Do krakowskiego Szpitala im. Stefana Żeromskiego trafiło w poniedziałek dwoje dzieci z podejrzeniem zarażenia koronawirusem. Dzieci wracały wraz z rodzicami z wakacji. Podróż obejmowała m.in. Pekin, w którym rodzina miała jedną z przesiadek. Istniało przypuszczenie, że to właśnie tam mogły zarazić się groźnym wirusem. Mimo że rodzina pochodzi ze Śląska, dzieci musiały zostać przewiezione do Krakowa, ponieważ tam znajdował się najbliższy oddział zakaźny.

Reklama

Koronawirus 2019-nCoV trafił już do Krakowa?

Tuż po podróży z wakacji dzieci się rozchorowały. Miały objawy zakażenia górnych dróg oddechowych, a ponieważ wracały z Chin, trzeba było zachować wszelkie środki bezpieczeństwa i sprawdzić, czy nie zaraziły się szalejącym w ostatnim czasie koronawirusem 2019-nCoV.

Po wstępnej obserwacji dyrektor krakowskiego szpitala, w którym przebywają dzieci, powiedział dziennikarzom Gazety Wyborczej: „Miały objawy zakażenia górnych dróg oddechowych. Ale ani wywiad medyczny, ani przebieg choroby nie potwierdza, że mamy do czynienia ze śmiertelnym koronawirusem z Chin”.

Śląska rodzina nie była w bezpośrednim zagrożeniu zarażeniem, ponieważ ich podróż obejmowała jedynie Pekin, w którym przesiadali się w drodze do Polski. Nie byli w mieście Wuhan, czyli tam, gdzie jest największa epidemia wirusa.

Na szczęście tym razem skończyło się jedynie na strachu. Jednak stale rosnąca liczba ofiar śmiertelnych i osób zarażonych wirusem powoduje, że musimy być bardziej wyczuleni na wszelkie objawy, które mogłyby wskazywać na koronawirusa.

Zobacz także

Obawiacie się, że groźny koronawirus trafi w końcu do naszego kraju, czy czujecie się bezpieczni?

Źródło: gazetawyborcza.pl, radiozet.pl

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama