
- To dziecko jest popsute! Nie umie mówić. Trzeba zgłosić się z nim do laryngologa! Wiesz chociaż, kto to
- To dziecko ma imię! Nazywa się Nel i jest moją córką, która słyszy te słowa tak samo, jak ja! - wołam ... niestety tylko w myślach.
Drugi dzień stycznia był dość wietrzny i zimny. Zaczynało się ściemniać, kiedy dojechałyśmy do szpitala. Jeszcze tylko pozostało nam (graniczące z cudem) znalezienie miejsca parkingowego pod szpitalem i już byłyśmy gotowe na spędzenie kilku godzin na szpitalnym ostrym dyżurze. Otwierając drzwi nowego szpitalnego oddziału dziecięcego, pełnego ciepłych barw i dziecięcych rysunków, myślałam, że zmieniło się coś więcej niż tylko kolor farby na ścianach. Tak, poza odmalowaniem wstawiono wielkie akwarium, które jak magnes przyciąga i uspokaja zapłakane maluchy. Myślałam, że zmianom w wyglądzie szpitali towarzyszą zmiany w podejściu pracowników służby zdrowia do pacjenta (przynajmniej tego najmłodszego). Wciąż naiwnie wierzę w ludzi, chcę widzieć w nich dobro. Wierzę, że ktoś pracujący z chorymi dziećmi robi to z pasji i chęci pomocy drugiemu człowiekowi. Pomagać powinno się jednak całościowo, nie tylko lecząc fizyczne rany, ale również obniżając (a przynajmniej próbując) poziom stresu u chorego dziecka. Jak bardzo błędne jest moje podeście, uświadomiły mi słowa lekarki, do której zgłosiłam się z podejrzeniem złamania palca u mojej córki, a wyszłam z diagnozą "popsute dziecko wymagające konsultacji laryngologicznej".
Jak popsuło się moje dziecko...
Patrzyłam na przerażoną kilkulatkę stojącą z palcem wielkości małego balonika i koloru śliwki w zupełnie obcym pomieszczeniu z ludźmi w nieskazitelnie białych strojach niczym kosmici, którzy delikatnie obracając się na swoich obrotowych krzesłach w prawo i lewo, w prawo i w lewo – zupełnie jakby ktoś ich zahipnotyzował – wyrzucają z siebie słowa: Co się stało?
Pytają, więc zaczynam opowiadać, co sprawiło, że palec mojej córki zmienił się z malutkiego paluszka w wielki krzywy palec niczym paluch wiedźmy z bajki o "Jasiu i Małgosi".
- A dziecko nie umie powiedzieć?
Umie - nie umie, czy to ma teraz znaczenie? - myślę i milknę. Karcący ton głosu lekarki sprawił, że sama zmieniłam się w przestraszoną kilkulatkę. Najchętniej wyjąkałabym: „Nnnnie wiem, czy umie" i uciekła. Ale jestem matką, powinnam być lwicą i walczyć. Zamiast tego stoję i słucham, jak kobieta w białym stroju zaczyna wyśmiewać moje dziecko.
- Nie umie mówić! Popsuta, widzi Pani? - zwraca się do pielęgniarki i ciągnie dalej – Co za popsute dziecko!
Ujmuj się za innymi, zwłaszcza jeżeli nie mogą ująć się sami za sobą
Dlaczego nie reaguję? Bo potok słów, który by się ze mnie wylał, gdybym tylko otworzyła usta, zalałby lekarkę tak bardzo, że nie byłaby w stanie już zdiagnozować dziecka? A może dlatego, że boję się, żeby na tym nie ucierpiała Nel? Ale przecież ona już cierpi! Chyba zbyt mocno wpajano mi w dzieciństwie uprzejmość dla innych.
Ilu z nas przeżyło takie sytuacje, kiedy powinno się za kimś ująć, ale tego nie zrobiło? "Ujmuj się za innymi, zwłaszcza jeżeli nie mogą ująć się sami za sobą" - pisze Regina Brett, autorka książki "Bóg nigdy nie mruga".
Siedząc w miękkim welurowym fotelu z kubkiem przyjemnie pachnącej, jeszcze parującej kawy odtwarzam po raz kolejny całą szpitalną sytuację. Próbuję zrozumieć, dlaczego osoba niosąca pomoc dzieciom, wyśmiewa je, dlaczego lekarz zszywający brodę mojej drugiej córki nie słuchał jej próśb i krzyków, tylko kazał mi się na niej położyć, by zablokować jej ruchy moim ciałem? Dlaczego, gdy powinnam zareagować, nie zrobiłam tego? Dlaczego nie mówię tego, co myślę i nie walczę o prawa innych, gdy oni sami nie są w stanie się bronić?
A ty czy zawsze stajesz po właściwej stronie? Czy reagujesz, gdy ktoś ze znajomych opowiada rasistowskie czy seksistowskie żarty? Czy powstrzymujesz matkę krzyczącą na ulicy na dziecko? Czy twój bunt jest jedynie wewnętrzny? A może stać cię, żeby uwolnić go i pokazać innym swój sprzeciw?
Zobacz też: Mam chore dziecko – niech świat się dostosuje!

Przychodzi taki moment w życiu naszego dziecka, gdy łóżeczko ze szczebelkami staje się za małe, zbyt ciasne. Rozpoczynamy poszukiwania łóżka dla naszej pociechy, w którym będzie chętnie zasypiała i spokojnie spała. Kiedy moja mała córeczka opanowała umiejętność pokonywania szczebelków wiedzieliśmy, że przyszedł czas na zmiany. Jako dziecko marzyłam o pięknym, dużym i miękkim łożu księżniczki. Niestety moje marzenia nigdy się nie spełniły, dlatego tym bardziej zależało mi na znalezieniu wyjątkowego łóżeczka dla mojej córeczki. Ku memu zaskoczeniu solidne i bajecznie piękne łóżeczka kosztowały tyle samo, a czasem nawet więcej niż "dorosłe łóżka". Moje poszukiwania, jak pewnie wielu matek, skończyłam w Ikea, kupując zupełnie zwykłe, acz niedrogie łóżeczko dla Nel. Stojąc przy kasie zerkałam na moją małą istotkę, która ściskała w ręku rysunek swojego wymarzonego pokoiku. Niestety meble z rysunku Nel dalece różniły się od tych, które właśnie kupowaliśmy. Praktyczny umysł mojego męża wygrał z moją artystyczną duszą. Okazało się jednak, że nie na długo... Opowiem Ci o czymś zupełnie niezwykłym, o moim odkryciu, które przyniosło radość mojemu dziecku jednocześnie zaspokajając moją potrzebę piękna. Dzięki temu pokój mojej córki nabrał kolorów, a zwykłe łóżeczko stało się prawdziwym łożem księżniczki. Poznaj kwadraty i prostokąty, czyli moduły " made for bed ". Nie daj się jednak zwieść niepozornemu wyglądowi, bo w nich tkwi ogromy potencjał i zupełnie nowe możliwości w urządzaniu wnętrz. Z kilku modułów z łatwością stworzysz niepowtarzalny element dekoracyjny każdego wnętrza. Możesz stworzyć zagłówek łóżeczka dziecka, jak stało się w moim przypadku lub ozdobić nimi swoje łóżko, ale równie dobrze sprawdzą się one w jadalni zastępując (po dostawieniu do nich...

Wszystkie mamy stale podlegają ocenie. Dobre ciocie i babcie wiedzą lepiej, jak wychować dziecko . Sposób karmienia malucha to jeden z najczęstszych powodów do krytyki. Karmisz mieszanką? Jak to, nie jest ci wstyd? Dlaczego nie karmisz piersią ? Jesteś leniwa i nie zależy ci na dziecku! Karmisz piersią? Wcale nie jest lepiej. Na pewno karmisz za długo, za krótko, zbyt często, za rzadko i po prostu źle. Jeśli znasz takie sytuacje i słyszałaś podobne komentarze – nie jesteś sama ! Najważniejsze jest szczęśliwe, najedzone dziecko Annie Ferguson Muscato jest mamą ślicznej i zdrowej córeczki. Podczas zakupów, gdy stała przy półce z mieszkankami mlecznymi, usłyszała: " kobiece mleko jest dla dziecka najlepsze!". Postanowiła odpowiedzieć na ten komentarz i wytłumaczyć, dlaczego nie karmi córki piersią. Jej słowa powinny dodać otuchy innym mamom, które są oceniane i osądzane przez sposób, w jaki karmią dzieci. Przeczytaj list Annie: Droga Nieznajoma w Sklepie, Nie musiałaś mi mówić, że “ kobiece mleko jest najlepsze ", gdy kupowałam mleko modyfikowane, bo dobrze o tym wiem. Wiem, że gdy byłam w ciąży, mój mąż i ja byliśmy na kursie karmienia piersią. Wiem, że moje maleństwo od razu poczuło moją skórę i piło z mojej piersi w ciągu godziny od narodzin, bo to było dla mnie ważne. Wiem, że byliśmy na spotkaniu z doradcą laktacyjnym zanim zabraliśmy małą do domu. I kolejny raz, kilka tygodni później. Wiem, że było nam ciężko , że płakaliśmy. Moje przyjaciółki obiecywały, że będzie lepiej. Wiem, że miały rację, było. Wiem, że "kobiece mleko jest najlepsze" tak samo dobrze, jak ty. Pozwól, że powiem ci co jeszcze wiem. Wiem, że moje dziecko zaczynało rozpaczliwie krzyczeć zaraz po jedzeniu . (...) Wiem, że trzymałam moją córeczkę, moje maleństwo, kiedy płakała i krzyczała godzinami, przez całe...

Dlaczego matki, które decydują się na dużą rodzinę, są tak źle postrzegane? Posłuchajcie tej mamy! "To nie powinien być temat dyskusji" "Kiedy nasz znajomy dowiedział się, że spodziewamy się 5.dziecka, zareagował podobnie jak wiele osób. - Zachowujecie się jak króliki – powiedział, nie zdając sobie chyba sprawy, jak wielką zrobił nam przykrość. Moje życie seksualne i plany odnośnie ilości dzieci, nie powinny być tematem dyskusji, bo to moja sprawa. Ale jak widać, nie jesteśmy w stanie tego uniknąć. Naprawdę staramy się uważać i liczyć dni płodne i niepłodne , ale czasem tak się zdarza. Życie... Chociaż cieszę się, że spodziewamy się kolejnego dziecka, to mimo wszystko... czuję się też tym trochę zawstydzona. Zawstydzona swoją chciwością. Zamiast cieszyć się, że mam czwórkę zdrowych i wspaniałych dzieci, ciągle rodzę nowe. Zawstydzona tym, że wszyscy mnie oceniają, moją inteligencję, moje zdolności wychowawcze, moje wybory życiowe. Zawstydzona, że ludzie patrzą na nas jak na patologiczną rodzinę , która na pewno ciągnie od państwa masę pieniędzy. Zawstydzona, gdy powiem choć słowo, że jest mi ciężko, bo wszyscy wtedy mówią: sami tego chcieliście , albo chyba wiedzieliście co was czeka. Zawstydzona gdy ktoś mówi mi, że muszę być albo bardzo bogata, albo szalona i nie umiem planować. Zawstydzona, bo myślałam, że jestem mądrą, inteligentną kobietą po szkołach, a przez opinie ludzi czuję się jak głupią, zmęczoną, sfrustrowaną matka z rozstępami , nadwagą i nieładem na głowie. "Jestem szczęśliwa, zrozumcie to!" Nieważne czy ma się pięcioro, czy dwoje dzieci.Nigdy nic nie wygląda tak jak to piszą ludzie.Czasem matka pięciorga ma mniej z nimi kłopotu, niż inna z dwójką łobuziaków. Urodzenie dzieci nie powinno być dla nikogo...