Pierwszą i najczęstszą obawą, z jaką spotykają się świeżo upieczone mamy, jest to czy smoczek zaburzy rozwój aparatu oralnego dziecka. Innymi słowy, obawiają się tego, że w przyszłości dziecko będzie miało problem ze zgryzem. Nie decydują się więc na podawanie dziecku smoczka uspokajającego, a potrzebę ssania niemowlaka zaspokajają swoją piersią. I właśnie to jest odpowiedni moment, aby przedstawić Wam Justynę i przybliżyć jej historię.

Reklama

Jestem mamą małej Julki od 18 miesięcy. Początki mojego macierzyństwa nie były łatwe i nie będę tego w żaden sposób koloryzować. Było trudno, a to dlatego, że w pierwszych miesiącach życia Julka bardzo często płakała i była markotna. Uspokajała się tylko wtedy, gdy przystawiałam ją do piersi. I tak w kółko. Oczywiście początkowo wydawało mi się, że to normalne i moja córeczka po prostu domaga się jedzenia. Po pewnym czasie jednak stało się to dla mnie bardzo uciążliwe. Ani mój mąż, ani mama nie mogli, choć na chwilkę, zająć się Julką, bo ciągle potrzebowała mnie i mojej piersi.
Pewnego dnia zabrałam córeczkę na wizytę do lekarza pierwszego kontaktu. I nie będę przesadzać, jeśli powiem, że był to moment przełomowy. Lekarz zapytał mnie, czy Julcia ssie smoczek. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że zdecydowałam się na to, aby jej go nie podawać, ponieważ wyczytałam, że to negatywnie wpłynie na jej zgryz. Lekarz zapewnił mnie, że odpowiednio wyprofilowany smoczek, najlepiej wykonany z silikonu, nie zaburza rozwoju mowy i zgryzu dziecka. Dowiedziałam się też, że moja córeczka nie może odstąpić mnie na krok, ponieważ ma bardzo dużą potrzebę ssania, a smoczek rozwiąże nasz problem.
Cóż mogę powiedzieć? Lekarz miał rację! Po wizycie zrobiłam rozeznanie i zdecydowałam się finalnie na smoczki marki LOVI. Dlaczego? Po pierwsze na forum dla mam znalazłam informację, że zostały zaprojektowane przy wsparciu neurologopedów, a po drugie, że nie zaburzają mowy i zgryzu maluszka. Bardzo się cieszę, że po rozmowie ze specjalistą i znalezieniu odpowiedniego, bezpiecznego smoczka – podałam go dziecku. Od tamtej pory moje dni stały się spokojniejsze, tak samo jak moja córeczka. Niektóre maluszki mają tak wielką potrzebę ssania, że nie sposób jej zaspokoić bez smoczka uspokajającego. Tak właśnie było w naszym przypadku.

Historia Justyny pokazuje, że każdy powinien indywidualnie dobrać produkty, które zaspokoją potrzeby nowego członka rodziny. W tym przypadku odpowiedni smoczek okazał się strzałem w 10! Pamiętajmy jednak, że smoczek powinniśmy podać maluszkowi wtedy, gdy nauczy się dobrze chwytać i ssać pierś.

materiały prasowe

Kolekcja Salt&Pepper marki LOVI

Nasza druga bohaterka – Małgosia jest mamą 2-letniego Mateusza. Małgosia również miała obawy w związku z używaniem smoczka, ale przekonała się, że jest on bardzo potrzebny jej synkowi – i odpowiednio wybrany – jest również bezpieczny.

Zobacz także

Przede wszystkim mam radę dla każdej mamy: słuchajcie swojej intuicji! (Śmiech). Ja mojej początkowo nie słuchałam i przyczyniło się to do wielu bezsennych nocy. Mój synek, gdy był niemowlęciem, miał bardzo duży problem z zasypianiem. Był niespokojny, wybudzał się w nocy, zanosząc się płaczem. Bardzo się o niego martwiliśmy. W tamtym momencie czułam się bezsilna i nie wiedziałam, co może być tego przyczyną. Spędzałam z Mateuszem całe noce, tuliłam go, zapewniałam mu poczucie bezpieczeństwa, jednak i tak jego sen był niespokojny. Z pomocą przyszła moja mama, która zasugerowała mi, abym rozważyła zakupienie smoczka uspokajającego. Ja sama po cichu o tym myślałam, ale miałam pewne obawy. Nie chciałam, aby smoczek zastąpił Mateuszowi bliskość ze mną. Finalnie jednak zdecydowałam się spróbować. Ważne było dla mnie, aby smoczek nie zaburzał odruchu ssania, ponieważ bardzo zależało mi na tym, aby nadal karmić go naturalnie, przynajmniej do pierwszego roku życia. Podawałam smoczek mojemu synkowi przed snem, aby mógł lepiej się wyciszyć. Dowiedziałam się, że smoczek pozwala dziecku odciąć się od bodźców zewnętrznych, dzięki czemu łatwiej się relaksuje. Rzeczywiście zauważyłam zmianę. Mateusz łatwiej zasypiał i był spokojniejszy w trakcie snu. Gdybym miała ponownie podjąć decyzję o podaniu dziecku smoczka, to na pewno zdecydowałabym się na to szybciej – oszczędzając synkowi i sobie wielu nieprzespanych nocy.

materiały prasowe

Kolekcja Salt&Pepper marki LOVI

Obawa. To ona przede wszystkim była głównym prowodyrem tego, że nasze bohaterki nie chciały sięgnąć po smoczek. Marka LOVI w ramach kampanii #wybierambezpieczeństwo podkreśla, że warto wybierać produkty, w których powstawaniu brali udział eksperci. Właśnie w ten sposób powstały smoczki LOVI, które są wykonane z najwyższej jakości niejednorodnego silikonu, którego smak i zapach nie są odczuwalne dla dziecka. Gumka smoczka dynamicznego LOVI, rozciąga się i kurczy zgodnie z rytmem ssania dziecka, nie zaburzając odruchu ssania i naturalnego rozwoju mowy i zgryzu dziecka*. Ponadto występują one w wielu estetycznych wzorach, spośród których każdy znajdzie coś dla siebie – w ofercie marki LOVI znajdziecie m.in. takie kolekcje, jak Wild Soul, Salt&Pepper, Hey czy Stardust.
Doświadczenie i rady innych mam są nieocenione i często pozwalają lepiej przygotować się do tej wyjątkowej roli. Należy jednak pamiętać, że każde dziecko jest inne. Każde będzie miało zupełnie inne potrzeby. Nasze bohaterki wybrały bezpieczeństwo, a tym samym zaspokoiły potrzeby swoich pociech.

materiały prasowe

Kolekcja Wild Soul marki LOVI

* Badanie użyteczności produktu pod nadzorem medycznym w trybie ambulatoryjnym przeprowadzone na grupie 150 niemowląt w wieku 0-18 miesięcy na terenie polskich poradni specjalistycznych, rejonowych o profilu pediatrycznym i w poradniach neurologicznych NFZ w Katowicach, Rzeszowie i Bydgoszczy z udziałem położnych i rodziców.

Reklama

Artykuł powstał z udziałem marki LOVI

Reklama
Reklama
Reklama