzo szczególnego.

Gdy to usłyszałam, a zdanie to wypowiedział prof. Grzegorz Leszczyński (jury Nagrody Literackiej m.st Warszawy), znawca literatury dziecięcej, niesamowicie się ucieszyłam. To dla mnie komplement, bo „Gdzie jest wydra?” nie jest zwyczajnym przewodnikiem, to raczej gra książkowa. Inspirowałam się grami paragrafowymi, choć „Wydra” jest ich wersją nieco uproszczoną. Gra książkowa polega na tym, że czytelnik sam decyduje, jak dalej potoczy się akcja, jakie działania podejmą bohaterowie. Nie ma tu podziału na rozdziały, tylko są odsyłacze do innych stron, a tam kolejne do kolejnych. Dzięki temu książkę można czytać wiele razy i za każdym razem jest to nowa historia.

Czytelnik „Wydry” wybiera, czy podąży za Fanfanikiem, Minonkiem, Pupusieńką czy Murmurkiem, dziećmi Jana III Sobieskiego i królowej Marysienki. Każe Pani mu zdecydować w imieniu wybranego już bohatera, czy w poszukiwaniu wydry ma zajrzeć do stajni, ogrodu czy na podjazd przed pałacem. Bo książki nie czyta się linearnie, tylko skokowo. Raz jest się na jej końcu, po chwili w środku, później kilka stron wcześniej, skok do początku. To ekscytująca zabawa, choć cały czas denerwowałam się, czy na pewno przeczytam wszystkie strony.



Taki rodzaj opowiadania mocno angażuje czytelnika. Możliwość podejmowania decyzji, którą drogą pójdziemy, sprawia, że optujemy za swoim wyborem i za tym, co on przyniesie. A w „Wydrze” przynosi, oprócz ciągu dalszego historii, nowe słowa, fakty historyczne, klimat epoki. Czytelnik podczas zabawy, mimochodem przyswaja konkretną wiedzę. Dlatego zależało mi na tym, by nie tylko dzieci królewskiej pary były jak żywe, ale także by ich rodzice były postaciami z krwi i kości, a nie tylko historycznymi.

Zaletą książki jest to, że budzi emocje i u dziecka, i u dorosłego. Żadna ze stron się nie nudzi.

Taki był mój plan, by także rodzic, czytając dziecku książkę, dobrze się bawił. Doceni to, że może odświeżyć swoją wiedzę historyczną, a przy okazji poznać nowe fakty.

Książka powstała we współpracy z Muzeum Pałac Wilanowski.

Tak, miałam wparcie pracowników Muzeum. A musiałam wiedzieć, np. czy uroczystość na tyle osób, co opisałam w książce, mogła się odbyć w pałacu czy w ogrodach. Zresztą pisanie książki zaczęłam od wycieczki z przewodnikiem po pałacu. Dzięki Muzeum książka jest wiarygodna historycznie.

[CMS_PAGE_BREAK]

A tytułowa wydra? Czy istniała naprawdę?

Tak, to „postać” historyczna. Opisana została przez Jana Chryzostoma Paska. I to że uciekła też jest prawdą. Jan Chryzostom Pasek podarował swoją ulubienicę Janowi III Sobieskiemu na jego prośbę, gdy ten mu jej pozazdrościł. Zwierzątko nie mogło się zaaklimatyzować na królewskich pokojach, więc uciekała z Wilanowa. Raz uciekła skutecznie, nigdy się nie odnalazła. W mojej książce królewskie dzieci jednak ją znajdują.

„Gdzie jest Wydra?” to Pani debiut książkowy.

Tak. Wydawnictwo Dwie Siostry ogłosiło konkurs na fragment opowiadania. Historia miała być o czymś, co ginie na dworze magnackim. Zaproponowałam opowiadanie o strukturze nielinearnej, skaczącej. Gdy okazało się, że to ja mam napisać tę książkę, skakałam do sufitu, a jeszcze wyżej, kiedy dowiedziałam się, że jej opracowanie graficzne książki "Gdzie jest wydra?" powierzono Aleksandrze i Danielowi Mizielińskim. Wspaniałe było także to, że Daniel Mizieliński jako dziecko grał w gry paragrafowe, więc rozumiał strukturę i ideę mojej książki.

„Wydra” to przewodnik, opowieść detektywistyczna z historią w tle, a do tego ta wariacka struktura. Jak pisać, by się nie pogubić?

Przez cały czas miałam przed nosem plan pałacu w Wilanowie, by logicznie poruszać się po budynku i jego okolicy. Rzeczywiście takie nielinearne pisanie jest trudniejsze, choć oczywiście skupiałam się najpierw na poszczególnych wątkach. Jednak wątki się musiały się krzyżować i musiałam pilnować tych rozgałęzień, by nie wkradły się błędy.

Doceniam jej walory historyczne, zabawowe, ale podoba mi się w niej ta możliwość wyboru ścieżki, którą można podążać. Każdy, kto tak czyta, ma poczucie sprawstwa. Dzieciom daje moc.

Samodzielność, podejmowanie decyzji… Tak smakuje wolność. Plus nieskrępowana niczym zabawa, która pobudza wyobraźnię. Tego uczy książka „Gdzie jest wydra?”. Samostanowienia. Dla dzieci to ważna nauka.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama