O ile w przypadku typowego przeziębienia nie musimy zaglądać do sieci, żeby wiedzieć, że katar i kaszel to zwykła infekcja górnych dróg oddechowych, o tyle przy występowaniu nieznanych objawów – zaczynamy wpadać w panikę. Po pierwszą pomoc zwracamy się nie do pediatry tylko do Dr Google. Kto tak nie robi – ręka do góry!

Reklama

Eksperyment na rodzicach

Amerykańska Akademia Pediatrii przeprowadziła eksperyment na 1 374 rodzicach, dzieląc ich na 3 grupy. Otrzymali oni informację, że dzieci są chore, a objawami jest wysypka oraz wysoka temperatura. Pierwsza grupa dostała wyniki z wyszukiwarki, sugerujące, że dziecko ma szkarlatynę. Druga otrzymała opisy, świadczące, że to choroba Kawasaki. Trzecia nie dostała żadnych opisów. Po konsultacji lekarskiej jedynie grupa, która nie otrzymała opisów uwierzyła lekarzowi (81% respondentów). W pozostałych grupach rodzice nie do końca wierzyli (nieco powyżej 60% rodziców wdrożyłoby zalecenia lekarza, reszta szukałaby innej opinii). Oznacza to, że dziecko zdiagnozowane przez Internet musiałoby dłużej czekać na leczenie, a w tym czasie choroba rozwijałaby się, wyniszczając organizm!

Opóźniasz leczenie

Lekarze bardzo często spotykają się z problemem, jakim jest rodzic nastawiony na diagnozę zgodną z wynikami wyszukiwarki internetowej. Niełatwo go wówczas przekonać, że wysypka jest alergią pokarmową, a nie poważnym zapaleniem naczyń krwionośnych lub, co gorsza, sepsą. Zdjęcia w wyszukiwarce nie zawsze są zgodne tym jak wygląda rzeczywista choroba, a opis z reguły dotyczy wielu objawów. Rodzicom zwykle wystarczy zgodność 2 – 3 objawów z tym, co dzieje się z ich dzieckiem, aby być przekonanym, że to na pewno ta straszna choroba. Dziecko tylko kaszle, ale przecież to może być zapalenie płuc.

Konsultacja z lekarzem jest obowiązkiem, wykonanie badania też. Zdarza się, że niewinne objawy to oznaka choroby przewlekłej, ale odpowiedzi szukajmy w gabinecie pediatry zamiast u Dr Google.

Reklama

Źródło: cafemom.com

Zobacz także
Reklama
Reklama
Reklama