Prawdziwe historie: Inaczej to sobie zaplanowałam
Moja pierwsza ciąża - wyczekana, wypielęgnowana. Od początku wymyślałam scenariusz, jak będzie wyglądał poród – obecność męża obowiązkowa, znajoma położna pełna gotowości w "bloku startowym" - tak swoją porodową historię rozpoczyna Agata.
Przy takim wydarzeniu, jakim jest przyjście na świat dziecka , chyba niewielu mamom udaje się wszystko dopiąć na ostatni guzik. Z tego powodu większość pierwszych porodów okazuje się podróżą w żywioł. Tak też było ze mną.
O wszystkim pomyślałam, ale...
Przygotowywałam się całe dziewięć miesięcy, dwa miesiące wcześniej miałam spakowaną torbę do szpitala i wyposażony pokój, tylko łóżeczka brakowało. Mój mąż jest przesądnym człowiekiem i zostawił to na ostatnią chwilę. Uzgodniliśmy, że ostatnie weekendy będę spędzać u moich rodziców w Krakowie, bo obawiałam się, że nie zdążę dojechać do szpitala . Obawa była tym większa, bo mąż wszystkie weekendy spędzał poza domem. Jest muzykiem, gra na weselach i w czerwcu, miesiącu bardzo "weselnym", często nie ma go w domu.
A może to już?
W piątek 29 maja podczas wizyty kontrolnej moja córunia nie była już tak ruchliwa jak przez ostatnie dni. Pani doktor stwierdziła, że pewnie smacznie śpi i jest za leniwa, by ruszać się na zawołanie. Ponieważ w pierwszej ciąży mamy jeszcze nie są tak zaznajomione z tematem, do głowy mi nie przyszło, że dziecko może być owinięte pępowiną . Po wizycie mąż standardowo odwiózł mnie do rodziców, ale już w sobotę rano czułam się jakoś inaczej . Rano pobolewał mnie dół brzucha, byłam słaba, zgaga dawała o sobie znać cały czas. Mimo to starałam się trzymać fason.
Dwa tygodnie przed terminem
Wieczorem, koło dwudziestej znowu poczułam ból . Leżałam w łóżku, oglądałam "Noc Kabaretową" i zaczęłam się niepokoić. Zajrzał do mnie brat, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Opowiedziałam mu, że chyba nie, ale zapewniałam, że spokojnie może iść na imprezę, bo nie wybieram się do żadnego szpitala. Wytrzymałam w bólach do pierwszej w nocy. Potem pojawiły się wymioty . Z telefonem w ręku śledziłam czas, nie...