Reklama

Do zwyciężczyni październikowej edycji trafił zestaw kosmetyków z ekskluzywnej linii BIOVAX AKTYWNY WĘGIEL & ACAI AMAZOŃSKIE.

Reklama
Dla Radka i Remika, żebyście zawsze pamiętali, że dla mamy jesteście wyjątkowi i to nigdy się nie zmieni.

Maks Luzak był niewielkim, szarym samochodem miejskim. Miał jednak duże ambicje i szalone pomysły. Często ryzykował i wiele z jego przygód było niebezpiecznych. Maks Luzak jednak wcale się tym nie przejmował. Chciał być podziwiany i wyjątkowy. Nie lubił kiedy mówiono o nim – to małe miejskie auto. Maks, nie był zwykłym autem i udowadniał to wszystkim, którzy go znali.
W miasteczku czuć było nadchodzącą jesień. Dni robiły się coraz krótsze, noce były zimne, coraz częściej padał deszcz. Lato odhodziło na kilka miesięcy. Nowa pora roku czasem podarowała mieszkańcom kilka ciepłych dni i jasne promienie słońca tańczące wśród spadających liści, jednak wszyscy wiedzieli, że fala upałów minęła. Maks Luzak uwielbiał jesień. Stawał często pod wielkimi rozłożystymi dębami, tylko po to, żeby żołędzie spadały mu na karoserię. Uwielbiał głuche –puk! kiedy małe brązowe nasiona dębu uderzały o maskę. W dniu kiedy Maks miał zawieźć panią Halinkę do dentysty zerwał się silny wiatr. Gałęzie drzew uginały się pod mocnymi podmuchami. Liście wirowały w powietrzu, jakby chciały z powrotem zawisnąć na drzewach. Flagi łopotały groźnie. Większość samochodów tego dnia została w garażach. Ogłoszono, że bez ważnych powodów lepiej zostać w domach. Mieszkańcy miasta pozamykali okna i postanowili przeczekać wichurę. Pani Halinka odwołała wizytę u dentysty. Maks był niezadowolony, nie lubił kiedy zmieniała plany. Postanowił wyjechać z garażu i wybrać się na wycieczkę przez las. Ta droga była jego ulubioną niezależnie od pory roku. Las był miejscem niedostępnym dla większość samochodów, tylko Bruno, terenówka pana Staszka – leśniczego, mogła wjechać poza wyznaczoną główną aleję. Maks Luzak tylko raz uprosił ich, żeby zabrali go ze sobą.
Wycieczka do lasu w czasie wichury nie była dobrym pomysłem. Mimo, że Maks trzymał się głównej drogi okazało się, że na trasie jest mnóstwo połamanych gałęzi.
- Dam radę! Nie jestem przecież zwykłym, szarym samochodem. – mówił do siebie nieco przestraszony Maks. Drzewa w lesie szumiały złowieszczo, robiło się coraz ciemniej. Nadciągała burza. Maks wiedział, że nawet jeśli teraz zawróci do garażu w mieście i tak nie zdąży przed nawałnicą.
- Poczekam pod moim dębem. – postanowił.
Dąb Maksa był pomnikiem przyrody, czyli najstarszym drzewem w lesie objętym ochroną. Miejski samochodzik lubił stać pod nim i wyobrażać sobie, że też będzie kiedyś taki dumny, wyjątkowy i podziwiany. Okazało się jednak, że tym razem parkowanie pod starym drzewem nie był dobrym pomysłem. Przy kolejnym podmuchu wiatru z korony posypał się na karoserię Maksa grad żołędzi, a spróchniała gałąź spadła tuż przed jego maską tarasując mu drogę. Maks znalazł się w pułapce - z tylu miał potężny pień, a z przodu ułamany konar .
- O nie! Co teraz zrobić? – Maks Luzak nie wiedział jak wyjechać z potrzasku.
Wiatr przybrał na sile, a pierwsze grzmoty słychać był z oddali mimo szumiącego wiatru. Całe szczęście pan Staszek z Brunem terenówką wyjechali w teren by sprawdzić czy w leśniczówce wszystko jest odpowiednio zabezpieczone. Wracając przejeżdżali obok ogromnego dębu.
- A to kto? – Bruno zahamował gwałtownie.
- Maks co Ty tu robisz w taką pogodę? Nie słyszałeś komunikatu o wichurze? – zapytał zdziwiony.
Maks zaczerwienił się ze wstydu. – Słyszałem, ale chciałem przejechać się główną aleją. Wiesz, że uwielbiam kiedy żołędzie odbijają się od karoserii. Ale ta gałąź spadła mi przed maską i teraz nie mogę się ruszyć.
- Oj Maks. Nie można w czasie burzy i wichury stać pod drzewami. To niebezpieczne. – przypomniał Bruno.
- Tak wiem. Przepraszam.
- Dobrze, że nic Ci się nie stało. Zaraz Ci pomogę.
Pan Staszek zawiązał linę wokół konaru i Bruno swoją wyciągarką odsunął konar od maski Maksa. Przeciągnął go na drugą stronę drogi, a potem powiedział:
- A teraz jedź za mną. Przeczekasz wiatr w moim garażu.
- Dziękuję Bruno.
- Nie ma za co Maks.
Oba samochody szybko wyjechały z lasu i skierowały się w stronę miasta. Bruno parkował w wielkim garażu, w którym oprócz niego stało jeszcze kilka innych pojazdów. Maks Luzak całą drogę zastanawiał się jak może podziękować Brunowi za pomoc. Postanowił, że następnego dnia zabierze go do myjni „Łaskocząca piana”. Niezależnie od pory roku Maks Luzak zawsze wyglądał elegancko. Pani Halinka pilnowała, żeby odpowiednio się prezentował. Uznał zatem, że Brunowi spodoba się samochodowe SPA.
Następnego dnia oba auta wybrały się do myjni. Po drodze Bruno powiedział Maksowi kilka ważnych słów:
- Maks, żeby być wyjątkowym i podziwianym nie trzeba robić niebezpiecznych rzeczy.
- Jak to? – zapytał zdziwiony Maks Luzak.
- Każdy z nas jest inny i ma inne zadania. Ja pomagam panu Staszkowi. Lubię to, ale wiem też, że nigdy nie będę limuzyną, która uczestniczy w ważnych wydarzeniach. Ty jesteś samochodem miejskim, więc potrafisz świetnie odnaleźć się w miejskim hałasie. Ja tego nie potrafię, szybko czuję się zmęczony szumem innych aut. Każdy z nas jest inny i ma inne talenty – to tworzy naszą wyjątkowość. Jesteś wyjątkowy Maks, dla mnie, dla pani Halinki i pewnie dla wielu innych. Wystarczy, że Ty sam w to uwierzysz.
Maks Luzak po rozmowie z Brunem terenówką spojrzał na siebie oczami innych i dostrzegł, że podziwu innych nie zdobywa się ryzykownym zachowaniem. Nadal lubił parkować pod starym dębem i słuchać stuków spadających żołędzi, ale wybierał dni w które wiatr wiał delikatnie, a słońce mocno ogrzewało mu maskę. Niebezpieczne przygody stały się tylko wspomnieniem.

Reklama
Reklama
Reklama