Reklama

Zanim zaczniesz wymyślać powody, dzięki którym będziesz mogła zostać w domu przez całą zimę, pomyśl chwilę o korzyściach wyjazdu na Gwiazdkę. Pierwsza z nich to zmiana klimatu (to bardzo wzmacnia organizm dziecka!). Do tego: spotkania z bliskimi – one zawsze ładują pozytywnie. No i wreszcie na koniec: odpoczynek, bo przecież stęskniona babcia z chęcią zajmie się maluchem. Decyzja podjęta? To super. Zanim jednak zaczniesz się pakować, posłuchaj sprawdzonych rad. Trzy mamy: Marta, Joanna i Gosia podpowiadają, jak możesz, jeżeli nie uniknąć, to przynajmniej zmniejszyć ryzyko wystąpienia kłopotów podczas zimowego wyjazdu z dzieckiem.

Reklama

Mapa podróży
Gdzie będzie można zatrzymać się na przewijanie i karmienie maluszka? Ile czasu zajmie nam podróż? Dopiero kiedy znasz odpowiedź na te pytania, możesz ruszać w drogę.
– Kiedy jedziemy z Warszawy do babci Hugusia, pod Siedlce, zwykle obywamy się bez postoju, ale już dłuższe trasy planujemy tak, aby móc gdzieś się zatrzymać. Zwykle wybieramy... McDonaldy, bo wiemy, że w ich łazienkach na pewno jest przewijak, ciepła woda i dozownik z mydłem – mówi Marta, mama dwuletniego Hugusia. – Dopóki nasz synek był malutki, karmiliśmy go w podróży daniami ze słoiczków, ale teraz, kiedy skończył już dwa lata, kupujemy mu na miejscu frytki. Tak, wiem, że są tłuste i niezdrowe, ale przecież jeśli dziecko zje je raz na dwa miesiące, to nic mu się nie stanie.

Wałówka w plecaku
A skoro już mowa o jedzeniu: nie zapomnij go wziąć ze sobą! Chociaż słoiczki, butelki i pudełka z mlekiem zajmują sporo miejsca, to warto je spakować i to najlepiej w ilościach hurtowych, radzi Marta.
– Kiedy Hugo nie miał jeszcze roku, braliśmy dla niego tyle jedzenia, aby starczyło na cały pobyt. Owszem, zgromadzenie dziecięcego jedzenia na cały tydzień jest logistycznym problemem, ale jednocześnie takie zapasy są konieczne. Nasz synek od początku miał ulubione dania, które nie zawsze były do dostania w miejscowych sklepikach – mówi.
W bagażu Gosi, mamy półtorarocznego Mateusza, zawsze znajdą się jeszcze chrupki kukurydziane. Są przekąską podczas podróży, a na miejscu często są zdrowszą alternatywą dla cukierków, którymi lubią częstować babcie.

Sposoby na nudę
Aby dojechać się do takiej rozdającej słodycze babci, najpierw trzeba przeżyć z maluchem kilka ładnych godzin w samochodzie. Nie zawsze to będzie tak łatwe i przyjemne, jakbyśmy chcieli – mnóstwo dzieci po prostu nie cierpi jeździć w foteliku.
– Sama podróż to dla mnie największy problem – mówi Joanna, mama niespełna rocznej Kryni. – Moja córeczka dopóki nie zaśnie, cały czas marudzi. Staramy się więc jeździć tylko w nocy, aby Krynia przespała całą podróż.
Nocne wyjazdy to również sposób Gosi – dzięki później porze drogi są puste i jazda trwa krócej. Jeśli jednak podróż wypada w ciągu dnia, synek Gosi, Mateusz łatwo daje się namówić na zabawę autkami.
– To jego pasja: już kiedy miał 16 miesięcy rozpoznawał marki samochodów! W czasie podróży siedzi cały napięty w oknie, aby zobaczyć np. Volvo – śmieje się Gosia.
Mały Huguś też lubi wyglądać przez okno (choć akurat on preferuje krowy na łące). A kiedy to mu się znudzi, Marta bawi się z nim np. w teatrzyk albo po prostu przytula głowę do fotelika i podaje synkowi rękę. Bliskość mamy pomaga mu przetrwać długą jazdę.
[CMS_PAGE_BREAK]
Konieczne leki
Podobno dzieci najczęściej zaczynają chorować właśnie wtedy, kiedy rodzice mają wolne, dlatego planując świąteczny pobyt u babci, przygotuj się na nagły atak gorączki albo biegunki. Ta druga dolegliwość jest bardziej prawdopodobna niż myślisz. Maluchy często reagują bólem brzucha i luźniejszymi kupkami na zmianę wody i jedzenia. Apteczka z lekami na wszelkie dziecięce nieszczęścia przyda się bardzo zwłaszcza podczas świąt (w bożonarodzeniowym okresie dyżuruje niewiele aptek).
– Zawsze biorę syrop na gorączkę, maść na ząbkowanie, witaminę D i jakieś probiotyki – wylicza Joanna.
Marta dopisuje jeszcze do tej listy termometr Hugusia (wygodny w użyciu, bo bezdotykowy) oraz leki, które w danym czasie przyjmuje jej synek.
– W niemowlęctwie miał atopowe zapalenie skóry, więc zawsze zabieraliśmy ze sobą jego wszystkie maści – mówi.
Gosia na weekend u dziadków nie pakuje zbyt wielu leków, za to zawsze ma ze sobą druczek RMUA, poświadczający ubezpieczenie zdrowotne.
– Przydaje się w szpitalu czy państwowej przychodni, a także podczas prywatnej wizyty u lekarza, kiedy np. trzeba wypisać receptę na refundowany lek – tłumaczy.

