Politycy, dajcie spokój już tym 6-latkom!
Na posiedzeniu 29 grudnia 2015 r. Sejm cofnął 6-latki do zerówek i zniósł obowiązek przedszkolny dla 5-latków. Efekt? Nasze dzieci znowu znalazły się w środku bałaganu.
Poprawki, które zostały uchwalone przez Sejm 29 grudnia 2015 r. obejmują:
- zniesienie obowiązku szkolnego dla 6-latków
- zniesienie obowiązku przedszkolnego dla 5-latków
- możliwość podjęcia przez rodziców decyzji o pozostawieniu obecnego sześciolatka na drugi rok w 1. klasie
- możliwość podjęcia przez rodziców decyzji o posłaniu swojego 6-latka do 1. klasy (po odbyciu przez niego rocznego przygotowania przedszkolnego i uzyskaniu pozytywnej opinii Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej).
W przyszłym roku czeka więc uczniów i przedszkolaków (a także nauczycieli i rodziców) kolejny etap tego samego bałaganu, który ciągnie się już od 6 lat.
Nie wiadomo będzie ile miejsc (i nauczycieli!) potrzeba dla dzieci w zerówkach, ile w pierwszych klasach, ile w drugich klasach (bo pewnie część rodziców zechce zostawić swoje sześciolatki na jeszcze jeden rok w pierwszej klasie) – i ile miejsc potrzeba w przedszkolach. Nie liczyłabym jednak, że tych miejsc będzie gdziekolwiek dla naszych dzieci za dużo.
5-latki nie muszą już chodzić do przedszkola…
Chociaż o trwającej od 2009 r. reformie szkolnej można powiedzieć bardzo dużo złego (sama to robiłam nieraz!), to płynęła z niej jedna, niepodważalna korzyść: objęcie obowiązkową edukacją przedszkolną 5-latków i 4-latków. Dzięki obowiązkowemu przedszkolu dla 5- i 4- latków można było nie tylko wcześniej zacząć wyrównywanie szans edukacyjnych dla dzieci z małych wsi, lecz także – wcześniej móc wyłapać ewentualne patologie dotykające dzieci.
Od wczoraj obowiązek przedszkolny został zastąpiony prawem do wychowania przedszkolnego. To oznacza, że jeśli rodzice wyrażą chęć posłania swojego 4- czy 5-latka do przedszkola, gmina ma obowiązek znaleźć im dla niego miejsce. To także oznacza, że co roku nie będzie wiadomo, ile konkretnie miejsc w przedszkolach potrzeba. A to z kolei znaczy, że raczej będzie tych miejsc mniej, a nie więcej – i przedszkolaki w razie potrzeby będą upychane gdzie popadnie.
…a 6-latki mogą zimować w 1. klasie
Jak pisze Gazeta.pl wczorajsza nowelizacja ustawy umożliwia, by obecne 6-latki (które, przypomnijmy, właśnie we wrześniu 2015 r. wszystkie obowiązkowo poszły do 1. klasy) zostały w 1. klasie jeszcze raz: we wrześniu 2016 r. Rodzice na podjęcie takiej decyzji mają czas do końca marca.
Ministerstwo edukacji szacuje, że z nowej możliwości skorzysta nawet 10-15 procent rodziców obecnych 6-latków. Kto konkretnie? Wcale nie tylko te dzieci, które naprawdę sobie nie radzą w klasie. Czasem motywacja będzie dużo bardziej pragmatyczna:
– Zastanawiam się, czy nie zostawić Anię jeszcze raz w 1. klasie. Nie to, że jej źle idzie, ale im dalej, tym będzie miała trudniej. Zawsze będzie w podwójnym roczniku. Dwa razy więcej kandydatów do liceum, dwa razy więcej na studia – mówi Kasia, mama 6-latki.
Test: czy twoje dziecko jest gotowe do szkoły? – sprawdź!
Zmiany – a raczej odejście od wypracowanych w ostatnich latach zmian – krytykuje była minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska:
– Dzieci w wieku 6 lat chodzą do szkoły w 24 krajach Unii Europejskiej, w części z nich edukację zaczynają wcześniej. Dlaczego uważacie państwo, że polskie dzieci w przeciwieństwie do innych dzieci, nie tylko europejskich, nie są zdolne do tego, by rozpoczynać edukację szkolną w wieku lat sześciu? – pytała na wczorajszym posiedzeniu Sejmu.
Dzieci uczące się w domu stracą dotacje
Grudniową zmianą w edukacji jest także zmniejszenie prawie o połowę dotacji dla edukacji domowej. Z nauki w domu korzysta w Polsce ponad 3 tys. dzieci: często są to dzieci, które w szkole, pozbawione stuprocentowej uwagi, mogłyby sobie nie poradzić. – Basia ma dysleksję i w szkole byłaby z tym problemem zostawiona sama sobie. Nauczyciel, mając trzydziestkę dzieci w klasie nie ma czasu, by pochylić się nad każdym uczniem. Ja ten czas dla Basi mam, dzięki czemu ona, mimo swojej dysleksji, nauczyła się pisać i czytać w ciągu pół roku – mówi pani Beata, która kształci w domu nie tylko najstarszą córkę, ale i pozostała trójkę dzieci.
A Wy? Jak oceniacie ostatnie zmiany w reformie edukacji?