Obrażono ją i wyszydzono w sieci. Za nic! A ona odpowiedziała z klasą
Kiedy internetowy hejt dotyka cię osobiście, musisz wyhodować grubą skórę. Przekonała się o tym niedawno popularna australijska blogerka parentingowa. Jej odpowiedź skierowana do hejterów to coś, co powinno dać nam wszystkim do myślenia. Sami przeczytajcie.
Rachelle, czyli autorka bloga The Mummy Code, napisała na Facebooku post o tym, jak wyczerpujący jest jej dzień i godzenie pracy z macierzyństwem. Dołączyła do tego zdjęcie swojego zabałaganionego samochodu. Pomimo tego, że jej wpis obejrzano ponad 2,5 miliona razy i podzieliły się nim tysiące internautów z całego świata, blogerka stała się też celem brutalnego i zmasowanego ataku internetowych trolli i hejterów.
W odpowiedzi zamieściła na swoim blogu wpis, w którym zwraca się do ludzi atakujących innych użytkowników internetu. Zauważa w nim, że jej blog miał być miejscem, w którym będzie mogła opisywać zabawne historie z życia swojej rodziny, wspierać innych rodziców, borykających się z problemami, które niesie ze sobą wychowywanie dzieci, ale nigdy się nie spodziewała, że zdjęcie jej "brudnego samochodu" mogłoby wywołać takie zamieszanie. To od tego zdjęcia właśnie się zaczęło:
"Było wiele komentarzy i 90 proc. z nich było pozytywnych (dziękuję)" – pisze Rachelle. - "Przeczytałam też trochę komentarzy trolli i przyjęłam je z dystansem. Jednak moja pierwsza myśl pobiegła ku tym wszystkim młodym dziewczynkom i chłopcom, którzy chcą być jak Kim K i Justin Bieber i wrzucają do sieci swoje zdjęcia albo piszą blogi. Co jeśli to oni przeczytaliby takie komentarze na swój temat?" - pyta blogerka.
Dalej Rachelle wymienia, jakimi wyzwiskami ją uraczono, jak zakwestionowano jej kompetencje wychowawcze i że zasugerowano, że zaniedbuje dzieci pracując. Nie zabrakło tez hejterskich komentarzy na temat jej wyglądu i i makijażu.
"Ja mam 34 lata i jestem gruboskórna, nie obrażam się łatwo. Ale taki 18-latek mógłby to gorzej przyjąć" – zauważa. I prosi, żeby każdy zastanowił się dwa razy zanim zamieści negatywny komentarz w sieci: "Jeśli jesteś trollem, zastanów się dobrze, zanim zamieścisz swój negatywny komentarz... ta młoda dziewczyna, którą obrażasz na jej blogu urodowym może cierpieć na depresję, a mama, o której piszesz, że jest złą matką może mieć depresję poporodową. Dziecko, które nazywasz brzydkim, jest tylko niewinnym dzieckiem, które nic ci nie zrobiło"
"Bądźcie dobrzy, ludzie, to nic nie kosztuje" – pisze Rachelle i mówi, że sama będzie bardzo dokładnie przyglądać się aktywności swoich dzieci w sieci.
Jej apel jest być może naiwny i trudno uwierzyć, że hejterzy wezmą go sobie do serca, z drugiej strony jednak warto mówić głośno o tym, że obrażanie ludzi w sieci nie jest fajne i cieszymy się, że także dzięki akcjom takim jak HEJT Stop rzeczywiście mówi się o tym więcej i głośniej. A na nas, rodzicach, dodatkowo ciąży odpowiedzialność, żeby tak wyedukować swoje dzieci, żeby nie tylko nie stały się ofiarami hejtu, ale też same nie zostały hejterami. Wszyscy tworzymy świat, w którym żyjemy i to od nas zależy, czy jest przyjemnym miejscem czy nie. Australijska blogerka ma rację: życzliwość nic nie kosztuje.
Zobacz też:
- „Moja córka ma 4 lata i tak, wciąż ją karmię piersią” – odezwa mamy
- Matko niedoskonała - składam ci hołd!
- A czy wy myślicie, że na tych zdjęciach jest ta sama osoba?