Wanienka i spółka
Bez względu na to, czy maluch będzie zdrowy, czy chory, umyć go trzeba. Kąpiel smyka jedna z największych wyjazdowych trudności. Dużym udogodnieniem, zwłaszcza, jeśli maleństwo nie umie jeszcze siedzieć jest turystyczna wanienka.
– Pochylanie się nad głęboko wpuszczoną w podłogę wanną w łazience u babci zawsze tragicznie się kończyło dla moich pleców – wspomina Gosia. Dodaje jednak, że taka dziecięca wanienka jest konieczna tylko w pierwszych miesiącach życia dziecka. Już siedmio-, ośmiomiesięcznego maluszka można wykąpać w zwykłej wannie albo w brodziku pod prysznicem. Nadal za to będą mu potrzebne delikatne kosmetyki, kilka kolorowych gumowych piszczków do zabawy w wannie i ręcznik. To wszystko również trzeba wziąć z domu.
– Trudno wymagać, aby dziadkowie prali swoje ręczniki (i pościel!) w dziecięcym proszku – wyjaśnia Gosia.

Coś do zabawy
Higiena, jedzenie i zdrowie maluszka to jeszcze nie wszystko, o co warto się zatroszczyć. Równie ważnym punktem wyjazdowego planu jest rozrywka.
– Zostawiliśmy u dziadków kosz ze starymi zabawkami Mateusza – mówi Gosia. – Kiedy przyjeżdżamy, nasz synek cieszy się nimi, jakby widział je pierwszy raz w życiu!
Joanna, choć pomysł Gosi jej się podoba, to zastrzega, że nie można zapomnieć również o ulubionych domowych przytulankach malucha.
– Krynia zawsze zasypia ze swoją szmacianą laleczką. Kiedy pewnego razu zapomnieliśmy ją zabrać do babci, było dużo płaczu – wspomina.
[CMS_PAGE_BREAK]
Inne zasady
Już jesteś spakowana i przygotowana na wszystko, co może się zdarzyć? W takim razie już... zacznij się cieszyć wyprawą!
– Dla Hugusia każdy wyjazd do babci to prawdziwe święto – mówi Marta. To samo mówi Gosia o Mateuszu, przyznając przy tym, że choć pakowanie i jazda czasem męczy i ją, i jej synka, to pobyt u dziadków wynagradza wszystkie trudy podróży. Dla Joanny nie jest to takie oczywiste, ale i ona przyznaje, że więcej jest plusów pobytu u babci niż minusów.
– Kiedy widzę, jak babcia daje Kryni ciasteczko z galaretką, mam ochotę rzucić się na nią! Zawsze jednak myślę, że gra niewarta świeczki: po przyjeździe do domu i tak wrócimy do naszych zasad, a w czasie weekendu u babci mamy przecież cieszyć się sobą, a nie kurczowo trzymać zasad.

Zimno! Gorąco! Niewygodnie!
Maluch w samochodzie to prawdziwa królewna na ziarnku grochu: przeszkadza mu prawie wszystko. Zobacz, jak uniknąć jego marudzenia (i ewentualnej choroby).
- Zdejmij kurtkę. Ubrany za ciepło i do tego mocno przytulony plecami do fotelika maluch na pewno się spoci, a kiedy potem wysiądzie z auta, momentalnie zmarznie. Takie zmiany temperatur sprzyjają zarazkom. Lepiej będzie, jeśli jeszcze przed usadowieniem malca zdejmiesz mu kurtkę i sweterek, a po zapięciu go w foteliku, otulisz kocem.
- Podawaj często picie. W ten sposób nawodnisz organizm dziecka i do tego zapobiegniesz jego przegrzaniu się. Pilnuj, aby maluch pił wodę powoli, małymi łyczkami. Ale uwaga: zanim podasz mu butelkę, zjedźcie na chwilę na pobocze. Smyk, pijąc podczas np. hamowania, mógłby się zakrztusić.

Z apteczką bezpieczniej
Idealny samochodowy zestaw pierwszej pomocy zawiera nie tylko bandaż elastyczny i chustę trójkątną, ale też np. ostre nożyczki (które są w stanie przeciąć grube dżinsy), opatrunki: jeden jałowy, drugi hydrożelowy typu Hot/Cold oraz minimum 10 sztuk jednorazowych gazików nasączonych spirytusem. Przydadzą się także rękawiczki ochronne (najlepiej kilka par) i koc ratunkowy.

Reklama

Jak w tym roku będą wyglądać wasze święta? Spędzacie je w domu, czy poza nim? Rozmawiamy o tym na Facebook.com/Mamotoja

Reklama
Reklama
Reklama