Franek był głodny. Zjadł na śniadanie kaszkę i banana, a potem Basia dała mu kawałek swojego kabanosa, ale i tak wciąż chciało mu się jeść. Poraczkował więc do Mamy, która tego dnia pracowała w sypialni.
– Nanek am, am – oznajmił.
– Tak, Franku – odpowiedziała Mama nieuważnie, bo właśnie pisała list do wydawcy.
– Nanek am? – upewnił się Franek.
– Tak, tak, synku.
Uspokojony Franek poraczkował do kuchni. Najpierw sprawdził, czy lodówka jest otwarta. Niestety, była zamknięta. Przeniósł się więc w pobliże spiżarni. Po drodze wyjadł suchy plasterek kiełbasy, który utknął między lodówką a szafką, i dwie czekoladowe kulki wyjęte ze szpar w podłodze. Tak pokrzepiony stanął chwiejnie przy framudze i przyjacielsko poklepał rączką drzwi do spiżarni. Wiele razy widział, jak Mama uderzała w nie lekko, gdy chciała, żeby się uchyliły.
Jemu też się udało za trzecim klepnięciem.
Skrzyp... – zaskrzypiały zawiasy i Franek aż usiadł na pieluszce z wrażenia na widok zastawionych torebkami i słoiczkami półek.
– Am, am... – wyszeptał w ekstazie i wsunął się do pełnego skarbów wnętrza. Chwilę stał niepewnie, trzymając się jednej z półek, a potem sięgnął po najbliższą torebkę.
Puff! – spadła i zawartość rozsypała się po podłodze. Franek usiadł, pochylił się i polizał biały proszek. Cukier puder. Fantastycznie! Zlizał prawie cały, a potem sięgnął po jedną z puszek. Było w niej słodkie kakao. I jeszcze po słój z makaronem. Twarde muszelki wyglądały po wysypaniu jak małe łódeczki na kakaowym morzu.
– Plum, plum – wymruczał Franek, bardzo zadowolony.
Właśnie wtedy do spiżarni zajrzała Basia.
– Co ty tu robisz?! – zawołała groźnie na widok siedzącego w brązowym proszku brata.
– Am, am – poinformował Franek i polizał oblepiony kakao palec. Basia zawahała się i obejrzała, czy ktoś nie nadchodzi.
A potem ukucnęła i spróbowała rozsypanego kakao. Było pyszne.
– Plum, plum! – powiedział Franek i pokazał siostrze makaronową łódeczkę. Basia rozpromieniła się. Chwilę potem zaczęła budowę portu z puszek pod jedną z półek i wyspy z torebek pod drugą. Rozsypała też trochę rodzynek i suszonych moreli.
– To będą rybki – oświadczyła.
– Plum, plum – potwierdził Franek. I dodał:
– Am, am! – gdy wpakował sobie do buzi dwie rodzynkowe rybki.
Mama skończyła pracę pół godziny później. W tym czasie w spiżarni powstała warow?nia z suchego spaghetti i zamek z wafli. Franek siedział na środku i podjadał fragmenty zamku, bardzo brudny i bardzo szczęśliwy.
– Co wy tu robicie?! – zawołała Mama, prawie tak samo jak niedawno Basia.
– Plum, plum! – odpowiedział Franek. Mama jednak nie przyłączyła się do zabawy.
Pomogła Basi sprzątnąć warownie i zamki, a potem sięgnęła po narzędzia...
Gdy dwa dni później Franek poklepał drzwi do spiżarni, szepcząc: „Am, am!”, ani drgnęły.
– Ne am, am? – zmartwił się Franek.
– Nie plum, plum – doprecyzowała Mama. – Za to am, am chętnie ci zrobię – dodała. Posadziła Franka przy stole i postawiła przed nim świeży rogalik i kakao w kubku. Franek patrzył na nie ze zmarszczonym czołem. Potem jednak uśmiechnął się, bo coś przyszło mu do głowy. Urwał rożek rogalika i wrzucił do kubka.
– Plum, plum! – zawołał. I zaklaskał z radości.

Reklama

©Egmont Polska
www.basia.com.pl

Reklama

Więcej przygód Basi znajdziesz w nowej książce „Basia i wyprawa do lasu”:

Reklama
Reklama
Reklama