Janek chodzi do trzeciej klasy, w dobrej szkole, ma świetną wychowawczynię, sporo pracy na lekcjach i dużo prac domowych. Uwija się z tym raz-dwa, bo jest bystry i zdyscyplinowany. Teoretycznie mógłby po południu iść jeszcze na dodatkowe zajęcia z języka obcego albo wyskoczyć na basen czy karate. Tylko po co?

Reklama

Rodzice przeginają: dzieci latają z zajęć na zajęcia!

Przyznaję, że też mnie korciło, żeby od razu na początku roku zapisać Jasia na dodatkowy niemiecki, kółko matematyczne, lekcje gry na gitarze i angielski. No i na squasha, bo niedaleko właśnie otworzyli taki fajny ośrodek sportowy. To wszystko tak ładnie brzmiało, tyle ciekawej wiedzy i ta wizja wyedukowanego, obytego dziecka! Potem jednak zapaliła mi się czerwona lampka – czy ja w ogóle pomyślałam o tym, czego chce mój syn? Mam naprawdę bystre dziecko. Przestraszyłam się, że nadmiar pracy zniechęci go do nauki.

W dodatku umiejętność gry na gitarze i znajomość niemieckiego to tak naprawdę moje niespełnione marzenia z dzieciństwa. Jest jeszcze jedna kwestia – pieniądze. Jak wszystko podliczyłam, to wyszło prawie 800 zł miesięcznie tylko za te najciekawsze zajęcia. Obłęd.

Inni rodzice najwyraźniej jednak nie mają problemu ani z kasą, ani z przerostem własnych ambicji. Koledzy z klasy Jasia chodzą na kursy językowe, sztuki walki, tenisa i programowanie. U dziewczynek króluje balet, plastyka i najnowsza moda – śpiew. Mnóstwo dzieci ma jeszcze korepetycje z różnych przedmiotów, a przecież rok szkolny dopiero się zaczął! Czy to normalne?

Mój Jaś ma za to więcej wolnego czasu. Uważam, że to dobrze, nawet jeśli trochę się ponudzi, to mu nie zaszkodzi. Chyba nie robię mu żadnej krzywdy?

Zobacz także

Izabela

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
  • Zaszłam w ciążę, mając odchowane dzieci
  • „Córka uważała, że strofowanie syna wyrabia w nim kompleksy. Drogo za to zapłaci!”
  • „Wszyscy mówią mi, że jestem nadopiekuńcza, a ja po prostu dbam o swoje dziecko! To chyba normalne, prawda?”
Reklama
Reklama
Reklama