Reklama

Policjant z małą dziewczynką na rękach, pokazujący coś w oddali, a z tyłu wrak samochodu i ekipa wydobywająca ofiary wypadku – to zdjęcie, zrobione przez Jessicę Matrious, w ostatni weekend zrobiło wrażenie na wielu osobach. Amerykański policjant starał się odwrócić uwagę dziewczynki od wypadku, w którym zginął jej tata, a mama i siostra zostały poważnie ranne.

Reklama

Grupa "apaczy"

Internauci docenili postawę stróża prawa, dla wielu osób stał się bohaterem. W komentarzach pod zdjęciem pisano o policjancie: "Potrafił znaleźć się w sytuacji", "Zwykły gest, który w świetle okoliczności staje się bohaterski", "Ludzki odruch, który budzi ciepło na sercu", "Odwrócił się plecami w sytuacji, w której większość, by się nie odwróciła". No właśnie, ten ostatni komentarz dotknął istotnej kwestii. Część osób przyglądałaby się wypadkowi z ciekawością, co więcej, pozwoliłoby przyglądać się również swoim dzieciom. Przyglądać się, ale nie pomagać. Co jakiś czas w mediach pojawiają się opowieści o gapiach, którzy zamiast ratować poszkodowanych w wypadku, włączają opcję nagrywania filmów w swoich aparatach telefonicznych, albo o kierowcach, którzy korkują ulice, bo zwalniają, by obejrzeć miejsce wypadku. Ta grupa osób zyskała niechlubne miano "apaczy" (od: Co tu robicie? A paczę sobie...).

Zobacz także: Jak działa psychologia tłumu na miejscu wypadku?

Dziecko jako uczestnik wypadku

Widok poszkodowanych w wypadku osób nie jest przyjemny: krew, połamane (czasem oderwane) kończyny, ogromne cierpienie... Ten widok trudno znieść osobie dorosłej, a co dopiero dziecku. Dlatego trzeba mu oszczędzić takich obrazów. Bez względu na to, czy dziecko jest świadkiem, czy poszkodowanym w wypadku nie należy go zostawiać samemu sobie.

– Jeśli dziecko jest uczestnikiem wypadku (czy innej sytuacji kryzysowej), bezwzględnie należy przy nim być. Najważniejsze, by nie zostało samo ze swoimi lękami, fantazjami czy strachem. Każdemu dziecku, nawet maluchowi, można również próbować opisać sytuację – oczywiście stosownie do jego wieku. Opowiedzieć mu, co się dzieje, co się za chwilę stanie (np. że przyjedzie karetka na sygnale i zabierze poszkodowanych do szpitala) – uważa psychoterapeutka Marlena Zasadzka-Moskwa (www.ko-relacje.pl). I dodaje: – Co ważne, nie należy rozmijać się z prawdą, ani obiecywać dobrego zakończenia, jeśli nie jest ono pewne (np. dotyczy stanu zdrowia osoby poszkodowanej w wypadku).

Psychologia tłumu

Dlaczego, gdy jesteśmy sami, jesteśmy skłonni pomagać, ale w tłumie zanikają prawidłowe odruchy ludzkie? To zagadnienie opisano w wielu publikacjach. W tłumie zanika poczucie odrębności. Okazuje się, że im więcej osób przypatruje się wypadkowi, tym mniejsza szansa, by ktokolwiek z zebranych osób udzielił pomocy. To zjawisko nazywa się rozproszeniem odpowiedzialności. Każda z zebranych osób uważa, że wśród tłumu są osoby bardziej kompetentne do niesienia pomocy, co w konsekwencji sprawia, że nikt nie pomaga. Część osób dodatkowo obawia się ośmieszenia, gdyby próby udzielenia pomocy były nieudane lub nieadekwatne do wydarzenia. To ostatecznie zniechęca je do jakichkolwiek działań.

Jeśli nie pomagasz, nie przeszkadzaj

Warto pamiętać, że tłum gapiów, nie pomaga w akcji ratowniczej, a wręcz ją utrudnia. Każdy z tzw. apaczy chce być jak najbliżej wydarzenia, jak najwięcej zarejestrować. Ratownicy powinni skoncentrować się na udzielaniu pomocy, a nie przeganianiu tłumów. Dlatego, jeśli znajdziemy się w takiej sytuacji, pomóżmy. Jeśli nie bezpośrednio (udzielając pierwszej pomocy), to pośrednio przeganiając tłumy. Zaopiekujmy się też małymi ofiarami wypadków – taka pomoc jest na wagę złota. Postąpmy tak jak wspomniany policjant.
– Policjantowi za uważność na potrzeby dziecka należą się brawa – uważa psychoterapeutka Marlena Zasadzka-Moskwa.

Reklama

Polecamy: Fotelik tyłem czy przodem do kierunku jazdy - wyniki crash testów

Reklama
Reklama
Reklama