Do autorki bajki trafił zestaw kosmetyków do pielęgnacji włosów BIOWAX Botanic.

Reklama

Dla moich niesfornych dzieciaczków: Nicoli i Szymona, aby pamiętali, że nawet w niepozornej rzeczy tkwić może wielka magia, trzeba ją tylko odkryć… Zabawę czas zacząć!
Tego ranka Nicola i Szymon obudzili się bardzo wcześnie. Wcześniej, niż zwykle. Wiatr za oknem wyginał konary drzew, a siąpiący deszcz spływał długimi sznureczkami po szybach.
- Brr, ale zimno! – chłopiec wydął wargi i z rozmachem cisnął poduszką w kierunku siostry. Nie trafił, ale dziewczynka i tak posłała mu spojrzenie pełne piorunów. Szymon, jakby tego nie widząc, kontynuował:
- I co my dziś będziemy robić? Na podwórku mokro, błoto… I ten wiatr … chyba już wszystkie liście zerwał z kasztanowca przed domem…
- Może zakradniemy się na strych? – z entuzjazmem w głosie powiedziała Nicola.
- A babcia? Na pewno nas nakryje! I znowu będzie szlaban na telewizję!
- Oj tam! Ja się nie boję! Będziemy bardzo cicho… No chodź! Nie mów, że się boisz!
Ostatnie słowa dziewczynki chyba poskutkowały… Szymon wciągnął na siebie pasiasty golf, założył brązowe spodnie, nogi wsunął w tenisówki i już był gotowy do penetracji zakazanego rejonu domu.
- Chodź! No pospiesz się, póki babcia jeszcze śpi! – ponaglał Nicolę, która z namaszczeniem zakładała rajstopy. Babcia nie będzie spała do południa!
Ostrożnie, aby nie zbudzić domowników, sykając zębami przy każdym skrzypnięciu deski, rodzeństwo poczęło wspinać się po schodach na strych. Na zewnątrz hulał wiatr. Uderzając gałęziami w szyby potęgował uczucie niesamowitości. Po kilu minutach i pokonaniu kilkudziesięciu stopni byli na miejscu.
- Zabrałeś latarkę? – zaniepokoiła się Nicola – troszkę tu ciemno!
- Zapomniałem, ale nie wracam! Jakoś damy radę… Przeciskając się pomiędzy szpargałami dziewczynka wykrzyknęła: - Patrz! Ten kufer zasłania okno… Odsuńmy go i będzie jaśniej!
Jednocząc siły dzieci przesunęły kufer sprzed okna i snop światła oświetlił wnętrze strychu.
- Ale tu dużo rzeczy! - Szymon rozdziawił buzię – Od czego zaczynamy? - Może od tego kufra? – z wypiekami na twarzy odrzekła Nicola i już uchylała wieko. Pośród szpargałów: starych książek, dokumentów, starych fotografii… leżał rękopis. Obłożony był w drewniane okładki, przewiązany barwną wstążką. Szymon od razu zwrócił na niego uwagę. Delikatnie wyjął go z kufra i położył na podłodze przed oknem. Ujął okładkę i otworzył. Na pierwszej stronie oczom dzieci ukazał się czterowiersz, który Nicola przeczytała na głos:
Gdy przeczytasz strofy te Dziwy wokół zaczną się! Uważaj, zastanów się Czy naprawdę tego chcesz!
Ledwo wybrzmiały ostatnie słowa wiersza, zrobiło się jasno i jeszcze zimniej, niż było przedtem. Na kartę rękopisu spadł płatek śniegu. Litery wiersza stawały się nieczytelne, bowiem atrament rozmywając się tworzył wielkie kleksy.
- Szymon! Co się dzieje?
- Nie wiem, ale zaczynam się bać… To nie jest naturalne.
- AAA psik! – Rozległo się za plecami dzieci. Te przeciągi są nie do zniesienia! Muszę koniecznie napić się herbatki z malin. Szymon i Nicola odwrócili głowy, jak na komendę. Przed nimi stał mały, piegowaty stwór o długich, szpiczastych uszach, w kraciastych spodniach.
- Kim jesteś? – zapytał chłopiec.
- Jestem Robuś – elf rozrabiaka… a wy… już macie kłopoty! I nie czekając na reakcję dzieci dał susa w stos gałganów unosząc je do góry i robiąc mnóstwo hałasu.
Strychem zatrzęsło. Miało się wrażenie, że elf był nie jeden, a strych opanowało tysiąc elfów, rozrabiających ile tylko były w stanie. Na Szymona i Nicolę padł blady strach. Patrzyli na siebie osłupiali, nie mając pojęcia, co robić.
- Szymon! – piszczała przestraszona dziewczynka – zrób coś, bo ten Robuś obudzi babcię! Jak babia zobaczy co się tu wyprawia… oj będzie z nami źle!
- Gdzie te kartki z tym wierszykiem? Nicola! Gdzie one są? - Tu! Dziewczynka podniosła rękopis z zaspy śniegu, która utworzyła się obok kufra i podała go bratu. Chłopiec zaczął energicznie przewracać kartki. - Musi tu być coś o tym elfie! Musi! Trzeba tylko poszukać! Padający śnieg szybko pokrywał pismo, rozmazując litery. Śnieg był wszędzie, wciskał się za kołnierze i do butów. Dodatkowo całym strychem wstrząsały stukania i grzmoty. Robuś właśnie uniósł olbrzymi wieszak z futrami i cisnął nim w okno. Posypało się szkło…
- Pospiesz się! – Krzyczała Nicola – szybko!
Na ostatniej stronie zauważyli czterowiersz, podobny do tego z początku rękopisu.
- To musi być to! – wykrzyknął uradowany Szymon i bez chwili zastanowienia przeczytał: Kiedy psoty znudzą Cię, Powiedz: dość, uspokój się! Jeśli nie zająkniesz się, Wszystko w mig odwróci się! Gdy skończył czytać spojrzał na siostrę – w jej oczach dostrzegł iskierkę radości. I dopiero wtedy poczuł, że nie stoi już w zaspie śniegu, że nie jest mu zimno, a wiatr nie targa mu już włosów. Rozejrzał się dookoła. Na strychu panował lekki półmrok i cisza tak wielka, że aż dzwoniło w uszach. Wszystko też stało na swoim miejscu, tak, jak było przedtem.
- Uff – Nicola opadła na kolana. Udało się!
- Ale przygoda! Kacper mi nie uwierzy! – emocjonował się Szymon – Nikt mi nie uwierzy!
- Nikomu nie powiemy! Trzeba ukryć gdzieś ten rękopis, bo z niego są same problemy. Chyba nie chcesz znowu wizyty Robusia? Albo jeszcze kogoś innego? – zdecydowanie odrzekła Nicola.
- Masz rację! Przygoda przygodą, ale o mało nie przypłaciliśmy jej, jeżeli nie własnym życiem, to co najmniej zdemolowaniem domu.
- I złością babci… - dodała Nicola. A właściwie, która to może być godzina? Zaczynam być głodna!

Reklama
Reklama
Reklama