W kuchni można się nauczyć o wiele więcej niż tylko, jak zjadać to, co zostało ugotowane – napisał Jamie Oliver w książce „Lubię gotować”. Jego zdaniem w gotowaniu z dziećmi najważniejsze jest nie pieczenie ciasteczek w kształcie zwierząt, ale „wąchanie, dotykanie, tworzenie, smakowanie, radosny śmiech i pałaszowanie”. Nie czekaj, aż twój przedszkolak podrośnie. Gotujcie razem już teraz. Najlepiej od dziś!

Naprawdę warto!
Zaproszenie kilkulatka do kuchni to trochę jak wpuszczenie do środka trąby powietrznej: bałagan gwarantowany. Wymazany dżemem czy masłem blat to jednak nic wobec tego, co się zyskuje.
✔ Dziecko uczy się czerpać przyjemność z gotowania i jedzenia. Ma okazję przekonać się, że starannie przyrządzony domowy frykas jest smaczniejszy niż bułka w papierze albo gotowy baton. I że nie wszystko musi być z torebki, kostki, pudełka... A to oznacza, że jest szansa na to, iż w przyszłości nie zechce jeść byle czego.
✔ Poznaje warzywa i inne produkty. Gdy przebrany za fasolkę Jamie Oliver rozmawiał o warzywach z sześciolatkami, okazało się, że maluchy nie mają pojęcia jak wygląda por czy bakłażan! Twoje dziecko nie będzie nikogo szokować brakiem podstawowej wiedzy – będzie ją miało.
✔ Świetnie się bawi... Możne nalewać, przelewać, wsypywać, mieszać i robić mnóstwo innych rzeczy. A przy okazji uczy się, że to, czy przyjemnie spędzamy czas, zależy głównie od nas, a nie od tego, czy w pobliżu jest Aquapark albo kino.
✔ …i tworzy! Przyrządzając obiad czy kolację, można wymyślać nowe potrawy i nietypowe połączenia. No bo w końcu kto powiedział, że naleśników nie smaruje się musztardą? Można też (i warto!) wymyślać nowe, śmieszne nazwy dla tego, co dobrze znamy. A także twórczo podejść do odwiecznych kuchennych problemów i na przykład kroić cebulę w masce do... nurkowania.
✔ Nabiera wiary w siebie. To nie byle co zrobić coś własnymi rękami. I to tak, żeby to coś dało się zjeść i w dodatku smakowało innym! Skoro udało się z szaszłykiem owocowym, z innymi potrawami też się uda!
✔ Uczy się mnóstwa rzeczy. Poznaje nowe słowa, kolory, kształty (okrągłe plasterki pomidora, kwadratowe kromki razowca itd.), liczby („Podaj mi trzy marchewki i jednego ogórka”), pojęcia (dowiaduje się, że jest coś takiego, jak litr, kilogram). Eksperymentuje („Surowy makaron da się połamać. A ugotowany?”). Zdobywa wiedzę o świecie (dowiaduje się, że marchewka rośnie pod ziemią, a czereśnie na drzewach, że banany przywozi się z daleka, że w Chinach je się dużo ryżu).
✔ Ćwiczy paluszki. I to nie gorzej niż wówczas, gdy lepi coś z plasteliny albo wycina. Na początku krojenie czy lepienie klusek nie będzie mu wychodzić najlepiej, ale nabierze wprawy.

Ty także zyskujesz
Choć gotując wraz z przedszkolakiem, będziesz miała więcej sprzątania, ty także na tym korzystasz:
✔ Nie musisz rozstrzygać dylematu „zająć się dzieckiem, czy przygotować kolację?” Możesz robić jedno i drugie równocześnie, w dodatku z przyjemną świadomością, że niczego nie robisz na pół gwizdka. A to rzadki luksus, gdy się jest zaganianą mamą, prawda?
✔ Wychowujesz pomocnika. Maluchowi, który lubi z tobą przyrządzać sałatkę czy kręcić korbką młynka do pieprzu, nie przyjdzie do głowy, by traktować cię jak służącą. Taki smyk wie, że pomaganie w domu to coś normalnego i fajnego.
✔ Posiłki przestają być horrorem. Tak to już jest, że to, co się zrobiło własnymi rękami (z niewielką pomocą mamy), smakuje o wiele bardziej. Dotyczy to zwłaszcza niejadków!

Reklama

Zasady są ważne
Koniecznie zadbaj o bezpieczeństwo swojego kuchcika.
- Nie spuszczaj go z oka. I to nie tylko dlatego, że może wsypać sól do ciasta.
- Nie pozwól mu zbliżać się do tego, co gorące. A więc piekarnika, palników, czajnika elektrycznego.
- Uważaj na ostre i niebezpieczne przedmioty. Noże, krajalnice, chemikalia trzymaj poza jego zasięgiem.

Reklama
Reklama
Reklama