Zgłosiliście Państwo projekt zmian w ustawie, na podstawie których sześciolatki nie będą musiały obowiązkowo iść do szkoły. Jest szansa, że zmiany wejdą przed wrześniem tego roku?

Zmiany, które zgłosiliśmy, dotyczą nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Obecnie o odroczeniu obowiązku szkolnego dla sześciolatka może zdecydować dyrektor szkoły na wniosek rodziców, jednak pod warunkiem, że uzyskają oni pozytywną opinię poradni psychologiczno-pedagogicznej. Obecnie bardzo długo trzeba czekać na wizytę w poradni, wielu rodziców nie będzie w stanie uzyskać opinii psychologa, gdyż poradnia nie jest w stanie zdiagnozować wszystkich dzieci. Poza tym rodzice nie chcą takiego stygmatyzowania dziecka, kiedy psycholog napisze, że ono nie w pełni dobrze się rozwija i dlatego nie pójdzie do szkoły.
Chcemy, żeby nie było obowiązku uzyskania opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej. Decyzję, czy dziecko powinno rozpocząć naukę w szkole w wieku lat 6 czy 7, powinni podjąć rodzice.
Czytaj też: Czy dziecko jest gotowe do szkoły?

Reklama

Czy jednak rodzice mają dostateczną wiedzę, żeby decydować, że ich dziecko nadaje się lub nie nadaje do szkoły?

Uważam, że musimy zaufać rodzicom. Obniżenie wieku szkolnego zostało wprowadzone na siłę. Nie jesteśmy przeciw edukacji 6-letnich dzieci, jednak ona może odbywać się w przedszkolu, w dobrych warunkach dla dziecka. Dziś słyszymy, że przedszkola będą zamykane, a dzieci zostały na siłę przeniesione do szkół, które nie są do tego przygotowane. Natomiast przedszkola, w których są dobre warunki do edukacji, będą zamykane, bo ktoś się uparł, że edukacja musi się odbywać w szkolnych ławkach.
Zgłasza się do mnie wielu rodziców, pytają, co zrobić. Ja wierzę rodzicom: żaden rodzic, który obserwuje swoje dziecko, nie podejmie niewłaściwej decyzji. Posyłanie dzieci 6-letnich do szkoły powinno być prawem rodzica, a nie obowiązkiem.

Czy jednak taka decyzja nie powinna zapadać po konsultacji z poradnią?

Odraczanie obowiązku szkolnego powinno odbywać się na wniosek rodziców. Rodzice mogą skonsultować się z poradnią, ale nie powinno to być obowiązkowe. Nie wierzę, żeby rodzice chcieli krzywdy dla swoich dzieci. Poza tym nie ma żadnych merytorycznych przesłanek, żeby nauka 6-latków odbywała się w szkole. Minister Michał Boni w 2008 roku powiedział, że ta reforma jest potrzebna po to, żeby wcześniej wypuścić młodych ludzi na rynek pracy. Jak widzimy: na rynek pracy, na którym nie ma pracy - to też jest absurdalne.

Częstym argumentem, żeby dzieci szły do szkoły w wieku 6 lat było to, że w Europie rozpoczynają naukę nawet wcześniej...

W różnych krajach w różnym wieku dzieci rozpoczynają naukę w szkole. Nie chodzi o to, żeby dzieci nie uczyć, tylko o to, że nauka powinna odbywać się w dobrych warunkach, a takiej obecnie szkoły nie zapewniają. Przez tę reformę o rok skracamy okres nauki dzieci. Zerówka jest obecnie łączona z pierwszą klasą, a proces uczenia wczesnoszkolnego został skrócony o rok. Nauczyciele już zauważają efekty: mamy w tej chwili do czynienia z infantylizacją nauczania, dzieci kończą wcześniej proces kształcenia ogólnego, w efekcie czego przyswajają mniej wiedzy.
Ta reforma była niepotrzebna, wprowadzona wbrew opinii rodziców i wielu pedagogów. Samorządy były do niej nieprzygotowane. Stąd ruch Ratuj Maluchy, stąd bunt rodziców: prawie 2 mln osób podpisało się pod wnioskiem o niewprowadzanie na siłę tej reformy.
Czytaj też: Trudności w szkole - sześciolatki

Jest początek czerwca, czy przed wrześniem uda się zmienić prawo?

Im szybciej tę sprawę podejmiemy, tym większa szansa, że to się uda. Mamy przygotowany wniosek o zmianę ustawy. Jeśli marszałek w trybie pilnym skieruje wniosek do dalszych prac, to jest szansa, że przepisy zostaną zmienione nawet podczas najbliższego posiedzenia Sejmu.

Zobacz także

Jako nauczyciel uważa Pani, że to za wcześnie, żeby dziecko w wieku 6 lat szło do szkoły?

Wiele zależy od dziecka: są dzieci bardziej i mniej dojrzałe. Jest wiele aspektów, które trzeba wziąć pod uwagę, jak kwestia przygotowania szkół do przyjęcia dzieci sześcioletnich. Przedszkola bardzo dobrze sprawdzają się w kształceniu dzieci.
Nie jesteśmy przeciw edukacji małych dzieci, jesteśmy za ich edukacją, ale w odpowiednich warunkach, Chcemy, żeby rodzice decydowali o tym, czy ich dziecko osiągnęło dojrzałość szkolną. Bo to nie jest kwestia rozwiązania kilku testów, tylko codziennej obserwacji swojego dziecka.

Marzena Machałek jest posłanką PIS, wcześniej pracowała m.in. jako nauczycielka, była też wicekuratorem dolnośląskiego kuratorium oświaty.

Reklama

Czytaj też: Jak wybrać szkołę dla sześciolatka

Reklama
Reklama
Reklama