„Mąż zarabia 12 tys. zł, więc odpuszczam mu zabawianie dziecka po pracy. Gdyby zarabiał marne 2 tys., obowiązki dzielilibyśmy po równo” [LIST DO REDAKCJI]
Dzień dobry. Często widzę u Was listy, w których kobiety skarżą się na brak wsparcia ze strony męża przy opiece nad dzieckiem. Rozumiem to, kiedy mężczyzna pracuje od 8 do 16 i ma mało odpowiedzialną pracę za marne 2-3 koła. Wtedy można i nawet trzeba wymagać od niego zaangażowania w prace domowe i zajmowania się dzieckiem. Mój mąż zarabia 12 tysięcy i po prostu mu odpuszczam.
Nasz synek wkrótce skończy rok. To znaczy, że zaraz przestanę dostawać zasiłek macierzyński, który wynosi 2,5 tys. zł. Postanowiliśmy już, że nie wracam do pracy, dopóki Maciuś nie zacznie chodzić do przedszkola. Moją pracą będzie zajmowanie się synkiem i dbanie o dom. Pracą męża – prowadzenie firmy, służbowe wyjazdy za granicę i zarwane noce, by skończyć coś na czas.
Wypłata męża wystarczy
Mój mąż jest świetnym grafikiem komputerowym. Już od kilku lat nie bawi się w zlecenia od krajowych mini przedsiębiorców. Długo pracował na swoją markę. Dlatego polskich „Januszy biznesu” nie stać na jego projekty. Wśród klientów Pawła są firmy z Francji. Mąż cieszy z każdego kolejnego zlecenia, klienci polecają go sobie, są bardzo zadowoleni ze współpracy. Ale Paweł pracuje ciężko, często po 12-15 godzin na dobę. Kilka razy w miesiącu wyjeżdża, by osobiście spotkać się ze zleceniodawcami lub podpisać kolejną umowę. Czy kiedy wraca w środku nocy z lotniska, a Maciuś akurat się przebudzi – mam wymagać, by się z nim bawił? Nigdy nawet nie przyszło mi to do głowy!
Jego wkład w komfort naszego życia i tak jest duży.
Stać mnie na nianię, ale wolę sama zajmować się dzieckiem
Oczywiście stać nas na nianię. Ale nie widzę potrzeby, by szukać opiekunki. Wolę sama zajmować się dzieckiem. Czasem wynajmuję panią do sprzątania i prasowania, ale sporadycznie. Czy mam czas dla siebie? Tak. Moje koleżanki też mają małe dzieci i często się spotykamy. Kiedy muszę coś załatwić albo jestem chora, mogę liczyć na ciocię męża.
Bardziej martwi mnie, że mąż nie ma czasu dla siebie. Kiedyś rozmawialiśmy o tym i nawet zaczął chodzić na siłownię, ale okazało się, że to nie to. Dlatego cieszę się, że ostatnio wspomniał coś o warsztatach bębniarskich. Mam nadzieję, że go to wciągnie i będzie miał przestrzeń, gdzie odpocznie od pracy.
Myślę, że kobiety, których mężowie zarabiają dwa, trzy albo cztery razy więcej od nich – nie mają co wymagać równego zaangażowania w opiekę nad dzieckiem. Ani gotowania obiadów czy prasowania. Ale panowie, którzy pracują niecałe osiem godzin dziennie na niezbyt wymagających stanowiskach – oczywiście powinni być angażowani w zajmowanie się dzieckiem i domem.
Renata
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Piszemy też o:
- Gdańsk: 10-letni Kamil wyszedł z domu i nie wrócił. Jak może wyglądać po 17 latach?
- Dziecko z syndromem wilkołaka. TikTokerka przełamuje tabu
- „Po ślubie mąż przestał o siebie dbać, a ja nie wiedziałam, jak mu pomóc. Dopiero wypadek córki uświadomił mu, ile może stracić”