Franek źle spał w nocy. Budził się, płakał i marudził. A kiedy w końcu wstał, miał zły humor. Siedział na podłodze goły, wściekły na cały świat i za nic nie chciał się ubrać.
– Ne! – krzyknął na widok skarpetek.
– Ne! – wrzasnął, gdy Mama usiłowała założyć mu koszulkę.
– Ne! – zaprotestował przeciwko spodniom.
– Za chwilę przychodzi Ola – powiedziała Mama. – Musisz coś założyć, jeśli chcesz iść z nią na spacer.
– Ne! – odpowiedział Franek z mocą.
– Przychodzi Ola? Z Kretem? – zainteresowała się Basia.
– Miała pójść z wami do parku, ale zostaniecie w domu, jeśli Franek będzie golaskiem.
– Ne! – podkreślił Franek na wszelki wypadek.
Basia stanęła naprzeciwko niego z zaciśniętymi pięściami. – Masz się natychmiast ubrać!
– Ne? – zaryzykował Franek i lekko wygiął usta w podkówkę. Nie lubił, kiedy Basia była na niego zła.
– A właśnie, że tak! Musisz być ubrany, bo ja chcę iść na spacer, jeść obwarzanki, biegać z Kretem i karmić kaczki.
– Ka ka? – upewnił się Franek.
I nie powiedział już „Ne!” ani na widok dresu, ani gdy przyszła Ola i zapakowała go do wózka.
Wyszli na dwór. Basia, szczęśliwa, że jest ciepło, biegła obok wózka i podśpiewywała z radości. Kret dyrdał obok i szczekał na wróble. Wózek co jakiś czas podskakiwał na nierównych płytkach, a wtedy Franek podskakiwał razem z nim i pokrzykiwał:
– Op, op!
A kiedy nie podskakiwał, obserwował świat i komentował to, co widzi.
– Tu tut! – wołał za przejeżdżającym samochodem.
– Au, au! – zagadywał do Kreta i spotkanych po drodze piesków.
Mijali ludzi, drzewa, ławki, kosze na śmieci, płot z plakatami, pana sprzedającego obwarzanki...
– Am, am! – zawołał Franek na jego widok.
Ola zatrzymała się i kupiła dwa sznurki obwarzanków. Gdy poszli dalej, Basia już nie biegła, skupiona na chrupaniu.
Kret też nie biegł. Szedł koło wózka i wyjadał to, co upuścił Franek. Czyli prawie wszystko.
W końcu doszli do parku.
– Op, op! – powiedział Franek. Tym razem znaczyło to, że chce, żeby go wyjąć z wózka.
A potem huśtali się na huśtawkach, grzebali w piachu, turlali po trawie, rzucali Kretowi patyki i karmili kaczki.
Franek o mało nie wpadł do stawu, tak mocno rzucał okruchy.
– Bam! – powiedział, kiedy opadł na brzuch, z nosem tuż przy wodzie. Powiedział też:
– Da! Da! – na widok kolorowych baloników. I jeszcze raz:
– Bam! – kiedy Ola kupiła mu balonik, a on usiadł na nim i zamienił go w mokrą szmatkę. Wołał też:
– Bła, bła! – gdy Basia odbiegała za daleko. Ale przez cały ten czas ani razu nie powiedział „Ne!”.
Kiedy wracali do domu, Basia jechała na wózku, oparta stopami o metalową podpórkę nad kołami. Franek siedział cicho, z głową przekrzywioną na bok i półotwartymi ustami. Nie komentował mijanych samochodów, ludzi i koszy na śmieci. Nawet przy panu z obwarzankami nic nie powiedział. Spał.

Reklama

©Egmont Polska
www.basia.com.pl

Więcej zabaw z Basią znajdziesz w nowej książce „Basi: Gdzie jest Kajetan?”:

Reklama


Reklama
Reklama
Reklama