Reklama

Rachelle, czyli autorka bloga The Mummy Code, napisała na Facebooku post o tym, jak wyczerpujący jest jej dzień i godzenie pracy z macierzyństwem. Dołączyła do tego zdjęcie swojego zabałaganionego samochodu. Pomimo tego, że jej wpis obejrzano ponad 2,5 miliona razy i podzieliły się nim tysiące internautów z całego świata, blogerka stała się też celem brutalnego i zmasowanego ataku internetowych trolli i hejterów.

Reklama

W odpowiedzi zamieściła na swoim blogu wpis, w którym zwraca się do ludzi atakujących innych użytkowników internetu. Zauważa w nim, że jej blog miał być miejscem, w którym będzie mogła opisywać zabawne historie z życia swojej rodziny, wspierać innych rodziców, borykających się z problemami, które niesie ze sobą wychowywanie dzieci, ale nigdy się nie spodziewała, że zdjęcie jej "brudnego samochodu" mogłoby wywołać takie zamieszanie. To od tego zdjęcia właśnie się zaczęło:

"Było wiele komentarzy i 90 proc. z nich było pozytywnych (dziękuję)" – pisze Rachelle. - "Przeczytałam też trochę komentarzy trolli i przyjęłam je z dystansem. Jednak moja pierwsza myśl pobiegła ku tym wszystkim młodym dziewczynkom i chłopcom, którzy chcą być jak Kim K i Justin Bieber i wrzucają do sieci swoje zdjęcia albo piszą blogi. Co jeśli to oni przeczytaliby takie komentarze na swój temat?" - pyta blogerka.

Dalej Rachelle wymienia, jakimi wyzwiskami ją uraczono, jak zakwestionowano jej kompetencje wychowawcze i że zasugerowano, że zaniedbuje dzieci pracując. Nie zabrakło tez hejterskich komentarzy na temat jej wyglądu i i makijażu.

"Ja mam 34 lata i jestem gruboskórna, nie obrażam się łatwo. Ale taki 18-latek mógłby to gorzej przyjąć" – zauważa. I prosi, żeby każdy zastanowił się dwa razy zanim zamieści negatywny komentarz w sieci: "Jeśli jesteś trollem, zastanów się dobrze, zanim zamieścisz swój negatywny komentarz... ta młoda dziewczyna, którą obrażasz na jej blogu urodowym może cierpieć na depresję, a mama, o której piszesz, że jest złą matką może mieć depresję poporodową. Dziecko, które nazywasz brzydkim, jest tylko niewinnym dzieckiem, które nic ci nie zrobiło"

"Bądźcie dobrzy, ludzie, to nic nie kosztuje" – pisze Rachelle i mówi, że sama będzie bardzo dokładnie przyglądać się aktywności swoich dzieci w sieci.

Jej apel jest być może naiwny i trudno uwierzyć, że hejterzy wezmą go sobie do serca, z drugiej strony jednak warto mówić głośno o tym, że obrażanie ludzi w sieci nie jest fajne i cieszymy się, że także dzięki akcjom takim jak HEJT Stop rzeczywiście mówi się o tym więcej i głośniej. A na nas, rodzicach, dodatkowo ciąży odpowiedzialność, żeby tak wyedukować swoje dzieci, żeby nie tylko nie stały się ofiarami hejtu, ale też same nie zostały hejterami. Wszyscy tworzymy świat, w którym żyjemy i to od nas zależy, czy jest przyjemnym miejscem czy nie. Australijska blogerka ma rację: życzliwość nic nie kosztuje.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama