Geny mają wpływ na wiele cech dziecka. Jeśli chodzi o pogodne usposobienie, wiele zależy od usposobienia rodziców i osób, które mają na dziecko bezpośredni wpływ, czyli niań, babć, dziadków i starszego rodzeństwa – zwłaszcza w pierwszych dwóch latach życia.

Reklama

Pogodni rodzice radosnych dzieci

Wzmacnianie w niemowlęciu naturalnej pogody ducha to jedno z najważniejszych i najwdzięczniejszych zadań rodziców. Radości życia należy uczyć od narodzin, a nawet wcześniej. Pogodna, zadowolona ze swojego odmiennego stanu mama i czuły, często śmiejący się tata to dla ukrytego w brzuchu malca najlepsza gwarancja, że świat, na którym wkrótce się pojawi, jest przyjemnym miejscem. Optymizm rodziców działa nie tylko na psychikę malucha – równy rytm serca, kołysanie drgającego z rozbawienia brzucha mamy to przyjemne, czysto fizyczne doznania, na które tak chętnie odpowiada własną aktywnością. To pierwsza próba nawiązania bliższego kontaktu. Przecież nawet po narodzinach przez pierwsze miesiące podstawową formą komunikacji niemowlęcia jest dotyk. Przytulane i pielęgnowane z czułością maleństwo rośnie zdrowo, bo wzmacniają je „witaminy”, których nie można podać w żadnej innej postaci: miłość, radość i szczęście.

Jak rozbawić niemowlaka?

Pogodne usposobienie można w malcu budować na różne sposoby: nucąc piosenki, tańcząc z nim w objęciach, kołysząc w ramionach, czy lekko podrzucając do góry, czule przemawiając do niego i bawiąc się jego rączkami czy nóżkami, drapiąc lekko po gołym brzuszku czy delikatnie łaskocząc (z tym trzeba jednak uważać, nie każde dziecko to lubi). Te codzienne czynności, wykonywane w atmosferze radości i akceptacji, sprawiają, że malec rośnie w przekonaniu, że życie jest piękne, a świat przyjazny. Wrażenie to wzmocnią wspólne zabawy: granie na prostych instrumentach (bębenku, cymbałkach, trójkącie), teatrzyk domowy, zabawy w chowanego (najpierw chowamy w dłoni małą zabawkę i odkrywamy ją, a potem pozwalamy zrobić to dziecku). Z raczkującym malcem można bawić się w „uciekaj, aż cię złapię”, turlanie piłeczki, którą malec goni na wyścigi z również raczkującym tatą lub mamą itp. Dziecko w ten sposób uczy się, jak przyjemnie organizować sobie czas, by się nie nudzić.
[CMS_PAGE_BREAK]

Codzienna porcja pogody

Sposób, w jaki odzywamy się do malca i to, co mówimy, ma dla niego ogromne znaczenie. Z tonu głosu, wyrazu twarzy niemowlę odczytuje nastrój rodziców lub opiekunki. Kilkulatkowi zapada w pamięć, jak dorośli komentują jego poczynania – czy z radością witają jego osiągnięcia i pocieszają przy porażkach, czy ograniczają się do podnoszenia poprzeczki i głośnych narzekań, gdy malec nie rozwija się w tempie przez nich oczekiwanym.

Od sposobu wyrażania np. dezaprobaty zależy, jak dziecko oceni siebie i sytuację, w jakiej się znalazło. Słysząc: „Źle postąpiłeś, bijąc Jasia, jest mi smutno z tego powodu”, wie, że zachowało się w tej konkretnej sytuacji niewłaściwie i sprawiło zawód mamie, ale ma szansę na poprawę. Jeśli natomiast usłyszy: „Jak mogłeś uderzyć brata? Ile razy ci mówiłam, że tak nie wolno! Jesteś okropny”, czuje, że zawiodło na całej linii i nie ma dla niego ratunku, bo nikt w jego poprawę nie wierzy („Tyle razy ci mówiłam!”). W efekcie wyrabia się w malcu albo zaufanie i optymizm (następnym razem powstrzymam się od bójki, aby nie zmartwić mamy), albo brak wiary w siebie (jestem okropny, nie ma dla mnie ratunku).

Zobacz także

Optymizmu można nauczyć

Rodzice nieświadomie programują swoje dzieci codziennymi reakcjami i opiniami, także na pozornie odległe od wychowania tematy. Trzeba bowiem pamiętać, że wszystko, każdy obraz, dźwięk i słowo, jest rejestrowane w mózgu i bezpośrednio wpływa na to, co dziecko myśli o otaczającym świecie i sobie. Tym bardziej że malec nie ma możliwości porównania tego, co słyszy od rodziców, z tym, jak jest postrzegany przez innych. Poza tym, dziecko szybciej uwierzy w to, co przekazują mu rodzice niż inni dorośli, z którymi ma bliski kontakt.

Kiedy dziecko słyszy: „Dziś miałam tak ciężki dzień, że marzyłam o wagarach, choć lubię swoją pracę”, „Jeśli chcemy pojechać na urlop do Włoch, dobrze byłoby nauczyć się choć podstawowych zwrotów” itp., to nawet nie rozumiejąc znaczenia słów, wyczuwa, że osoby lub zjawiska, o których słyszy, są miłe rodzicom, a oni wiedzą, co robić, by pokonać przeszkody. Koduje sobie w głowie, że nie należy bać się trudności, ale szukać rozwiązania. Dla poddanego takiemu treningowi malca przysłowiowa szklanka zawsze będzie w połowie pełna, nigdy w połowie pusta.

Reklama

Ewa Sawicka

Reklama
Reklama
Reklama