Reklama

Czy w ogóle warto uczyć przedszkolaka jazdy na nartach, skoro prawdopodobnie za kilka lat nauczy się tej sztuki znacznie szybciej? – Oczywiście – mówi Bartosz Brożkowski, instruktor. – Sport to zdrowie, a jazda na nartach to jeden z najfajniejszych sposobów spędzania czasu na śniegu. Daje frajdę, satysfakcję i sprawia, że zima cieszy.

Reklama

Naukę można rozpocząć, gdy dziecko ma mniej więcej cztery lata. Wcześniej jego aparat kostno-stawowy jest zbyt słaby i nie jest jeszcze wystarczająco sprawny, choć są wyjątki. – Zdarzają się bardzo sprawne trzy-, trzyipółlatki – wspomina instruktor. – Kilkulatek uczy się przede wszystkim przez naśladownictwo. „Skanuje” moją pozycję, próbuje zrobić to samo co ja. Musi być na to gotowy. Zawsze jednak warto próbować – bez naciskania i oczekiwania, że po kilku dniach nauki będzie jeździł jak Alberto Tomba. Niektóre dzieci uczą się błyskawicznie, inne potrzebują dużo więcej czasu. Ale wszystkie mogą nauczyć się jeździć.

4 rzeczy, o których musisz pamiętać
1. Nie ucz na siłę. Jazda na nartach ma być frajdą, a nie katorgą. Jeśli dziecko chce się uczyć, a nauka sprawia mu radość – świetnie. Jeśli broni się przed nią rękami i nogami, lepiej trochę poczekać. Jeżeli za żadne skarby nie chce założyć nart i (krótkie!) namowy nie pomagają, lepiej zabrać je na sanki, bo i tak nic z tego nie będzie. Może innym razem pójdzie lepiej? Wywieranie presji („Zapłaciliśmy za naukę, a ty co? ”), zawstydzanie („Kasia już potrafi”) i inne tego typu zachowania mogą zniechęcić dziecko na długo.
2. Nie zapominaj, że każde dziecko jest inne. Niektóre są zdyscyplinowane (słuchają naszych rad, potrafią się skoncentrować), a inne nie. Nie wszystkie również są utalentowane w tym samym stopniu. Nie denerwuj się, jeśli twoja pociecha nie może „załapać”. Każdy może nauczyć się jazdy na nartach – to kwestia czasu, jaki się na to poświęci.
3. Ważna jest motywacja. To może być słowna pochwała, nagroda (pójście na lody, nowa zabawka, słodycze) albo fakt, że rodzic także się uczy ( zajęcia są wspólne).
4. Uważaj, żeby nie przedobrzyć. Kilkulatek jest w stanie wytrzymać najwyżej godzinną lekcję. Poza tym po dwóch, trzech dniach często przychodzi kryzys – to normalne. W takiej sytuacji lepiej zrezygnować i przyjść na stok innego dnia.

3 rady dla tych, którzy decydują się uczyć dziecko sami
1. Podglądaj profesjonalnych instruktorów. Zobacz, co i jak robią i mówią, jakie sztuczki stosują i jak bawią się z dziećmi.
2. Zwróć uwagę na to, jaką pozycję mają ich podopieczni. Malec powinien mieć ugięte nogi, piszczele wsparte na języku buta. W takiej pozycji narty są dociśnięte do śniegu i dzięki temu bardziej sterowne.
3. Zachowaj zdrowy rozsądek i cierpliwość. Bez tego zarówno ty, jak i twoje dziecko szybko będziecie mieć dosyć narciarstwa.
[CMS_PAGE_BREAK]
9 powodów, by powierzyć naukę malca instruktorowi
1. Dziecko od początku uczy się jeździć bez błędów technicznych. Później, podczas kolejnych pobytów na stoku, nie utrwala ich. To ważne, bo ciężko się ich pozbyć. Chodzi np. o wadliwą postawę czy „siedzenie na tyłach” (odchylanie się).
2. Słucha instruktora chętniej niż taty. Przy obcej osobie jest bardziej zdyscyplinowane. I nie rozkleja się tak często jak przy najbliższych.
3. Instruktor wie, jak tłumaczyć, by smyk rozumiał, w czym rzecz… Zamiast „Zrób pług”, mówi np. „Układamy narty literkę A/ w kawałek pizzy” itd. Z czasem każdy instruktor wyrabia sobie własny sposób komunikacji z maluchami...
4. Ma swoje sposoby… Potrafi zaprzyjaźnić się z dziećmi i odpowiednio dobierać słowa, np. pomarańczowe zgrubienie na linie wyciągu dla dzieci nazywa „marchewką”. Przedszkolaki śmieją się i zamiast bać się wyciągu, dziarsko idą „na marchewkę”.
5. …Oraz umiejętności, które pomagają dziecku w nauce. Potrafi jechać na nartach tyłem, trzymając rękami przody nart smyka.
6. Potrafi poradzić sobie w niebezpiecznych sytuacjach, np. kiedy dziecko się rozpędzi, potrafi je dogonić i złapać.
7. Jest cierpliwy. Na pewno nie da klapsa ani nie nakrzyczy, gdy jego podopieczny zrobi coś źle.
8. Robi z nauki świetną zabawę. Dzięki temu malec uczy się chętniej.
9. Rodzic ma czas dla siebie. Może np. sam pojeździć na nartach albo cieszyć się tym, że jego pociecha dobrze sobie radzi.

5 rad, jak ubrać malca na stok
1. Kombinezon. Może być jedno-, lub dwuczęściowy (ten drugi jest o tyle wygodniejszy, że łatwiej „wypakować” z niego smyka, gdy zachce mu się siusiu), ale nie może krępować ruchów. Powinien mieć kołnierze śnieżne w nogawkach, które zakłada się NA BUTY narciarskie, a nie do środka, jak często robią rodzice. Włożony do buta kołnierz zwija się i uciska piszczel, a to bardzo boli.
UWAGA: NIE PRZEGRZEWAJ MALUCHA! To najgorsze, co można zrobić. Jazda na nartach to spory wysiłek, a spocone dziecko przeziębia się szybciej. Zbyt duża ilość warstw krępuje ruchy, przez co nauka staje się bardzo trudna. Zrezygnuj z szalika – przeszkadza, plącze się, rozwija. Kołnierz kominiarki wystarczająco zabezpiecza przed chłodem.
2. Kask + kominiarka. Kask jest obowiązkowy. Nie musi być najdroższy, ale dopasowany (nie może po założeniu na kominiarkę luźno kręcić się na głowie ani spadać na oczy), bo nie spełni zadania. Można go wypożyczyć.
3. Rękawice. Te wełniane lepiej sobie darować, zaraz staną się mokre. Najlepsze są rękawice narciarskie – nie przemakają tak szybko i pozwalają dobrze chwytać kijki. Na stok najlepiej zabrać dwie pary, bo nawet nieprzemakalne mokną.
4. Bielizna. Najlepsza jest bielizna termoaktywna. Jest ciepła i szybko schnie na ciele. Dzięki niej malec czuje się suchy, nawet gdy spoci się jak mysz.
5. Skarpety i rajstopy. Rodzice często zakładają pociechom dwie pary. To błąd, bo przez to trudniej dopiąć but. Para narciarskich skarpet wystarczy.

4 rzeczy jakie musisz wiedzieć o sprzęcie
1. Narty. Dobierz ich długość do wzrostu dziecka: powinny sięgać okolic brody. Zbyt krótkie uciekają na boki, więc są niestabilne: mały narciarz chwieje się do przodu i do tyłu. Z kolei zbyt długie trudno kontrolować czy zrobić na nich podstawową ewolucję – pług. Kolejna sprawa: lepsze są zazwyczaj narty taliowane (karvingowe), ponieważ dzieci z łatwością uczą się jeździć tą techniką. Jeżeli chcesz kupić narty, licz się z tym, że wystarczą, w najlepszym przypadku, może na dwa lata – maluch błyskawicznie z nich wyrośnie (możesz je sprzedać np. na giełdzie narciarskiej). Pamiętaj o konserwacji: gdy nie są nasmarowane, przykleja się do nich śnieg i trudniej się jeździ, poza tym szybko się niszczą. Narty możesz również wypożyczyć. Takie rozwiązanie ma kilka zalet: jeśli wyjeżdżacie na krótko, bardziej się to opłaca (ok. 10 zł za godzinę, 25 zł za pół dnia) i wypożyczający pomaga dobrać odpowiedni sprzęt.
2. Wiązania. Jeśli dziecko jest cięższe niż jego rówieśnicy, trzeba zwrócić uwagę na to, by skala na wiązaniach obejmowała jego wagę – zdarza się, że pierwsze z brzegu mogą nie wystarczyć.
3. Buty. Muszą być świetnie dopasowane (z naprawdę niewielkim luzem) i mieć co najmniej trzy klamry (dzięki nim można but dobrze dopiąć).
4. Kijki. Można je sobie darować, ponieważ są zupełnie zbędne podczas nauki. A nawet przeszkadzają w niej (chyba że instruktor powie inaczej).
[CMS_PAGE_BREAK]
4 zasady bezpieczeństwa, które musi znać dziecko
1. Nie wolno wjeżdżać na... innych narciarzy. To bardzo niebezpieczne, można sobie albo komuś zrobić krzywdę.
2. Trzeba uważać na tych, którzy są niżej. Z tych samych powodów, co w punkcie 1.
3. Należy być czujnym. Co jakiś czas trzeba obejrzeć się do góry i sprawdzić, czy nie zbliża się do nas ktoś, kto nie panuje nad nartami.
4. Warto słuchać instruktora. Wtedy gdy tłumaczy, jak korzystać z wyciągu (to właśnie wyciąg sprawia maluchom najwięcej kłopotów). I w każdej innej sytuacji.
UWAGA: NIE SPUSZCZAJ SMYKA Z OKA! Nawet dziecko, które doskonale zna zasady, nie zawsze o nich pamięta i... nie zawsze je stosuje.

3 ćwiczenia, które warto robić
1. Ruchy naprzemienne. Poprawiają koordynację ruchową rączek i nóg dziecka. Prawa ręka dotyka lewego kolana i odwrotnie.
2. Przysiady i podskoki. Doskonałe ćwiczenie na wytrzymałość – świetnie wzmacniają mięśnie nóg.
3. Slalom między butelkami. Maluszek skutecznie i szybko uczy się panowania nad ciałem. Balansuje ciężarem, co na stoku pomoże mu utrzymywać równowagę i sterować kierunkiem jazdy.

3 cechy stoku idealnego do nauki
1. Ma nieduże nachylenie. Takie, żeby prędkość, jaką może osiągnąć dziecko, była naprawdę minimalna.
2. Kończy się wypłaszczeniem. Dzięki temu maluch zdoła wyhamować albo nie będzie już zwiększać prędkości.
3. Jest w miarę szeroki i nie ma na nim tłoku. Stoki są czynne aż do wieczora, a większość rodziców zjawia się z dziećmi między 11.00 a 13.00. Często wystarczy wybrać inną porę.

3 propozycje zamiast nart
1. Sanki. Kochają je nawet najmłodsze maluchy, więc nie trzeba ich na nie namawiać. Lepsze są te z metalowymi płozami, ponieważ plastikowe szybko się niszczą.
2. Łyżwy. Może na nich jeździć już cztero- czy pięciolatek. Pamiętaj, że na początek nauki łyżwy jest lepiej wypożyczyć. Do jazdy malec potrzebuje jednak własnego kasku i porządnych rękawiczek.
3. Snowboard. Na desce może jeździć sześciolatek, bo jazda wymaga poczucia równowagi i niezłej koordynacji.

5 rzeczy, które powinny znaleźć się w apteczce
1. Woda morska w spreju. Pomaga udrożnić nos i nawilża śluzówkę (np. Marimer, ok. 20 zł, Stérimar, 23 zł).
2. Krople do nosa. Nie wolno ich nadużywać, bo uszkodzą śluzówkę (np. Nasivin, ok. 10 zł).
3. Syrop przeciwgorączkowy + termometr (np. Braun, 25 zł). Syrop działa przeciwzapalnie (Nurofen, 14 zł).
4. Preparat na ból gardła. Najlepszy jest w aerozolu (np. Tantum Verde, ok. 20 zł).
5. Syrop na kaszel. Wyciszy męczące kasłanie, pomoże zasnąć (np. Actifed, ok. 14 zł, Stodal, ok. 20 zł).

5 zabaw ułatwiających naukę
1. Policjant i złodziej. Maluch goniąc swojego instruktora, zapomina, że ma wciąż duże problemy ze skręcaniem (albo że mu się nie chce...).
2 Wyścigi. Większość dzieci lubi rywalizację, więc kiedy mają okazję się sprawdzić także na stoku, dają z siebie wszystko. I ćwiczą jazdę!
3 Odśnieżanie. Malec spychając śnieg na boki, ćwiczy pług, czyli najprostszy sposób hamowania na nartach.
4 Samolot. Dziecko balansuje ciałem z szeroko rozpostartymi rękami. Ta zabawa pomaga przy nauce skręcania, gdy trzeba obciążyć jedną ze stron ciała.
5 Wyścigówka. Smyk trzyma w rękach swoją „kierownicę” – krótki kijek albo gumowe ringo, i dzięki temu szybciej uczy się skręcać.
UWAGA: To tylko kilka przykładów – takich zabaw jest mnóstwo. Ich główny cel to nauka poprzez zabawę (np. w samolot), by dziecko zrozumiało i zobaczyło, jak ćwiczyć (że trzeba niczym kołujący nad miastem samolot przechylić się na jedną stronę), miało ochotę to robić (bo wtedy uczy się szybciej) i wciągnęło się w zadanie (nie ma czasu zastanawiać się, czy potrafi, czy nie).

Reklama

Konsultacja: Bartosz Brożkowski, Szkoła Narciarska SKI-CARV w Ustroniu.

Reklama
Reklama
Reklama