Reklama

Ta wstrząsająca historia wydarzyła się we wschodnich Chinach w mieście Jinhua. Chłopczyk o imieniu An An był wcześniakiem. Urodził się w 7. miesiącu ciąży i ważył niecałe 1,5 kg. Ponad 3 tygodnie spędził w inkubatorze w tamtejszym szpitalu. Potem rodzina – na własne życzenie - zabrała go do domu na Chiński Nowy Rok.

Reklama

Jednak w ciągu dwóch kolejnych dni stan chłopca gwałtownie się pogorszył. An An bardzo pobladł i z powrotem trafił do szpitala. Jednak było już za późno. Tego samego dnia lekarz stwierdził, że serce malca nie pracuje i dziecko nie oddycha. Pracownicy szpitala wystawili akt zgonu i polecili przenieść ciałko do kostnicy. Ojciec chłopca zawinął go w dwie warstwy ubrań i włożył do plastikowego worka.
4 lutego koło godz. 18 ‘martwy’ An An trafił do kostnicy.

Następnego dnia rano pracownicy domu pogrzebowego usłyszeli płacz dziecka, które miało być lada chwila skremowane. Jeden z nich powiedział lokalnej telewizji:

Gdy tylko wyjąłem go z kostnicy, usłyszałem jakieś odgłosy. Gdy zawiozłem go do krematorium, dźwięk stał się głośniejszy. Otworzyłem pojemnik i zobaczyłem, że dziecko się rusza, więc powiedziałem ojcu dziecka, że ono wciąż żyje.

Temperatura w kostnicy wynosiła -12°C.

An An natychmiast trafił z powrotem do szpitala. Lekarze szpitala Pan’an nigdy wcześniej nie spotkali się z takim przypadkiem. Nie potrafią też wyjaśnić, jak do tego doszło. Yang, dyrektor szpitala powiedział, że być może popełniono błąd lekarski. Zgon dziecka stwierdził tylko jeden lekarz i nikt nie sprawdził tego po raz drugi.

Dziecko leży teraz na oddziale intensywnej terapii.

Reklama

Źródło: Daily Mail i Telegraph

Reklama
Reklama
Reklama