Reklama

O tym, czym oddychają polskie dzieci i jak zanieczyszczenie powietrza w miejscu, w którym mieszkamy wpływa na ich zdrowie, rozmawiamy z dr. n. med. Piotrem Dąbrowieckim, alergologiem, przewodniczącym Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP.

Reklama

Kiedy można przypuszczać, że dziecko choruje z powodu powietrza złej jakości?

– Jeżeli ustalimy, że w miejscu, w którym mieszkamy, normy zanieczyszczeń powietrza są znacznie przekroczone, gdy widzimy, że sąsiedzi zamiast prawdziwym węglem, palą czymś, co przypomina czarną masę, czyli mułem albo miałem węglowym, także gdy widzimy, że lubią kolekcjonować np. stare okna, możemy być pewni, że palą wszystkim. Jeśli mieszkamy w takim miejscu i dziecko choruje, możemy domniemywać, że część tych infekcji jest powodowana przez zanieczyszczenie powietrza. Dzieci z miejscowości, w których powietrze jest zanieczyszczone, chorują dwukrotnie częściej niż maluchy zamieszkujące tereny czyste ekologicznie, takie, gdzie mieszkańcy są rozsądni i nie trują siebie oraz sąsiadów.

Myślimy, że trują nas spaliny aut i wielkie kominy, tymczasem zło kryje się gdzie indziej?

– Ponad 75 proc. zanieczyszczeń, to tzw. niska emisja, czyli to, co generujemy we własnych domostwach, w małych nieatestowanych kotłowniach. Kiedy kupujemy najgorszy piec, bo jest najtańszy, wybieramy najgorsze paliwo, czyli muł i miał węglowy, kiedy spalamy w piecu wszystko to, co nagromadziliśmy po lecie, sami na tym cierpimy. Truciciel jest zawsze największym poszkodowanym – on i jego rodzina wdycha najwięcej zanieczyszczeń. Plus najbliżsi sąsiedzi. Obszar skażony wokół domu, który emituje zanieczyszczenia, to okrąg, którego promień odpowiada wysokości komina przemnożonej przez 10. To strefa rażenia, najbardziej zagrożone miejsce w danej miejscowości. Jeśli takich domów jest kilkanaście, może cierpieć cała wieś czy gmina.

Skąd rodzic ma wiedzieć, że powietrze w miejscu, w którym mieszka, nie spełnia norm?

– Najprościej wejść na stronę Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, znaleźć swoją miejscowość, sprawdzić, czy jest tam punkt pomiarowy, i go monitorować. Są aplikacje, które można ściągnąć na telefon, podające prognozowany poziom zanieczyszczeń powietrza na konkretny dzień. Ułatwią one planowanie spaceru z dzieckiem czy własnej aktywności na świeżym powietrzu, jeśli np. chorujemy na przewlekłe choroby układu oddechowego.

Jakie objawy są skutkiem powietrza złej jakości?

– Możemy je podzielić na objawy ze strony górnych i dolnych dróg oddechowych. Górnych – czyli katar, ból gardła, chrypa, podrażnienie gardła i nosa. Dolnych – zapalenia krtani, oskrzeli, płuc i zaostrzenia astmy.

Czy przychodzący do Pana pacjenci są świadomi zagrożenia?

– Niestety, nie. Są zdziwieni, kiedy pytam: „A w jaki sposób Państwo ogrzewacie swój dom?". Odpowiadają: „A jakie to ma znaczenie?". Tłumaczę: „Bardzo duże. Bo jeżeli grzejecie wszystkim, co zostało po lecie, węglem złej jakości, to nie dziwię się, że dziecko choruje, macie kaszel albo objawy astmy oskrzelowej". Jeżeli w domu jest otwarty kominek, wiadomo, że w sezonie grzewczym częściej będzie dochodziło do podrażnienia dróg oddechowych czy incydentów skurczu oskrzeli u osób, które mają astmę oskrzelową lub alergię predysponującą do rozwoju astmy. To, czym oddychamy, ma potężne znaczenie, bo warunkuje, czy zachorujemy na jakąś chorobę układu oddechowego czy nie.

Dr n. med. Piotr Dąbrowiecki, specjalista chorób wewnętrznych i alergologii, pracuje w Klinice Chorób Infekcyjnych i Alergologii w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie oraz w poradni alergologicznej NZOZ „Zdrowie” w Legionowie. Zajmuje się m.in. wpływem zanieczyszczeń środowiska na układ oddechowy, jest zaangażowany w edukację pacjentów, organizuje i prowadzi „Dni Spirometrii”.

Czytaj też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama