Reklama

Robimy dzieciom zdjęcia, czasem nawet je filmujemy, zaznaczamy na futrynie, ile urosły od wakacji. Ale różne śmiesznostki: absurdalne sytuacje, wymyślone na poczekaniu historie czy poprzekręcane wyrazy, często gdzieś ulatują. Można je zatrzymać!

Reklama

Blog i strona www
Internet pęka w szwach od blogów poświęconych dzieciom, także tym jeszcze nie narodzonym. Niektóre z nich są pasjonujące
i mają tysiące czytelników. Pamiętasz książki Jacka Pałki? „Na kłopoty – Bazylek”, „Przygody pana Bazylka” i „Bazylek daje sobie radę”. A zaczęło się od internetowego pamiętnika, w którym od 2002 roku samotny ojciec z wyjątkowym poczuciem humoru i ogromnym ciepłem opisuje scenki z życia synka. Pierwsza notka była o tym, jak sklejał kapcie chłopca klejem do glazury (bez powodzenia). Prowadzi zapiski do dziś (są na www.badmofuker.blog.pl). Choć z pewnością nie każdy rodzic doczeka się wydania swoich zapisków w postaci książki, każdy może założyć blog. To bardzo proste i nic nie kosztuje. Za to jaka radość, gdy po roku czy dwóch przejrzy się dawne zapiski!
Tak np. zrobił Tata Amelki (tataamelki.blog.interia.pl), który deklaruje, że swój blog będzie prowadzić do 10. urodzin córeczki. A na razie w „Mamo, to ja” radził innym ojcom, jak założyć internetowy pamiętnik (prowadzi go od blisko dwóch lat), ale przede wszystkim, co trzeba zrobić, by był taki jak trzeba. Na przykład spytać żonę, czy chce, by pisać również o niej, mówić tylko prawdę i nie bać się kompromitacji. W sieci można znaleźć też miliony stron poświęconych dzieciom. Jedne bogate (ze zdjęciami, filmami), inne skromniejsze. Jedne dowcipne, inne poważne. Wszystkie ciekawe – zwłaszcza dla ich bohaterów.

Słownik i cytaty
Nie prowadzę bloga ani nie mam strony WWW, ale – jak wielu rodziców – zapisuję powiedzonka swojego smyka. Mam w komputerze plik zatytułowany „A Bartek powiedział”. Na początku zawierał pojedyncze słowa. Same perełki, takie jak „swoń”, „metylek” czy „węż”. Później zaczęły się tam pojawiać zdania, które mnie rozbawiły albo zdziwiły. Na przykład takie: „Mamo, teraz ty jesteś duża, a ja mały. Potem ja będę duży, a ty mała. A potem odwrotnie” albo: „Auto taty ma alergię na benzynę” (rzeczywiście ma, bo jest na ropę).
Teraz są tam głównie opisy najróżniejszych sytuacji. Na przykład babcia opowiada Bartkowi bajkę: „...i wtedy króliczek zobaczył wielką marchewkę…”. Na to mój synek (z wielkim przejęciem): „Masz przerąbane, króliczku, bo ta marchewka – niestety – jest duchem!”. Rodzin-
ny hit: Bartek ogląda zdjęcie taty siedzącego na drzewie i mówi: „Tato, skąd ty się tam wziąłeś?”. Tata (prężąc dumnie muskuły): „No wiesz... Wszedłem! Jestem Supermanem!”. Bartek (z politowaniem): „Superman by wleciał!”. Gdy popsuł się komputer, oblał mnie zimny pot na myśl, że mogłabym to wszystko stracić. Dane udało się odzyskać – ale teraz wszystko wydrukowałam.

Zbiór bajek
Spisuję też bajki wymyślone przez synka. Najczęściej są to historie o Koniej (sic!) Bramie, która jest „za Łotwą, Warszawą i rzeką” (Bartek narysował nawet mapę). Poza końmi, które jedzą w restauracji siano i prowadzą rozrywkowy tryb życia, mieszkają w niej psy i kowboje (koledzy z przedszkola), a nawet wieloryb. Bartek uwielbia, gdy notuję opowieści w przeznaczonym tylko do tego celu zeszycie. Zanim zacznie mówić, oświadcza: „Mama, będę dyktować”, a potem robi ilustracje (niestety, często na tekście).

Nagrania i rysunki
Anna, mama Kamilki i Julii, łowi nie tylko słowa, ale także ich brzmienie. Robi to od chwili, gdy jej starsza córeczka dostała na trzecie urodziny magnetofon z mikrofonem. Pierwsze nagranie: solo solenizantki, która poprosiła gości o ciszę i sama sobie zaśpiewała „Sto lat”. – Moje kasety kryją w sobie prawdziwe skarby: gaworzenie Julki, jej stanowcze „Mama, da!”, przekonującą recytację „Lokomotywy” (Kamilka głównie sapie i dyszy)... Nagrywamy też wywiady. Ja przeprowadzam je z dziećmi, a one ze mną. Pytają np.: „Ciągle nie ma cię w domu. Czy musisz w pracy opiekować się szefem?”.
Z kolei Ewa zbiera rysunki swojego synka. Każdy jest opatrzony datą i komentarzem. Opisy dyktowane przez Kubę z miesiąca na miesiąc stają się bardziej precyzyjne. Kiedyś wystarczało: „Nora potyka się o własny ogon”. Teraz mały idzie na całość: „Organizm taty. Te kropki to woda. Reszta to naczynia. A to organizm mamy. Bez wody, bo zabrakło. W brzuchu jest za to dużo kawy”. – Zrobimy z nich album – opowiada Ewa. – „Wydajemy” je przy użyciu dziurkacza i wstążki.

Pierwsze ukochane zabawki
Maluchy na swoich pocieszycieli wybierają różne rzeczy, i nie zawsze są to zabawki. Misie i lalki znajdują się na pierwszym miejscu, ale na liście są także pieluszki, kocyki, poduszeczki... Warto wrzucić je do pudła skarbów :) Podobnie karuzelę z pluszaczkami, która umilała niemowlakowi czas.

Obowiązkowe „ku pamięci!”
Pierwsze buciki bobaska czy bransoletka z imieniem i nazwiskiem, którą maleństwo dostaje po narodzinach w szpitalu, mogą być początkiem wzruszającej kolekcji pamiątek. To świetny pomysł na specjalny prezent z okazji urodzin: 18., 25. czy 30. Na pewno każdemu łza zakręci się w oku.

mtj_dopisek.gif

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama