Przyznam szczerze, moje dziecko jeździ chyba w najgorszej spacerówce na świecie! Ale ma to swoje uzasadnienie. W mojej dzielnicy dziecięce wózki często nocami zmieniają właścicieli i zyskują drugie życie, służąc już nie do przewożenia dzieci, ale... tektury, złomu i skarbów ze śmietnika. Do tego mieszkam na parterze, a wózek parkuję na klatce schodowej. Trudno więc się dziwić, że wybierając spacerówkę, szukałam najtańszej i brzydkiej. Myślałam: „Jak zginie, nie będę żałować”. Na szczęście (lub nieszczęście, bo naprawdę jest paskudna!) do dziś stoi za drzwiami. Jak widać, kupując wózek, kierujemy się różnymi względami. O swoich wyborach opowiadają ma-my, które na spacerach z dziećmi zdarły już niejedne obcasy.

Reklama

Za... szóstym razem
Moja pierwsza spacerówka była niewypałem. Czterem kolejnym też czegoś brakowało do ideału. Ale wreszcie znalazłam wózek marzeń. Mam hopla na punkcie spacerów i... spacerówek! Zmieniałam je co kilka miesięcy, bo wciąż się okazywało, że „najlepszy” wózek, jaki kupiliśmy, wcale najlepszy nie jest. Pierwszy (mało zwrotny) zamieniłam na superlekki, niestety, praktycznie bez kosza na zakupy. Przed wyjazdem nad morze kupiłam więc wózek z wielkim koszem, w który mogłam zapakować tysiąc drobiazgów na plażę. Ta spacerówka nie miała jednak podnóżka i nóżki synka smętnie zwisały... Potem były dwie lekkie i zwrotne spacerówki, ale gdy się przeprowadziliśmy, okazało się, że nie radzą sobie one na niedokończonych chodnikach, których pełno na moim nowym osiedlu. Wjeżdżając w kolejne dziury, marzyłam o pompowanych kółkach. Mój wybór padł na Micralite Toro z dużymi tylnymi kołami i przednimi: małymi i skrętnymi (które czasem zastępuję parą pompowanych). Na szczęście tę spacerówkę można łatwo prowadzić jedną ręką. Przy niej więc już pewnie zostanę. No, chyba że znów znajdę coś jeszcze lepszego ;)
Dagmara Łączka, mama szesnastomiesięcznego Tymona

Wybrałam trzyfunkcyjny wózek
Coraz częściej kupujemy gondolę, spacerówkę i fotelik, które można montować na tym samym stelażu. Ja także zdecydowałam się na taki model. Szukałam przede wszystkim takiego wózka, który po złożeniu nie będzie zajmował zbyt dużo miejsca w samochodzie. Ale okazało się, że te oczekiwania były stanowczo za mało wygórowane... Kilka tygodni temu kółka mojej spacerówki zaczęły podejrzanie klekotać i boję się, że bez naprawy nie wytrzymają do czasu, kiedy synek skończy trzy lata. Najgorzej jest jednak z jej oparciem: nie rozkłada się na płasko, więc spanie na spacerze raczej nie wchodzi w grę. Nasz wózek nie ma też dobrych resorów i każda nierówność sprawia, że bobas się w nim trzęsie. Na szczęście ta spacerówka ma i zalety. Świetny jest podnóżek, który można zmieniać ze względu na wzrost maluszka. Ma też małe i skrętne kółka – to bardzo mi się przydaje. Po moich doświadczeniach z wózkami sądzę, że lepiej kupić tańszą gondolę (i tak smyk jeździ w niej dość krótko!) i dobrą spacerówkę, którą po dwóch latach można sprzedać.
Agata Golz, mama półrocznego Adasia
[CMS_PAGE_BREAK]

Polecam jazdy próbne
Gdy kupowałam gondolę, nie miałam pojęcia, co jest mi potrzebne. Dopiero spacerówka była świadomym wyborem, bo wiedziałam, na co zwracać uwagę. My zdecydowaliśmy się na przesiadkę z gondoli, kiedy tylko Ola zaczęła sama siedzieć. Najpierw długo zastanawialiśmy się, czego oczekujemy od spacerówki. Wszyscy radzili nam duże pompowane koła, ponieważ zapewniają większy komfort jazdy, zwłaszcza na nierównym terenie. Ale nam one nie były zupełnie potrzebne, bo spacerowaliśmy przede wszystkim po chodnikach. Chcieliśmy raczej coś lżejszego (mieszkamy na trzecim piętrze bez windy). Jednak najpierw staraliśmy się myśleć o tym, aby nowa spacerówka była komfortowa dla Oli, a dopiero potem, żeby była lekka i wygodna dla mnie. Największą zaletą naszego wózka jest to, że rozkłada się na płasko. Dodatkowy plus stanowi podnoszony podnóżek – nóżki malca nie powinny przecież zwisać! Dzięki osłonce na nogi nie potrzebujemy dodatkowych kocyków, nawet w chłodne dni. Nasz wózek ma obciążenie do 18 kg, więc najpewniej mała będzie jeździła w nim tak długo, jak będzie chciała. Chociaż kupowaliśmy spacerówkę w kwietniu, chcieliśmy, żeby była odpowiednia na wszystkie pory roku. Wybraliśmy więc taką, która ma obszerną budkę (zimą chroni przed wiatrem), a w lecie łatwo ją odpiąć, dzięki czemu powstaje lekki daszek. Nie mam czasu chodzić po sklepach, więc zanim zdecydowalam się na kupno wózka, poczytałam pisma dla rodziców, gdzie często są informacje o wózkowych nowościach, no i pogrzebałam w internecie. Dopiero kiedy wybrałam kilka modeli, pojechaliśmy obejrzeć nasze typy i sprawdzić, jak będzie się nimi jeździło. Dla mnie taka próbna jazda była bardzo ważna, dlatego kupno wózka przez internet zupełnie nie wchodziło w grę. Nie chciałam ryzykować.
Katarzyna Pilniak, mama półtorarocznej Oli

Idealna spacerówka
- Rozkładane oparcie. Powinno móc rozłożyć się na płasko.
- Przekładana rączka. Dzięki niej możesz zawsze prowadzić wózek w taki sposób, aby słońce nie świeciło dziecku w oczy.
- Kosz na zakupy. Albo na książkę, albo na zapasową pieluszkę i ubranko, albo na kocyk…
- Skrętne kółka. Które jednak w razie potrzeby można łatwo zablokować.
- Solidny, ale lekki stelaż. Wnoszenie wózka z malcem może być (nomen omen!) baaardzo ciężkie.
- Zdejmowana tapicerka. Łatwo będzie ją wyprać i wysuszyć.
- Podnóżek. Najlepiej taki, który regulujesz w zależności od wzrostu dziecka.

Zobacz także

Prawo do reklamacji
Przez dwa lata od daty zakupu masz prawo reklamować wózek. Reklamacji podlegają wady fabryczne i uszkodzenia powstałe podczas dostawy (w przypadku wózka zakupionego w sklepie internetowym), np. blaknące tapicerki, niesprawne hamulce lub odkształcone koła. Sprzedawca ma dwa tygodnie na uznanie (lub nie) reklamacji. Jeśli ją przyjmie, wózek zostanie odesłany do serwisu. Jeśli sprzedawca uznał reklamację za nieuzasadnioną, możesz zwrócić się do miejskiego (lub powiatowego) rzecznika praw konsumenta, gdzie za darmo uzyskasz pomoc przy wypełnieniu dokumentów.

mtj_dopisek.gif

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama