Kiedy moje dzieci płakały, podnosiłam je i przytulałam. Za każdym razem. Nakazywał mi to instynkt macierzyński i intuicja. Na szczęście nikt mi wtedy nie powiedział, że "zepsuję" je w ten sposób, że będą rozpieszczone albo że dziecko musi się wypłakać. Gdybym jednak miała takie osoby w swoim otoczeniu – i tak bym ich nie posłuchała!

Reklama

Głęboko wierzę w rodzicielstwo bliskości, chociaż kiedy moje dzieci były niemowlętami nie wiedziałam nawet, że moje zachowania względem nich mają swoją nazwę i że pisze się o tym książki. To zresztą jest dla mnie w rodzicielstwie bliskości najpiękniejsze: opiera się na naturalnej matczynej intuicji. A ta zawsze mówiła mi, że jeśli dziecko płacze, to znaczy, że czegoś potrzebuje i należy poświęcić mu uwagę. Przytulić i pocieszyć, zaspokoić potrzeby fizjologiczne lub emocjonalne.

Noszenie dziecka to naturalny wybór

Podnosiłam więc, kiedy płakały w łóżeczkach lub wózkach. Nosiłam w chuście, kołysałam, utulałam do snu. Przez pewien czas walczyłam z wieczornym rytuałem usypiania, bo miałam już dość wysiadywania przy łóżeczku syna, który musiał trzymać mnie za rękę dopóki nie zaśnie (kto przez pół godziny nachylał się nad szczebelkami łóżeczka wie, jak bardzo taka pozycja daje w kość. Dosłownie!). Przeczytałam o metodzie usypiania polegającej na pozwoleniu dziecku płakać przez 3-5-7 minut. Intuicja podpowiadała mi, że to nie dla mnie, ale spróbowałam. Wytrzymałam minutę i nigdy do tego nie wróciłam.

Wierzę w bliskość, dotyk i troskę. Rzeczywiście, jeśli pozwolimy dzieciom się wypłakać, nie grozi nam ich "rozpieszczenie". Odniesiemy pełen sukces przekazując im, że rodzic nie jest po to, by być obok w trudnych chwilach. Jeśli tego chcemy – czemu nie? Ja wolę - i zawsze wolałam - być obok i wspierać. I nie żałuję!

Naukowcy z odsieczą: noś i przytulaj!

Wiem już z całą pewnością, że instynkt macierzyński i intuicja to siły, za którymi warto podążać i mam na to dowód. I to nie byle jaki! Naukowcy z Notre Dame University wręczyli mi oręż do szerzenia idei rodzicielstwa bliskości: badanie, którego wyniki opublikowano właśnie w piśmie "Applied Developmental Science", wykazało, że dzieci, które były podnoszone i przytulane, gdy płakały, wyrosły na lepiej przystosowanych do życia dorosłych. Naukowcy przyjrzeli się ponad 600 dorosłym, a prowadząca badanie profesor Darcia Narvaez z wydziału psychologii na Notre Dame, tłumaczy odkrycie swojego zespołu tym, że pierwsze lata życia mają fundamentalne znaczenie dla rozwoju mózgu: "To, co rodzice robią we wczesnych miesiącach i latach życia dziecka naprawdę wpływa na to, jak jego mózg będzie się rozwijać przez resztę życia" - powiedziała portalowi WSBT.

Zobacz także

Naukowcy pytali dorosłych o ich wczesne doświadczenia z dzieciństwa – o to, jak często rodzice ich przytulali, ile czasu poświęcali na beztroską zabawę z nimi, jak blisko była ze sobą rodzina. Okazało się, że ci dorośli, którzy w dzieciństwie otrzymali więcej czułości i bliskości wyrośli na spokojniejszych dorosłych. Niższy wśród nich był też odsetek problemów ze zdrowiem psychicznym. Po drugiej stronie znaleźli się dorośli, którzy we wczesnym dzieciństwie otrzymali mało fizycznego kontaktu i czułości ze strony rodziców – oni okazali się mieć gorsze umiejętności społeczne, a nawet problemy z wyborem moralnie akceptowalnych zachowań.

Narvaez mówi więc przewrotnie: "Zepsujesz dziecko, jeśli go nie podniesiesz, kiedy płacze". Dlatego noś, przytulaj, kołysz i nie słuchaj innych. I następnym razem, gdy życzliwa babcia powie Ci, że masz pozwolić niemowlakowi się wypłakać, żeby go nie rozpieścić, sięgnij po odsiecz prosto ze świata nauki!

Przeczytaj też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama