Idzie rak nieborak...
Bieganie na czworakach to trening idealny: ćwiczy mięśnie, koordynację i... mózg.
- Edipresse
Bieganie na czworakach to trening idealny: ćwiczy mięśnie i koordynację, doskonale wpływa na kręgosłup. Jest także świetną gimnastyką dla... mózgu.
Wydaje Ci się, że raczkowanie jest banalnie proste? Wręcz przeciwnie. Chodzenie na czworakach wymaga pokonania grawitacji (trzeba unieść brzuszek), umiejętności przenoszenia ciężaru z jednej strony ciała na drugą i zgrania ze sobą pracy rąk i nóg.
Zanim ruszy do przodu
Pamiętasz, jak trudno zapanować nad zdalnie sterowanym autkiem? Trzeba je najpierw „wyczuć”. Podczas raczkowania jest chyba nawet trudniej. Centrum sterowania, czyli mózg maluszka, musi wziąć pod uwagę nie cztery (prawo, lewo, przód, tył), a tysiące parametrów: jedne mięśnie się napinają, inne kurczą, prawa ręka i lewa noga ruszają do przodu, pozostałe kończyny czekają na swoją kolej itd. Nic więc dziwnego, że zanim malec ruszy przed siebie, musi sporo ćwiczyć. Około 10. miesiąca zaczyna bujać się w przód i tył, później raczkuje „na wstecznym” (jak robi to rak) albo z opuszczoną na pięty pupą. Czasem nawet zastyga w bezruchu i nie bardzo wie, co ze sobą zrobić.
Warto zachęcać
Ale spokojnie, dziecko samo do tego dojdzie. Zacznie raczkować prawdopodobnie około 11. miesiąca życia. Musi mieć jednak okazję do ćwiczeń, a także powód, by podjąć wysiłek. Dlatego nie trzymaj za długo malca w łóżeczku albo na leżaczku i nie wyręczaj go we wszystkim (np. podając mu każdą zabawkę, na którą spojrzy). Daj mu szansę: może sam dotrze do przedmiotu, który go interesuje? Przywołuj malucha do siebie i śmiej się radośnie, kiedy podejmie wyzwanie – radość mamy to dla niego najlepsza motywacja. Gdy nabierze wprawy, możesz jego „trasę” urozmaicić przeszkodami, np. klockami.
Zdarza się, że malec nie raczkuje, bo mu się... nie opłaca. Niektóre dzieci pełzają na tyle sprawnie, że nie mają ochoty na walkę z grawitacją. Pomaga prosta sztuczka: zwiększenie tarcia. Malec położony na dywanie nie będzie w stanie ślizgać się na brzuchu. Może zacznie inaczej kombinować.
Ćwiczą mięśnie, biodra...
Raczkowanie jest niezbędną gimnastyką dla kręgosłupa, gdyż dzięki niemu prawidłowo kształtują się jego naturalne krzywizny. Dobrze wpływa na panewki biodrowe i stopy (ustawia je w prawidłowej pozycji). Poza tym ćwiczy mięśnie – przede wszystkim obręcz barkową i biodrową.
... i pracuje mózg
Gdy Twój malec beztrosko plącze się innym pod nogami, w jego mózgu dzieją się ważne rzeczy – doskonalą się połączenia między półkulami. Raczkowanie angażuje cały mózg: zawiadująca lewą stroną ciała prawa półkula musi dogadać się z lewą, sterującą ruchami strony prawej. Dodatkowa trudność: pracę rąk i nóg trzeba zgrać w taki sposób, by maluch nie kicał jak zając, a poruszał się w systemie: prawa ręka z lewą nogą, lewa ręka z prawą nogą. Dwa centra ruchowe muszą więc współpracować, ale każde z nich jest w jakiejś mierze niezależne.
Raczkowanie doskonali także umiejętność koncentrowania wzroku na bliskich przedmiotach. Dzięki temu maluch będzie mógł w przyszłości skupić się na literach, a więc łatwiej nauczy się odróżniać jedne od drugich, układać je w słowa.
Nie wszyscy to potrafią
Niektóre dzieci omijają ten etap rozwoju. Ale nie ma powodu do zmartwienia: większość z nich ćwiczy potrzebne umiejętności w inny sposób. Może się jednak zdarzyć, że maluch, który nigdy nie raczkował, będzie miał w przyszłości kłopoty z nauką pisania, chwytaniem piłki lub innymi umiejętnościami.
Na wszelki wypadek warto więc malca zachęcać do raczkowania: bawić się w pieska, urządzać wyścigi na czworakach itp. Można (i warto) to robić nawet z kilkulatkiem.
Bezpiecznie ruszam w świat
Malec, który wprawił się w raczkowaniu, porusza się z imponującą prędkością. Na jego instynkt samozachowawczy nie można jeszcze liczyć.
- Zadbaj o to, by otoczenie było przyjazne dla takiego szkraba. W domu: schowaj chemikalia, zabezpiecz kontakty i schody, schowaj do szafy obrusy, pilnuj, by dziecko nie miało dostępu do przedmiotów, którymi można się zakrztusić. Na dworze: sprawdź, czy w trawie albo na piasku nie ma szkła, psich kup itd. Uważaj, gdyż malec może włożyć do buzi także to, czego nie da się posprzątać, np. biedronkę.
- Pamiętaj o oknach. Raczkujące maluchy błyskawicznie uczą się wspinać po meblach. A z sofy czy krzesła mogą dostać się na parapet.
- Uważaj na malucha. Pamiętaj, że w każdej chwili może Ci wejść pod nogi – również wtedy, gdy niesiesz kubek z gorącą herbatą czy talerz z zupą.
Wiosną pozwól maluchowi raczkować po łące, placu zabaw. Ale sprawdź koniecznie, czy na jego „trasie” nie ma kawałków szkła czy ostrych kamyków, które mogłyby trafić do buzi!