"Dzięki ci, feminizmie", czyli dlaczego feministki lepiej wychowują dzieci
"Kobiety mają ciała, żeby produkować dzieci" – te słowa wywołały falę oburzenia. Przeczytaj, jak odnosi się do nich mama dwójki dzieci i feministka, Sandhya Menon.
"Feminizm to nadużywany termin. Kobiety mają ciała, żeby produkować dzieci. Nie chcę być mężczyzną. Chcę któregoś dnia gotować obiad dla męża i dzieci. Nie chcę być zawodową feministką" – to te słowa wypowiedziane przez modelkę i aktorkę Lisę Haydon wywołały w Internecie burzę. Sandhya Menon, mama 2 dzieci, bardzo trafnie opisała, dlaczego Haydon jest w błędzie.
Przeczytajcie wpis Menon:
"Negowanie feminizmu głęboko mnie rani. Czym jest zawód feministki? Dobrze tam płacą? Gdzie mogę się zapisać? Po udzielonym wywiadzie, Haydon napisała na swoim Instagramie (który jest już skasowany) coś, czym się pogrążyła jeszcze bardziej:
To ważne, żeby nie zapomnieć, że jesteśmy kobietami stworzonymi do najwspanialszej roli – do powoływania na świat nowego życia. To coś, z czego powinnyśmy być dumne! Naszą prawdziwą siłą jest dar, którego mężczyźni nigdy nie będą mieć. Nasze ciała tworzą życie. Jeśli feministki mają z tym problem, to nie feminizm jest ich prawdziwym zmartwieniem... To natura!
Lisa Haydon, rozumiem to. Mylisz się. Ale to rozumiem. Lata temu, zanim wiedziałam, że chcę mieć dziecko, przeczytałam książkę Adrienne Rich. Podczas pierwszej ciąży, powrót do tej książki pomógł mi zrozumieć, że to, czego od siebie wymagałam, było tak naprawdę tym, czego wymagali ode mnie inni. Podobnie jak Haydon, uczyłam się czym jest "macierzyństwo" przez wszystkie stereotypy, którymi byłam otoczona. Po lekturze tej książki, zaczęłam obserwować moje własne doświadczenie. Teraz jestem samotną mamą 6-latka i 7-latki. Jestem ich głównym wzorem do naśladowania. Nie jestem idealna, ale próbuję. Niezależnie od tego, co pokazują reklamy i filmy, moje dzieci widzą, że wykonuję "męskie" prace tak samo, jak "kobiecie". Widzą, że nikt nie dba o to, kto wykonuje jakąś pracę, dopóki robi to dobrze. (...)
Lisa Haydon i ja korzystamy z wolności, którą mamy dzięki feminizmowi. Na jej Instagramie widzimy, jak podróżuje po świecie, pracuje, żeby zarobić własne pieniądze, wypowiada się krytycznie w przestrzeni publicznej. Widzimy zdjęcia bez makijażu i z makijażem. Widzimy beztroską kobiecość – markę, na którą feministki walczyły w poprzednim wieku. Jako beztroska kobieta, Haydon ma prawo dążyć do posiadania dzieci i gotowania mężowi. Ale jest w błędzie myśląc, że te pragnienia są oderwane od feminizmu.
Pójście do łóżka z kim chcesz i kiedy chcesz? Dzięki ci, feminizmie. Planowanie dziecka? Dzięki ci, feminizmie. Zapobieganie ciąży? Dzięki ci, feminizmie. Gotowanie obiadu dla męża, choć nie musisz tego robić? Dzięki ci, feminizmie.
Pod koniec dnia, mamy-feministki lepiej wychowują dzieci – dzieci, które mają mniej uprzedzeń a więcej współczucia, dzieci nieprzywiązane do ról, które narzuca im społeczeństwo, dzieci, które niezależnie od płci, dostrzegają obowiązki domowe i relacje międzyludzkie. Mamy-feministki wychowują dzieci, które wierzą w świat, w którym kobiety są wolne i mogą robić to, co im się żywnie podoba, a mężczyźni są mężczyznami nawet wtedy, gdy płaczą, noszą kolor różowy albo gotują dla swoich żon.
Feministki czy nie, wszystkie kochamy swoje dzieci bardziej niż cokolwiek innego i uwielbiamy gotować obiady naszym mężom. Ale pod koniec posiłku i tej podróży, mama-feministka wychowa dziecko lepiej niż kobieta, która zaprzecza swojemu feminizmowi."
Całość tekstu możesz przeczytać tutaj.
Co sądzicie o tak mocnej wypowiedzi? Choć samo słowo "feminizm" wciąż burzy krew, jedno jest pewne: każda mama kocha swoje dziecko tak samo mocno.
Czytaj także: Ta kampania obraża kobiety!