Przeziębienie rozwija się powoli, a jego przebieg jest dużo łagodniejszy niż charakteryzująca się nagłym początkiem grypa. Jednak pod względem szybkości rozwoju i potencjalnych skutków niechlubnym liderem jest bez wątpienia Inwazyjna Choroba Meningokokowa (IChM), która przebiega najczęściej pod postacią sepsy i/lub sepsy z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych. Od pojawienia się pierwszych objawów choroby do stanu zagrażającego zdrowiu i życiu może dojść w ciągu zaledwie 24 godzin.

Reklama

Przeziębienie, grypa czy meningokoki?

Do zakażenia drobnoustrojami wywołującymi wymienione choroby dochodzi podobnie, czyli drogą kropelkową. Dzieje się tak dlatego, że zarówno wirusy przeziębienia i grypy, jak i meningokoki, które są bakteriami, zamieszkują błonę śluzową gardła i nosa człowieka. Wystarczy zatem kaszel lub kichnięcie, by doszło do rozpylenia mikrobów w powietrzu i zakażenia drugiej osoby. Może się to wydarzyć np. podczas jazdy w windzie, na zakupach w galerii handlowej, na lotnisku czy w przedszkolu, wszędzie tam, gdzie jest duże skupisko ludzi.
Warto wiedzieć, że wirusy torują drogę bakteriom. Co to w praktyce oznacza? Banalna infekcja górnych dróg oddechowych zwiększa ryzyko wystąpienia IChM. Dlatego więcej przypadków zakażenia meningokokami występuje właśnie jesienią i zimą, kiedy łatwiej o przeziębienie.

Adobe Stock

Na szczęście inwazyjna choroba meningokokowa występuje dużo rzadziej niż przeziębienie czy grypa – w 2018 roku zdiagnozowano w Polsce 200 przypadków IChM. Ale samo nosicielstwo jest już dużo częstsze. „Szacuje się, że ok. 10 proc. społeczeństwa jest nosicielami meningokoków, a w skupiskach dziecięcych, takich jak żłobki czy przedszkola, odsetek ten jest dużo wyższy” – tłumaczy dr Alicja Karney z Fundacji Instytutu Matki i Dziecka (IMiD) w Warszawie. Bakteria, która jest nieszkodliwa dla nosiciela, może u drugiej osoby wywołać chorobę. Sprzyja temu chwilowe obniżenie odporności, ale także inne czynniki, np. kontakt z dymem tytoniowym. Choć jak przyznają lekarze tym najważniejszym czynnikiem jest wiek – ryzyko choroby w 1. roku życia jest kilkadziesiąt razy wyższe niż później.

Niepokojące objawy

Pierwsze objawy Inwazyjnej Choroby Meningokokowej przypominają przeziębienie lub grypę. Mogą pojawić się podwyższona temperatura, nudności, wymioty, rozdrażnienie, złe samopoczucie i ból mięśni. Dlatego choroba jest trudna do rozpoznania, nie tylko dla rodziców, ale nawet dla lekarzy.
Bardziej typowymi jej objawami, zwłaszcza jeśli IChM przebiega pod postacią sepsy (a dzieje się tak w 80 proc. przypadków) są: ból kończyn, ochłodzenie odległych części ciała (np. dłoni, stóp), przyspieszony oddech, szybsza akcja serca i zły stan ogólny.
Charakterystyczna dla meningokoków jest również wysypka wybroczynowa. „Na początku ma ona postać małych czerwonych punkcików na skórze o rozmiarze 1-2 mm, a więc łebka od szpilki, które mogą wystąpić w każdym miejscu na ciele, np. za uchem, między palcami, a u chłopców na mosznie” – opisuje dr n. med. Alicja Karney. Jeśli takie zmiany pojawią się na skórze dziecka, pierwszym – domowym sposobem na sprawdzenie, czy za wyspką stoją meningokoki, jest jej uciśnięcie – palcem lub szklanką (tzw. test szklanki). Jeśli pod wpływem ucisku zmiany na skórze zbledną, możemy być spokojniejsi. Jeśli wysypka nadal jest ciemnoczerwona, prawdopodobnie mamy do czynienia z zakażeniem meningokokami. W takim przypadku należy jak najszybciej zwrócić się o pomoc medyczną. Wysypka w ciągu kilku godzin może bowiem rozprzestrzenić się na całe ciało i przybrać postać plam, co grozi martwicą skóry, a nawet amputacją.
Niestety, wysypka pojawia się na dość późnym etapie choroby, w dodatku nie u wszystkich chorych. Ale ten sam problem dotyczy pozostałych objawów – mogą wystąpić w innej kolejności lub w ogóle się nie pojawić, co dodatkowo utrudnia postawienie właściwej diagnozy.

Jak rozpoznać meningokoki?

Na co w takim razie zwracać uwagę, by nie pomylić błahej infekcji z zagrażającą życiu sepsą?„Najważniejsza jest obserwacja dziecka. Należy upewnić się, czy jego stan ogólny się nie pogarsza, np. czy dziecko nie odmawia jedzenia i picia, nie podsypia, nie staje się niespokojne, czy nie dochodzą nowe objawy, tj. biegunka, wymioty” – tłumaczy dr n. med. Alicja Karney. I jak dodaje: „W przypadku podejrzanych objawów rodzic powinien zaufać swojej intuicji. Gdyż to on najlepiej zna swoje dziecko, np. wie, jak zwykle zachowuje się w czasie choroby. Zachęcam, aby opowiedzieć o swoich obserwacjach lekarzowi, zwłaszcza jeśli nie zna on dziecka i widzi je pierwszy raz w życiu”.

Zobacz także
Adobe Stock

Lekarze są zgodni, że dziecko zaatakowane przez meningokoki choruje inaczej niż zwykle. Co prawda to bardzo subiektywne kryterium rozpoznania choroby, ale bierze się je pod uwagę w diagnostyce inwazyjnej choroby meningokokowej. Dowód? W poważnych pismach naukowych można znaleźć opracowania, z których wynika, że silny niepokój rodziców jest uzasadnioną przyczyną hospitalizacji dziecka, nawet jeśli lekarzowi wydaje się, że obiektywne przesłanki przemawiają za błahą infekcją wirusową i przeciwko przyjęciu do szpitala.

Leczenie i pierwsza pomoc w chorobie

Infekcjom u dzieci często towarzyszy gorączka. W przypadku walki z meningokokami jej obniżanie nie jest skuteczne. „W powszechnym przekonaniu pokutuje mit, że jak się zbije gorączkę, to już jest wszystko dobrze, dlatego rodzice często się na tym skupiają – podczas konferencji prasowej z okazji Światowego Dnia Sepsy mówił dr hab. Ernest Kuchar z Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym WUM. - W przypadku sepsy, to nie pomoże – nadal będziemy mieli do czynienia z sepsą, tyle, że z niższą gorączką. Gorączka jest tylko objawem, a likwidacja objawu nie likwiduje przyczyny” – wyjaśnił ekspert.
W starciu z meningokokami nie pomogą także „naturalne antybiotyki”, takie jak miód, czosnek czy imbir, po które sięgamy w przypadku przeziębienia, a nawet grypy. Tutaj trzeba sięgnąć po ciężką amunicję, czyli prawdziwy antybiotyk. Paradoksalnie meningokoki łatwo zniszczyć. Lek musi jednak zostać podany bardzo szybko. Szacuje się, że każda godzina opóźnienia w antybiotykoterapii o 8 proc. zwiększa ryzyko zgonu.
Jak wyścig z czasem wygląda w praktyce? Według statystyk, średni czas trwania inwazyjnej choroby meningokokowej przed diagnozą i hospitalizacją wynosi 19 godzin. Ponieważ jej przebieg jest błyskawiczny, to nawet w przypadku odpowiedniej i szybkiej pomocy medycznej nie udaje się uratować 10 proc. chorych. Jeśli pomoc nadejdzie zbyt późno, odsetek ten sięga 70-80 proc. Dla porównania, z powodu grypy umiera od jednej do pięciu na tysiąc chorych.

Jak się uchronić?

Ryzyko przeziębienia czy grypy, a nawet inwazyjnej choroby meningokokowej można zmniejszyć dzięki przestrzeganiu zasad higieny, tj. unikanie dużych skupisk ludzi, niedzielenie się jedzeniem, dbanie o wilgotność śluzówek poprzez picie odpowiednich ilości wody oraz przebywanie w pomieszczeniach o właściwej wilgotności powietrza.
Jednak najbardziej skutecznym sposobem ochrony przez groźnymi drobnoustrojami są szczepienia. W przypadku grypy, ze względu na dużą zmienność wirusa, szczepienia należy powtarzać co roku. Szczepienie przeciw meningokokom daje odporność na wiele lat, a tym samym daje większy spokój, że kiedy pojawiają się objawy przeziębienia lub grypy, to wiemy, z jakim zagrożeniem mamy do czynienia.

Reklama

Artykuł powstał w ramach kampanii "Wyprzedź meningokoki"

Reklama
Reklama
Reklama