Sezon weselny w pełni i pewnie dostajecie mnóstwo podobnych listów, ale postanowiłam napisać, bo to, co zobaczyłam na weselu kuzynki, przechodzi ludzkie pojęcie! Nigdy nie byłam zbyt pruderyjna, lubię się bawić, lubię klimat polskich wesel, no ale, ludzie kochani – to nie miejsce dla malutkich dzieci!

Reklama

Kuzynka i jej mąż zaprosili chyba ze sto osób, nie zakazali przyprowadzania dzieci, więc zebrała się spora gromadka. Były dzieci szkolne, kilkulatki i co najgorsze – niemowlęta. Po co? Nie mam pojęcia, szczególnie że ich rodzice po paru głębszych zupełnie tracili rozum. Przodowali tatusiowie, ale matki wcale nie były lepsze. Patrzyłam z zażenowaniem...

Widziałam mężczyznę – na klatce piersiowej profesjonalnie obwiązana chusta, a w niej maleństwo z taką bardzo smutną minką. Tatuś roześmiany, rozgadany, niby fajnie, że zaopiekował się dzieckiem, ale proszę wyobrazić sobie mój szok, gdy ten sam tatuś sięgnął po kieliszek z wódką! Potem jeszcze po następny i następny... Tylko czekałam, aż mu ta wódka skapnie po brodzie na główkę maluszka!

No i te bezmyślne matki... Tak przykro było patrzeć na zataczające się kobiety, rozchichrane, wesolutkie, a obok siedzące sztywno maluchy... Zdezorientowane i przestraszone, bo mamusia dziwnie się zachowuje. Co za trauma i krzywda dla tych biedactw. Aż mnie korciło, żeby podejść i potrząsnąć jedną z drugą, może by wytrzeźwiały i zajęły się dziećmi.

Czy ktoś mi to wytłumaczy? Po co zabierać na wesele małe dziecko, skoro idzie się tam tylko po to, żeby się nachlać?!

Zobacz także

Agata

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama