Jestem mamą półtorarocznych bliźniąt Jasia i Franka. Chłopców interesuje wszystko, również kwiaty, które chcą powąchać. Słyszałam, że niektóre rośliny, także doniczkowe, zawierają substancje szkodliwe dla zdrowia. Czy to prawda? Katarzyna

Reklama

To prawda, że niektóre rośliny powinny stać jak najdalej od dzieci. Dlatego radzę nie trzymać w domu gatunków, które mogą maluchowi zaszkodzić, bo zjedzenie niewielkiej ilości tych roślin może się skończyć zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi, obrzmieniem jamy ustnej czy gardła, zaburzeniami neurologicznymi, a nawet kardiologicznymi. Kontakt z sokiem niektórych roślin może też podrażniać skórę. Jeśli w domu znajduje się już taka roślina, radzę ustawić ją wysoko. Oto te rośliny: adenium, aglonema, alokazja, anturium, azalia, begonia, bieluń (Datura), bluszcz, browalia, cantedeskia, cykas, cyklamen, diffenbachia, dracena, filodendron, gloksynia, grubosz, hiacynt, hipeastrum, hoja, hortensja, jakobinia, jaskier, jatrofa, kaladium, kliwia, konwalia, kroton, monstera, narcyz, oleander, pachypodium, pierwiosnek, psianka, sansewieria, scindapsus, skalnica, starzec, syngonium, szczawik, trzmielina, tulipan, widliczka, wilczomlecz.

Reklama

Odpowiada: Katarzyna Nowicka, pediatra neonatolog, specjalista chorób dziecięcych, pracuje w Klinice Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie.

Reklama
Reklama
Reklama