Reklama

Dla faceta najważniejsze pozostaną jego własne potrzeby, a nie dziecka czy twoje. Mam wrażenie, że po narodzinach dziecka większości wyświetla się w mózgu napis: „misja wykonana” i na tym się kończy… No, chyba że zaczną was namawiać na kolejnego bąbelka.

Reklama

Nie chciałam mieć dzieci

Męża poznałam przez znajomych. Mimo że pochodziliśmy z dwóch różnych światów, traf chciał, że się spotkaliśmy i chyba nawet zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia… Karol (imię po papieżu) pochodził z rodziny głęboko wierzącej i praktykującej, ja – nie. Niezwykłe było to, że nawet mimo różnic w poglądach (on oczywiście ultraprawicowiec), potrafiliśmy czuć się szczęśliwi.

Kiedy zaczęliśmy planować wspólną przyszłość, wiedział, że nie chcę mieć dzieci. Od zawsze wiedziałam, że się do tego nie nadaję. Uważałam (i uważam), że to ogromna odpowiedzialność, która zwyczajnie mnie przerasta. Chciałam realizować się w tym, co naprawdę potrafię – mam doktorat z anglistyki, znam hiszpański, francuski i włoski. Pracuję na uczelni i jestem tłumaczem przysięgłym. Do tego wszystkiego jestem mamą, bo w końcu Karol przekonał mnie, że będzie cudownie…

Entuzjazmu starczyło na dwa tygodnie

Ileż się nasłuchałam o pięknie życia i o słodkich istotkach… Że to takie cudowne, dawać życie… Mieć świadomość, że zostawimy po sobie niesamowity skarb – człowieka. Żebym absolutnie nie myślała o tym, że coś pójdzie nie tak, bo on będzie najlepszym ojcem na świecie.

Tak się wzruszał, tym co gadał, że aż płakał…

Kiedy byłam w ciąży, dbał o mnie, owszem. Wspierał mnie również na porodówce.

Ale po dwóch tygodniach – cały czar jego ojcostwa prysł.

Dla mnie oznaczało to tyle, że sama muszę dbać o dziecko. Sama zarywać noce i siedzieć sama w domu z niemowlakiem. Tata musiał się przecież wysypiać i zupełnie nie potrafił przewijać… Widziałam na własne oczy, że brzydzi się pieluchy dziecka. Wiele wskazywało na to, że jego wymarzone dziecko nie robiło kupy, nie budziło się w nocy, nie płakało, nie chorowało, nie potrzebowało go…

Dla Karola życie zaczęło wyglądać jak przed narodzinami Jasia. Praca, powrót z pracy i drzemeczka przed tv, potem komputer. Jego problemy w pracy, wyjazdy integracyjne, jego choroby, jego posiłki, jego siłownie, jego sen – to się liczyło.

Oczywiście jego profil na Facebooku pękał w szwach od zdjęć z Jasiem. Kiedy ubłagałam go, by w końcu wyszedł z małym na jakiś spacer, żebym mogła chwilę poczytać i się spokojnie wykąpać – cykał fotki z cyklu „Ja i mój syn”. Ale to było tylko na początku, bo potem na spacery było albo za zimno, albo za gorąco (oczywiście dla niego) i wychodziłam ja…

Gdyby nie pomoc babć – chyba bym oszalała.

Niestety, ani moja mama, ani teściowa nie widzą nic dziwnego w tym, że mój mąż „to tylko chłop”. W znaczeniu: egoista z natury, jak każdy inny mężczyzna.

Miał być super ojcem, jest super łajzą

Czy mam pretensje, że do dziś Karol prowadzi podwójne życie (wiem, że spotyka się z 20-letnią dziewczyną z pracy)? Że nie spełnił swoich obietnic? Nie mam. Nie mam prawa mieć żadnych pretensji. W końcu to ja podjęłam tę decyzję o zajściu w ciążę… Nikt mnie nie zmusił.

Może trochę otumanił, oszukał, ale nie zmusił.

A Jasia kocham. Dziś ma 6 lat i tatę „na niby”. Oficjalnie: tatę bardzo zapracowanego i tatę wielu pasji, którego ciągle nie ma w domu. A jak jest, to… siedzi przy kompie i wciąż ogląda filmiki o tym, co na temat bieżących spraw sądzą jego ultraprawicowi idole. Na uszach ma słuchawki, więc do woli mogę na głos nazywać go bardzo brzydko… Tak, nie znoszę go. On nawet nie ma pojęcia jak bardzo. Za to, że tak naprawdę zostawił nas już dawno temu. Dla siebie samego.

Miał być super tatą, a jest super łajzą. Łajzą w białych rękawiczkach, bo z pozoru: wzór cnót i patriota, żadna patologia. A dla mnie właśnie patologia.

Majka

Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama