Reklama

Wychowywała mnie mama, ojca nigdy nie poznałam. Długo chorowała, zmarła kilka miesięcy po moim ślubie z Krzyśkiem. Z teściami nigdy nie miałam zbyt dobrych relacji – chyba myślą, że nie jestem dość dobra dla ich syna. Myślałam, że gdy pojawią się dzieci, trochę zmiękną – w końcu Krzysiek to ich jedyny syn, jedyna szansa na wnuki. Oni jednak całą niechęć do mnie przelali na dzieciaki.

Reklama

Dla moich teściów wnuki mogłyby nie istnieć

Zosia i Staś mają 5 lat, to bliźniaki. Kiedy się urodzili, teściowie niespecjalnie spieszyli się z pierwszą wizytą – chociaż mieszkamy w tym samym mieście. Wnuki zobaczyli dopiero po kilku miesiącach. Tłumaczyłam sobie, że może to dla dobra maluchów – wiadomo, takie malutkie dzieci mogą często chorować, zwłaszcza bliźniaki urodzone kilka tygodni przed terminem…

Lata mijały, a nic się nie zmieniało. Teściowie może i nie traktują wnuków jak powietrze, ale nie ma w nich tej miłości, tak wyjątkowej, bezwarunkowej... Albo nie potrafią jej okazywać, chociaż wątpię, żeby były w nich jakieś cieplejsze uczucia… Spotykamy się raz na kilka tygodni, czasem nawet miesięcy. Oczywiście przychodzą na urodziny dzieci, wspólnie spędzamy też każde Boże Narodzenie, dają nawet dzieciakom jakieś prezenty, ale nie tak wyobrażałam sobie relację moich dzieci z dziadkami.

Sami nigdy nie zaproponują, żeby zabrać wnuki do siebie, wziąć je na spacer, na plac zabaw, na lody. Kiedy potrzebujemy z Krzyśkiem ich pomocy – a zdarzyło się to raptem kilka razy – zgadzają się, ale stawiają warunki. Mamy przywieźć dzieci o konkretnej godzinie, muszą dostać listę rzeczy, które dzieciaki jedzą, nie możemy zapomnieć o żadnych ulubionych zabawkach. Raz zapomnieliśmy o jakiejś maskotce i były pretensje, że Zośka płakała, a oni nie wiedzieli, jak ją uspokoić. Wyznaczają godzinę, o której mamy je odebrać. Gdy przyjeżdżamy, nawet nie wchodzimy do nich na herbatę – dzieciaki czekają już w progu, wyszykowane.

W naszym domu Dzień Babci i Dziadka to farsa

Kiedy kilka dni temu Zosia i Staś przynieśli z przedszkola laurki, coś we mnie pękło. Co roku pamiętam o Dniu Babci i Dziadka – nawet kiedy dzieci były malutkie, przygotowywałam drobne upominki dla dziadków. Odbite ślady stópek w ramce, kalendarze z ich zdjęciami – takie drobiazgi, które zwykle są dla dziadków jak najcenniejsze skarby. Ale nie dla moich teściów. Nie wiem, czy w tym roku się nie złamię. Czy nie rzucę tego wszystkiego w cholerę.

Dla Krzyśka to też trudne – on też myślał, że wszystko będzie inaczej. Oboje widzimy, że maluchy tęsknią za dziadkami, lgną do nich. Ostatnio Zosia nawet zapytała, czy zrobiła coś złego, że babcia jej nie kocha – bo jej nie przytula. Serce mi pęka. Może powinniśmy całkowicie przestać się spotykać z teściami. Może gdyby zobaczyli, jak to jest, kiedy wnuków nie ma, jakoś zatęskniliby za nimi... Choć boję się, że nawet by nie zauważyli ich nieobecności.

Agnieszka

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama