„Nie chciałam przyjęcia baby shower...” - ta mama ma coś ważnego do powiedzenia!
Coraz popularniejsza impreza organizowana przez przyjaciółki dla ciężarnej, w tej mamie wzbudza złość i smutek. Dlaczego?
Baby shower - idea ciekawa i przez wielu wprowadzana w życie. Oto grono koleżanek, przyjaciółek, sióstr, zwabia nas w jakieś wcześniej przygotowane miejsce, by wspólnie z nami świętować radosną nowinę. Zazwyczaj impreza odbywa się w ostatnich tygodniach ciąży, kiedy przyszła mama zaczyna kompletować wyprawkę dla dziecka, rezygnuje już z aktywności zawodowej i zaczyna delektować się rolą mamy.
Prezenty wspaniałe, ciuszki, kolorowe kocyki, tort z pieluch, chusty, czego dusza zapragnie. Atmosfera podniosła, doświadczone mamy straszą przyszłą opowieściami o trudach porodu, słowem wspaniały dzień. Jaki jest jednak powód świętowania? Uczczenie tego, że kobieta jest w ciąży? Bo przecież nie narodzin dziecka, które pojawi się dopiero za jakiś czas...
Posłuchajcie historii, którą podzieliła się z nami nasza czytelniczka...
„Nie chciałam żadnego baby shower. To jakaś nowa moda, a ja w ostatnich tygodniach ciąży czułam się wielka i zmęczona. Przyjaciółki nie dawały jednak za wygraną. Cały czas mi tłumaczyły, że to wspaniała okazja, żeby się spotkać, że po urodzeniu dziecka zniknę, a one chcą mnie jeszcze zobaczyć. Wiedziałam, że mają trochę racji, postanowiłam z mężem, że nie będziemy przyjmować gości po porodzie, dopóki nie staniemy na nogi, a dziecko podrośnie. Więc się zgodziłam...
Czytaj: Nie chcę być niemiła, ale mam dość gości...
Było naprawdę miło, ciągle śmiałyśmy się i dyskutowałyśmy, jaki będzie mój synek. Dostał od cioć mnóstwo wspaniałych prezentów. Dziś, kiedy to wspominam, mam żal do siebie... Może pospieszyłam się ze świętowaniem?
Ostatnie 2 tygodnie ciąży wspominam jak przez mgłę. Wystąpiły komplikacje, spadało tętno dziecka. Lekarze zdecydowali się na cesarkę, ale tuż po porodzie synek dostał tylko 5 punktów Apgar. Prawie 2 miesiące leżał na intensywnej terapii. A ja patrzyłam na niego leżącego w inkubatorze i myślałam, jak przewrotny jest los... Świętowałam narodziny dziecka, przed jego narodzinami... Dlatego już wiem, że nie można cieszyć się zbyt wcześnie, bo można zapeszyć. Nie mówię Wam tego, byście zrezygnowały z takich imprez, tylko zastanowiły się, co one tak naprawdę oznaczają”.
To bardzo smutna historia. Nie dzielimy się nią z Wami, by zniechęcić Was do organizacji takich imprez, tylko by zastanowić się wspólnie nad ich sensem. Tak jak nie cieszymy się z awansu, zanim go dostaniemy, tak jak nie powinnyśmy wydawać pieniędzy z podwyżki, która ma być lada chwila, tak może warto świętować z przyjaciółmi narodziny dziecka, gdy pojawi się już na świecie?
Co uważacie na ten temat? Jesteśmy bardzo ciekawi Waszego zdania!
Z serii historia naszej czytelniczki: Rękoczyn Kristellera - nie pozwól lekarzom zrobić tego w czasie porodu.