Atak mamusiek na Facebooku
Fb staje się królestwem macierzyństwa na pokaz. Dlaczego tak się dzieje? Gdzie powinna przebiegać granica prywatności?
5 min. po porodzie 100 "znajomych" widzi zdjęcia jej dziecka. Zmęczona, spocona z małym zawiniątkiem na rękach wyskakuje na ścianie mojego Fb. Nie rozmawiałyśmy ze sobą od podstawówki, czyli jakieś 16 lat. Teraz patrzę na jej twarz z uśmiechem przedzierającym się przez wyraz totalnego wycieńczenia i zastanawiam się, czy rzeczywiście "Like it!" jest odpowiednim określeniem owego widoku.
Macierzyństwo na pokaz
Noworodek, pierwsza kupka, wózek dla dziecka, pierwszy ząbek, zwrócona zupka - matki dzielą się wszystkim na Fb. Możecie polubić, udostępnić - i tak w ciągu kilku minut setki ludzi na całym świecie mogą się dowiedzieć, że dziecko twojej koleżanki właśnie ulało na jej nową sukienkę Diora. Mało tego - do owej wiadomości dołączony jest obrazek - zdjęcie, dla tych, którzy ciekawi są koloru, ilości, czy konsystencji wymiocin małego człowieka.
Dlaczego tak bardzo lubimy dzielić się informacjami o sobie?
Jedna z internautek twierdzi, że w przypadku młodych matek wynika to z nudy i chęci pochwalenia się koleżankom, które dzieci nie posiadają.
Mmm... w nudę przy dzieciach ciężko mi uwierzyć. Skłaniałabym się ku poczuciu odosobnienia, swoistej samotności i tęsknoty za dawnym życiem, znajomymi, tzw. wyjściem do ludzi, które dla młodej matki jest bezcenne.
Tylko, czy pokazanie zdjęć dziecka z przygotowań do kąpieli, sprzed kąpieli, w trakcie kąpieli i chwilę po kąpieli – zapewni matce poczucie udziału w życiu towarzyskim? Nawet gdy owe zdjęcia polubi setka wirtualnych znajomych, to nie zastąpi to jednego spotkania z przyjaciółką lub rozmowy z siostrą.
Czy duża ilość lajków poprawia nasze samopoczucie? Jeżeli tak, to może ktoś powinien wymyślić jakąś formę terapii podnoszącą samoocenę poprzez dużą ilość polubień na Facebooku?
Gdzie leży granica?
Internautki piszą o ataku mamusiek, które zarzucają Facebook zdjęciami z każdego USG, kolejnych dni życia dziecka i wszystkich jego stadiów rozwojowych.
Czy wszystko jest na pokaz? Pewnie tak, ale czy powinno być? Czy kupki dziecka na dywanie są zabawne, czy już niestosowne? Gdzie postawić granicę i kto powinien to zrobić?