Reklama

Dawno, dawno temu, jak to zwykle w bajkach bywa, żyła sobie królewna o imieniu Oliwia. Była piękną dziewczyną, o błękitnych jak bezchmurne niebo oczach, oraz czarnych długich włosach. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że Oliwia była nieszczęśliwa. Żaden z jej poddanych nigdy nie widział uśmiechu, który ożywiłby jej śliczne oczy.
Rodzice, król Karol i królowa Monika, robili wszystko, aby rozweselić swoją jedyną córkę. Sprowadzali na dwór różnego rodzaju magików, klaunów, błaznów, lecz wszystko na marne. Oliwia nadal pozostawała smutna. Nic jej nie cieszyło, ani piękno przyrody, ani śpiew ptaków, ani cudowna muzyka grana przez nadwornych grajków. Zdarzało się nawet, że dziewczynka słysząc pierwsze dźwięki melodii, zaczynała po prostu płakać i koncert natychmiast przerywano. Królewska para zasięgnęła nawet rady medyków, ale i to nie pomogło. W końcu któryś z doradców króla zaproponował nieśmiało, żeby wezwać na dwór czarownicę, zwaną Luna, czyli Księżyc. Owej wiedźmy wszyscy się bali, ponieważ krążyły legendy, że podczas pełni, zamienia się straszne zwierzęta i straszy ludzi w lesie. Zrozpaczeni rodzice jednak postanowili zapytać ją o radę. Luna przybyła na zamek i obejrzała Oliwię. Pokręciła smutno głową i zapłakała nad losem młodej księżniczki. Król widząc to, zapytał:
- Czyż naprawdę nic się nie da zrobić dla naszej córki?
- Jest jeden sposób, ale nie mogę o tym mówić- odpowiedziała wiedźma.
- Jaki? Wyjaw go proszę- błagała królowa Monika.
- Musiałabyś pójść do lasu w czasie pełni księżyca- zwróciła się czarownica do królowej- i wytrzymać tam do rana, bez żadnej broni, bez jedzenia i picia.
- Pójdę!- odparła bez wahania Monika.
- Pamiętaj, że to jest magiczny las i nie wiesz, co może cię tam spotkać- przestrzegła Luna- Możesz nawet zginąć.
- Nieważne, dla Oliwii jestem w stanie znieść wszystko, jeśli tylko moja ofiara pozwoli jej być szczęśliwą, to podejmę się tego zadania.
Królowa Monika, tak jak obiecała, tak i zrobiła. W blasku księżyca weszła do ciemnego lasu, po raz ostatni spoglądając w stronę oświetlonego zamku. Las był ciemny i złowieszczo cichy. Od czasu do czasu z pobliskiego drzewa zrywał się z krzykiem ptak, spłoszony obecnością człowieka. Królowa mimo strachu szła uparcie naprzód. Po półgodzinnej wędrówce zauważyła rosnące dziko jagody i poczuła straszny głód. Postanowiła je zerwać i zjeść, gdy obok niej pojawił się jeleń. Był piękny, ale ranny. Jego racica utkwiła w pułapce zastawionej przez myśliwych. Zwierzę było na skraju wyczerpania. Monika niewiele myśląc, podeszła do jelenia, ostrożnie uwolniła go z uwięzi, nakarmiła go zerwanymi wcześniej dla siebie jagodami i napoiła wodą z pobliskiego strumyka. Zwierzę zaskakująco szybko odzyskało siły i pobiegło w głąb lasu. Królowa kontynuowała swoją wędrówkę. Nagle jej oczom ukazał się najpiękniejszy kwiat, jaki kiedykolwiek widziała na oczy. Podeszła bliżej i nachyliła się, by go powąchać. Pachniał tak samo cudownie, jak wyglądał. Monika pomyślała, że mogłaby go zerwać i podarować córce, ten gest na pewno poprawiłby humor Oliwii. Już wyciągała rękę po kwiat, ale powstrzymała się. Przecież zanim go doniesie do domu, roślina zwiędnie. Lepiej więc niech kwiat rośnie nadal i cieszy oczy ludzi. Królowa poszła dalej. Nagle w lesie zrobiło się jakby jaśniej i jej oczom ukazała się polana, nad którą wisiał okrągły księżyc. Na trawie zaś leżał duży płaski głaz, wielkości człowieka, na którym…położona była Oliwia. Monika szybko podbiegła do córki, ale ta spała kamiennym snem i nie reagowała na wołanie matki. Nagle obok królowej pojawiła się wiedźma Luna ubrana w ozdobną szatę. Trzymając sztylet w dłoni powiedziała:
- Droga królowo, oto twoja szansa na uratowanie córki. Musisz przyjąć ode mnie ten sztylet i wbić go sobie w serce, a wtedy Oliwia powróci do świata i odzyska radość życia.
Monika wiedziała, że nie ma innego wyjścia i wzięła nóż od czarownicy. Podeszła jeszcze raz do córki, pochyliła się nad nią, czule pocałowała i wbiła sobie nóż prosto w serce. W tej właśnie chwili księżyc schował się za chmurami, a niebo rozświetlił piorun, który uderzył prosto w kamień, na którym leżała Oliwia. Dziewczynka obudziła się i zobaczyła leżącą matkę obok siebie. Głośno zaszlochała, ponieważ mimo iż spała, słyszała rozmowę obu kobiet. Do płaczącej księżniczki podeszła czarownica i powiedziała:
- Nie martw się kochanie, za chwilę twoja mama się obudzi. Będzie cała i zdrowa.
- Ale przecież ona przebiła sobie serce sztyletem!- wykrzyknęła Oliwia.
- Wierz mi, że jej serce bardziej rozdzierał twój smutek, niż ostrze noża.
W tym momencie królowa Monika obudziła się, a na jej szacie nie było żadnego śladu krwi. Czarownica Luna podeszła do niej i powiedziała:
- Królowo, twoja odwaga i poświęcenie są godne podziwu. Nie każdego byłoby stać na taki czyn i nie mówię tu tylko o ratowaniu córki. Przeszłaś pomyślnie dwie wcześniejsze próby. Uratowałaś jelenia od powolnej i bolesnej śmierci. Nakarmiłaś go, napoiłaś, uwolniłaś z pułapki. Nie zerwałaś również pięknej rośliny, by mogła dalej żyć i rosnąć. W nagrodę odzyskałaś swoje życie, a klątwa, która została rzucona na Oliwię, kiedy ta była jeszcze niemowlęciem zniknęła.
Tak oto pomyślnie zakończyła się cała historia, Oliwia z mamą wróciły do zamku, a Luna przemieniona w jelenia pobiegła w las. Księżniczka odzyskała radość życia i jeśli, Drogi Czytelniku, wsłuchasz się w szum wiatru, czasami możesz usłyszeć jej śmiech…

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama