Reklama

W województwie łódzkim coraz więcej dzieci trafia do lekarzy z powodu objawów podobnych do jelitówki. Dzieci z takimi symptomami okresowo jest sporo, ale tak dużo nie było od bardzo dawna. A to sugeruje, że choroba jest bardzo zakaźna.

Reklama

Żłobki i przedszkola wylęgarnią infekcji

Do przychodni trafia najwięcej dzieci w wieku przedszkolnym i żłobkowym. Aż 70 procent małych pacjentów skarży się na dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Maluchy są osłabione, tracą apetyt i skarżą się na bóle brzucha. Infekcja przebiega bezgorączkowo.

Choroba atakuje także starsze dzieci i dorosłych. Z powodu podobnych dolegliwości zaczyna brakować kadry medycznej w wielu placówkach.

Najlżej infekcję przechodzą najmłodsi

Lekarze donoszą, że najlżejsze dolegliwości występują u najmłodszych, za to starsze dzieci oraz osoby dorosłe przechodzą infekcję ciężej – z silnymi wymiotami i biegunką. Dzieci zdrowieją po mniej więcej 4 dniach, natomiast dorośli odczuwają poprawę samopoczucia dopiero po około tygodniu.

Interniści uprzedzają pacjentów zgłaszających się z objawami jelitowymi, żeby przygotowali się na to, że infekcja przeniesie się na pozostałych członków rodziny. I zwykle tak się dzieje.

Część lekarzy podejrzewa, że infekcja może być objawem zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 odmiany delta, który dawał właśnie objawy jelitowe. Jednak w związku z tym, że pacjenci nie są już masowo kierowani na testy w kierunku koronawirusa, trudno zweryfikować tę teorię.

Z pewnością natomiast prawdziwa jest inna teoria, która mówi o tym, że obecny wysyp infekcji jelitowych to skutek zniesienia obostrzeń. Nie tylko zrzuciliśmy maseczki, ale też wielu Polaków rzadziej myje ręce niż w pandemii.

Źródło:lodz.wyborcza.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama