„Nikt nie chce się zgodzić, żeby zostać chrzestnym mojego dziecka. Są po prostu skąpi i tyle!” [LIST DO REDAKCJI]
Prezenty na urodziny i od czasu do czasu jakiś drobny upominek albo koperta dla chrześniaka to chyba nie są duże wymagania wobec chrzestnego?
![chrzestny.jpg nikt nie chce być chrzestnym](https://images.immediate.co.uk/production/volatile/sites/56/2024/05/imgAYYQCZ-affc1d4.jpg?quality=90&resize=980,654)
Czy bycie rodzicem chrzestnym polega głównie na dawaniu prezentów chrześniakowi? Naszą czytelniczkę spotkała niemiła sytuacja – wszyscy najbliżsi odmówili zaangażowania w uroczystość, bo obawiają się... wydatków. A może rodzice dziecka zbyt wiele wymagają? Podzielcie się swoją opinią – piszcie do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl.
Moja rodzina to skąpcy
„To przykre, kiedy okazuje się, że najbliższa rodzina myśli tylko o pieniądzach. Urodziłam Alusię pół roku temu i do tej pory odwiedzili nas tylko rodzice i brat z bratową. Ani ciotki, ani kuzynostwo się nie pofatygowało, ale kiedy robiliśmy imprezy z pełnym wyżywieniem i lejącym się alkoholem, to wszyscy byli pierwsi, żeby do nas zajrzeć.
Teraz poprosiłam kuzynkę na chrzestną Alusi – odmówiła. Zapytałam drugą – też się wykręciła, że niby ma już dwóch chrześniaków i nie ogarnie więcej. Nawet bratową pytałam, to powiedziała, że oni teraz kompletują wyprawkę dla dzidziusia i mają dużo wydatków...
Naprawdę nie rozumiem. Przecież ja nikogo nie prosiłam o pieniądze, tylko o potrzymanie Alusi do chrztu. W przyszłości jakiś upominek urodzinowy czy koperta przy innej okazji od chrzestnego to wszystko, czego oczekuję. To chyba nie tak dużo? A jak kogoś akurat nie stać, to też zrozumiem i się nie obrażę. Chciałabym tylko, że moja córeczka miała bliską osobę, która będzie o niej pamiętać i odwiedzać, pieniądze nie są dla mnie najważniejsze. Dlaczego wszyscy są tacy skąpi i myślą, że jak proszę na chrzciny, to tak naprawdę tylko wyciągam łapska po kasę?”.
Lilianna
Zobacz także
Zobacz też: