Ach! Wspaniale byłoby mówić! Nie musiałbym biec do mamy, ciągnąć ją za spódnicę, łapać za rękę, prowadzić do miejsca, gdzie znajduje się to, co chcę. Nie potrzebowałbym wdrapywać się na kolana taty, chwytać go za uszy, aby spojrzał w tę stronę, gdzie jest zabawka, którą chcę się bawić. Mógłbym powiedzieć parę słów i już rodzice wiedzieliby, czego oczekuję.

Reklama

Początki nauki mowy u dziecka

Zabieram się za naukę języka, słucham uważnie, co mówi mama i o co pyta tata! Ale… nic z tego nie rozumiem. Tata rzuca do mnie okrągłą, kolorową zabawką i mówi „piłka”, potem „łap”, a innym razem „hooop!”. To jak to się nazywa?! Mama czyta książeczkę i pokazując wciąż ten sam obrazek, mówi „kotek”, powtarza „kiciuś”, a potem dodaje „miau, miau”. A na takie samo coś, co biega po naszym domu, krzyczy „Mruczek! Kici, kici!”. To takie trudne i wiem, że później nie będzie łatwiej! Na wycieczce do lasu słyszałem, jak starszy brat rozmawiał z rodzicami.

- Tato, co to jest?
- Czarne jagody.
- Jak to czarne jagody? Przecież one są czerwone.
- Bo jeszcze są zielone.

Nie wiem, czy on czegoś się dowiedział, ja dalej nic z tego nie rozumiałem. Po powrocie do domu znalazłem nową zabawkę – Edukacyjną Stację Szczeniaczka „Pierwsze słówka”. Mój ulubiony Szczeniaczek, barwne klocki i jeszcze coś! Kolorowa platforma, która opowiada mi o wszystkim, co jest narysowane na klockach. Teraz już wiem, że „rower” to zarówno czerwony pojazd, jak i rysunek białego dwukołowca, a nawet jakiś napis. Jeszcze nie znam literek, ale przy pomocy Szczeniaczka szybko poznam te słówka. Na pierwszym poziomie nauczyłem się też, że „kaczka” łączy się z „kwa, kwa”, „jabłko” ma czerwony kolor, a „kot” pasuje do naszego Mruczka i zwierzątka podobnego do tygrysa. Ciekawe jest też, że książka opowiada różne historyjki, a piłka jest okrągła jak koło. Dzięki odliczonej liczbie dźwięków zrozumiałem, że 1 różni się od 5 nie tylko brzmieniem słowa.

Nauka połączona z zabawą

Dużo tych słówek do połączenia z obrazkami i zapamiętania! Muszę trochę odpocząć. Miło będzie powrzucać klocki do kolumny i naciskać klapkę. A szczególnie przyjemne jest badanie ścianek klocków. Fale, kratki, kółka, okręgi, krzyżyki, paski, kulki – to przyjemny masaż dla moich paluszków.
Dzięki drugiemu poziomowi poznałem wiele rzeczy. Nie tylko słuchałem nowych informacji związanych z różnymi słowami. Mogłem też sprawdzić, czy dobrze pamiętam, która cyfra to cztery, a która jeden. I jak odróżnić trójkąt od innych kształtów.

Reklama
Zobacz także
materiały prasowe

Kolejne kroki nauki i zabawy

Na najwyższym poziomie bawiłem się w naśladowanie. Z przyjemnością słuchałem piosenek i poleceń, których słowa już rozumiałem. Mogłem udawać jazdę na rowerze, strzelanie gola, oglądanie książek. Kiedy już myślałem, że nauczyłem się wszystkiego, mama dała mi nowe zestawy klocków, z których dowiedziałem się wiele o jedzeniu, zwierzętach, kształtach i cyfrach. Jakie to ciekawe! I jak dobrze znać dokładne znaczenie wielu słów!

materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama