Jeszcze niedawno o depresji mówiło się tylko w odniesieniu do dorosłych. Dziś już wiadomo, że zachowania depresyjne ma ok. 20 proc. nastolatków. Problemy pojawiają się u coraz młodszych dzieci, nawet u kilkulatków. Większość przypadków nie jest nawet diagnozowanych – w Polsce dramatycznie brakuje psychiatrów dziecięcych i kompleksowej opieki psychologicznej nad dziećmi: mówi prof. Małgorzata Janas-Kozik, psychiatra i psychiatra dziecięcy.

Reklama

Pani profesor, czy to prawda, że obniża się wiek, w którym dzieci zaczynają mieć problemy z psychiką?

Coraz młodsze dzieci trafiają po pomoc do psychiatry. Te porady obejmują nie tylko samo dziecko, ale i rodzinę. Z jednej strony rośnie świadomość społeczna: rodzice, których niepokoi zachowanie dziecka, mogą się skonsultować na portalach społecznościowych albo poszukać informacji u dr. Google. Z drugiej strony zmieniło się tempo życia, pewne wymagania stawiane dzieciom i młodzieży, sposób komunikowania się. Zmienił się też model rodziny – z rodziny wielopokoleniowej na rodzinę „nuklearną”, która zwykle ogranicza się do rodzica i dziecka. Ani dziecko, ani rodzic nie mają wsparcia wielopokoleniowej rodziny. Dlatego szuka się pomocy u profesjonalistów.
Gdy 20 lat temu zaczynałam pracę jako psychiatra dziecięcy, to głównymi moimi pacjentami były nastolatki. Obecnie pierwsze epizody ciężkich zaburzeń psychiatrycznych zdarzają się już w wieku 12, 13 lat. Ciężkie zaburzenia odżywiania zdarzają się u 11-latków. Rodzice mają trudności wychowawcze, nie radzą sobie z frustracją dziecka, z odmawianiem mu czegokolwiek. To widać już u kilkulatków.

Jakie frustracje może mieć tak małe dziecko?

Np. to, że rodzice czegokolwiek mu odmawiają, nie chcą mu czegoś kupić w sklepie. Rodzice nie stwarzają dziecku sytuacji frustrujących i nie uczą oczekiwania na nagrodę. Trzeba czasem powiedzieć: „Teraz nie mam tyle pieniędzy, by to kupić, ale będziemy na ten temat rozmawiać, ty będziesz zbierać swoje pieniądze, ja ci dołożę”.
Promuje się wychowanie bezstresowe, zaspokajanie wszystkich potrzeb dziecka. Tak być nie powinno, ponieważ życie nie oferuje nam sytuacji pozbawionych stresu. Rodzice mają problem z postawieniem granic własnemu dziecku. Może to wynikać z ich lęku i braku wiary w rodzicielskie kompetencje, ale też z przesuwania odpowiedzialności – na lekarza, psychologa, szkołę.
Tymczasem to rodzic powinien stać na pierwszej linii i dawać sobie radę z gniewem dziecka, lękiem, ucieszyć się jego radością. A dziecko musi nauczyć się tego, że nie zawsze od razu dostaje to, czego chce. Jeśli się tego nauczy, będzie mu potem łatwiej w życiu, gdy zetknie się z odmową czy trudną sytuacją.

Rodzic boi się gniewu dziecka?

Tak, np. nie jest w stanie zabronić dziecku dostępu do Internetu, zabawy smartfonem, bo dziecko krzyczy, złości się. Rodzic powinien umieć czasem powiedzieć „nie”. Im młodsze dziecko, tym decyzje można podejmować bardziej autorytarnie. Z nastolatkiem trzeba już iść na pewien kompromis.

To prawda, że coraz młodsze dzieci mają depresję?

Tak. Jednak kryteria rozpoznania depresji u dziecka mogą być nieco inne. U dorosłego, który ma depresję, dominuje uczucie smutku. Dziecko może też w ten sposób reagować, albo bywa po prostu rozdrażnione. Reaguje złością, agresją. U dorosłego z depresją dochodzi do spadku masy ciała, natomiast dziecko może mieć „kłopot z osiągnięciem prawidłowej masy ciała”. Lekarz, który pracuje z dzieckiem, musi dopasować objawy do możliwości rozwojowych i intelektualnych dziecka.
Dziecko ma takie objawy, na jakie go stać: emocjonalnie i intelektualnie.

Zobacz także

Objawem depresji u małego dziecka może być po prostu ból głowy?

Tak, im młodsze dziecko, tym są to częściej objawy somatyczne: bóle brzucha, głowy, bo małe dziecko nie potrafi nazwać swoich emocji. U nieco starszego dziecka mogą pojawić się zaburzenia zachowania. W tle będą objawy smutku, ale „na wierzchu” dziecko może być niegrzeczne, agresywne, drażliwe, wchodzić w konflikt ze światem dorosłych. Albo inaczej: pokazuje obojętność i wzrusza ramionami. Są dzieci z depresją, które często płaczą. Inne – odwrotnie – pokrywają smutek śmiechem.
W miarę dorastania objawy depresji u dziecka będą bliższe kryteriom depresji u dorosłych.

Jak małe dziecko diagnozowała pani z klasycznymi objawami depresji?

Diagnozowałam kilkulatka. Nie chciał się bawić, był wycofany z grupy, płaczliwy, miał zaburzenia snu. Jego zachowanie było odzwierciedleniem pewnych konfliktów i napięć, które były w domu rodzinnym.

Zaburzenia zachowania dziecka to zawsze kwestia rodziny?

Może nie zawsze, ale dziecko zawsze odbiera wszystko to, co się dzieje w rodzinie: napięcia, choroby, obawy, lęki. Nie ma jeszcze dojrzałych mechanizmów obronnych radzenia sobie w trudnych sytuacjach.

Coraz częściej się mówi, że zbyt duże wymagania rodzice stawiają dzieciom już od przedszkola.

To prawda. Czasem się zastanawiam, gdzie i kiedy dziecko ma czas na zabawę, kiedy każda aktywność, którą wykonuje, ma czemuś służyć: zwiększaniu zdolności poznawczych, poprawie pamięci, myślenia, rozwijaniu talentów. To świetnie, tylko gdzie jest czas i miejsce na beztroską zabawę?

Dzieci z problemami to nie są więc dzieci zaniedbane?

Problemy mogą mieć zarówno dzieci z rodzin patologicznych, zaniedbane, jak dzieci wykształconych rodziców. Oni niekoniecznie poświęcają dziecku czas. Oni mu ten czas świetnie organizują: bo ich na to po prostu stać. A dziecko potrzebuje rodzica, jego czasu, obecności.

Dzieci nie radzą sobie ze światem, który stworzyliśmy?

Dzieci zawsze gorzej radzą sobie w świecie, dlatego potrzebują mądrych przewodników, z którymi są związani emocjonalnie, czyli rodziców. To, jak dzieci będą sobie kiedyś radzić w życiu, zależy głównie od rodziców oraz od przedszkola, szkoły. Nie ma idealnych rodziców, ale rodzic powinien być uważny na wszelkie sygnały, które dziecko wysyła.
Wszyscy popełniamy ten sam błąd: poświęcamy dziecku najwięcej czasu, kiedy zaczyna się źle zachowywać. Wtedy reagujemy. Zaczyna się błędne koło, bo w dziecku tworzy się przekonanie – na poziomie podświadomym – że zyskuje uwagę rodzica, kiedy zachowuje się źle. Podtrzymujemy więc niechcący jego nieprawidłowe zachowanie.

Dziecko myśli: „Jak zrobię coś złego, to wreszcie się mną zainteresują”?

Dokładnie tak. Wszyscy popełniamy ten sam błąd. Z różnych powodów: bo jesteśmy zmęczeni, zapracowani, chcemy mieć chwilę dla siebie.

Kiedyś się mówiło, że to nie czas poświęcony dziecku jest ważny, tylko jego jakość.

Największą nagrodą dla dziecka jest czas rodzica. Oczywiście, nie chodzi o to, że mama siedzi z dzieckiem na kanapie, obydwoje mają w rękach smartfona i każdy ogląda to, co chce. Takie obrazki często widać na wakacjach, choćby na plaży. Dzieci i rodzice są obok, ale nie ma między nimi kontaktu: ani werbalnego ani pozawerbalnego, bo każdy ma swoją zabawkę w ręce. Niezbędna jest interakcja, kontakt z dzieckiem, zabawa, gdy jest małe, a gdy jest starsze – rozmowa.

W Polsce dramatycznie brakuje psychiatrów dziecięcych?

Jest ich tylko 400, a powinno – dwa razy więcej. W niektórych województwach jest tylko kilku psychiatrów dziecięcych, w kolejce na wizytę w ramach NFZ czeka się kilka miesięcy, a nawet dłużej. Część rodziców szuka pomocy u psychiatrów dla dorosłych, jednak jest to zupełnie inna dziedzina. Dzieckiem powinien zająć się cały zespół złożony m.in. z psychologa, terapeuty, psychiatry, niezbędna jest też współpraca z rodziną, szkołą.

Prof. Małgorzata Janas-Kozik jest psychiatrą dziecięcym, pracuje w Katedrze Psychiatrii i Psychoterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego orz na Oddziale Klinicznym Psychiatrii i Psychoterapii Wieku Rozwojowego w Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu.
Zobacz także: W Ministerstwie Zdrowia powstał zespół ds psychiatrii dzieci. Poprawi sytuację?

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama