Reklama

Jezioro Braies leży w regionie Trydent-Górna Adyga. Latem przyciąga tłumy turystów, jednak zimą, gdy jego tafla jest zamarznięta, chodzenie po nim jest zabronione. Dwójka nieodpowiedzialnych turystów (i rodziców!) zlekceważyła jednak ten zakaz. Ich zachowanie mogło doprowadzić do prawdziwej tragedii.

Reklama

Nieodpowiedzialne zachowanie rodziców

Dwójka turystów z Mediolanu w Poniedziałek Wielkanocny spacerowała po tafli zamarzniętego jeziora ze swoim 4-miesięcznym dzieckiem. Gdy byli ok. 50 metrów od brzegu – załamał się pod nimi lód.

Jak podaje włoski dziennik „Corriere della Sera”, pierwszy na pomoc rzucił się im spacerujący w okolicy przechodzień. Później zareagowali inni świadkowie zdarzenia, a na miejsce wezwane zostały służby ratunkowe.

„Kiedy dotarło do nas zgłoszenie, wiedzieliśmy, że w wodzie jest już kilka osób. Momentalnie zebraliśmy się z siedziby w Bressanone. Polecieliśmy helikopterem w czwórkę: pilot, anestezjolog, inżynier obsługujący wciągarkę i ja [ratownik – przyp. red.]. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jezioro jest lodowate i tym osobom grozi hipotermia” – powiedział ratownik Franz Gruber w rozmowie z „Corriere”.

Niedługo po wezwaniu pomocy pojawiły się straż pożarna i policja, a także śmigłowiec ratunkowy. „Pierwsze, co zobaczyłem, to trzy głowy wystające z lodu. Potem jeszcze coś: z góry, z helikoptera, wyglądało mi to na lalkę. Dopiero kiedy zszedłem niżej na linie, zrozumiałem, że to jest maleńkie dziecko. Nie krzyczało, nie ruszało się. Zabrałem je na brzeg w pierwszej kolejności” – poinformował ratownik.

Akcja ratunkowa

O szczegółach akcji ratunkowej opowiedział też strażak Peter Hellweger, który zajął się pomocą niemowlakowi.

„Kiedy wziąłem dziecko w ramiona, było lodowate. Miało otwarte oczy, ale wydawało się, że nic nie słyszy. Był w tej zimnej wodzie przez pół godziny. Zmierzyliśmy mu temperaturę, jego organizm miał 26°C” – wyznał strażak.

Jako kolejnej strażak pomógł matce maluszka: „Była w wodzie, wyczerpana, u kresu sił. Obwiązałem linę wokół jej ciała, dałem znak i pilot wyciągnął nas na brzeg”. Później strażak pomógł również ojcu dziecka oraz jeszcze czterem osobom, które rzuciły się parze na pomoc jeszcze przed przyjazdem służb.

„Ojciec dziecka był w szoku i cały się trząsł. Nie powiedział ani słowa, ale wyczułem, że zrozumiał, jak nieodpowiedzialne było to wejście na lód” – dodał strażak.

To mogło skończyć się tragicznie...

Mama, tata oraz ich dziecko trafili do szpitala. Maluszek przebywa na oddziale intensywnej terapii, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Zachowanie tej pary było skrajnie nieodpowiedzialne. Pamiętajcie: nigdy nie wchodźcie na zamarzniętą taflę wody! Nie pozwalajcie na to również swoim dzieciom! Ważne, by maluchy zdawały sobie sprawę z tego, że takie zachowanie jest skrajnie niebezpieczne!

Źródło: tvn24.pl, Corriere della Sera

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama