Nie, nie jestem wyrodną matką. Jestem normalną matką, która szanuje swój czas i dba o komfort swojego dziecka! Wiem, że nikt nie mówi o tym głośno, ale ja nie widzę w tym nic zdrożnego: wolę, żeby moje 4-letnie wysikało się do morza niż w majtki, albo, co gorsza, w toi-toiu!

Reklama

Załatwianie w morzu? Niech rzuci kamieniem, kto tego nie robi!

Podczas ubiegłorocznych wakacji mój syn chodził jeszcze w pieluszkach. Na plażę zakładałam mu specjalne majtki do kąpieli, by czuł się w nich komfortowo i żeby nie było problemu, gdy zachce mu się siusiu – dyskretna zmiana pieluszki na suchą za parawanem trwa chwilę. W tym roku Igorek jest już odpieluchowany – nie widzę więc sensu, by zmuszać go do chodzenia w pampersie albo chodzić z nim do ubikacji za każdym razem, kiedy zawoła!

Każdy, kto był nad polskim morzem, doskonale wie, jak wyglądają toalety. Jeśli w ogóle są, bo na większości plaż można uświadczyć co najwyżej toi-toia. A ja z dzieckiem nie mam zamiaru tam chodzić! Smród, brud – jeszcze w upale, kiedy to wszystko się nagrzewa… Sama bym tam nie poszła, a co dopiero z dzieckiem!

Na spacery do domku też nie miałam ochoty. Ani siły – wiecie chyba, jak to jest, kiedy dziecko woła, że chce siusiu, a po 15 minutach nerwowego szukania toalety okazuje się, że jednak mu się odechciało? No właśnie. Dlatego gdy tym razem syn zawołał, że musi iść do ubikacji, sprawa była prosta: weszłam z nim do wody po pas, 30 sekund i… po krzyku. Ja wiem, że teraz część z Was myśli, że jestem wyrodną matką, fleją i że wstyd o czymś takim mówić publicznie.

Ale jaki wstyd? Czy Wam, z ręką na sercu, nigdy nie zdarzyło się załatwić do morza? Zawsze biegacie po plaży w poszukiwaniu łazienki albo wracacie do mieszkania? Nie chce mi się w to wierzyć! Żeby było jasne: numer 2, oczywiście, robimy w toalecie. Basen to również zupełnie inna historia. Ale siku do morza? Myślę, że nie takie rzeczy w nim pływają…

Zobacz także

Kasia

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama